Coraz więcej firm zaczyna zwracać uwagę na prywatność użytkowników, dzieli się z nimi szczegółami, jak wykorzystują poszczególne dane, ale to nadal za mało. Internet sprawił, że musimy obawiać się na każdym kroku o to, czy akurat nie jesteśmy śledzeni przez na przykład Facebooka. Gigant społecznościowy żyje z profilowania osób, więc naturalnym jest, że chce wiedzieć o nas jak najwięcej. Wszystko byłoby w porzadku, gdyby po prostu nas o tym szczegółowo informował. Tym sposobem okazuje się, że aplikacja Facebooka na Androida najzwyczajniej w świecie pośrednio omija zabezpieczenia systemu i wysyła na serwery dane na temat naszych folderów i plików.
Facebook wysyła na swoje serwery informacje o Twoich folderach i plikach
Global Library Collector, w skrócie GLC to zaszyty program w aplikacji Facebooka, który ma proste zadanie – skanuje wszelkie biblioteki w pamięci urządzenia, podobnie jak pliki i zebrane metadane wysyła na serwery Amerykanów. Mało tego, im dalej w las, tym okazuje się, że Facebook jest w stanie wysyłać całe pliki, ale jak to pokazała Jane Manchun Wong, to w głównej mierze są to informacje związane bezpośrednio z użytkowanym urządzeniem. To niewątpliwie trochę uspokaja, ale nadal pozostaje fakt, że Amerykanie mają za nic uprawnienia Androida i informowanie użytkowników o takim procesie, który teoretycznie może każdy plik z pamięci smartfona wysłać w świat.
Zobacz też: VPN nie jest idealny, więc wykorzystują to cyberprzestępcy.
Jakie dokładnie zadanie ma GLC? Najprawdopodobniej badanie kompatybilności aplikacji i spójności systemu, co pośrednio wpływa na optymalizację aplikacji Facebooka i innych programów. Właśnie, w tym wypadku mowa jest o głównej aplikacji portalu społecznościowego. Niewykluczone, że sytuacja dotyczy też Messengera, Instagrama i WhatsAppa. Teoretycznie spać spokojnie mogą tylko ci, którzy korzystają z tych usług poprzez wersje przeglądarkowe.
Źródło: Twitter