Indukcyjne ładowanie nie jest idealne, ale jest przede wszystkim wygodne. Nie musimy podłączać żadnych kabli, celować w gniazda i tym sposobem oszczędzamy kilka sekund życia dziennie. Najczęściej wymieniane wady to przede wszystkim konieczność sztywnego ułożenia urządzenia oraz niska moc. Ten ostatni powód zdecydowanie bardziej się wyróżnia, gdy porównamy bezprzewodowe rozwiązania z technologiami szybkiego ładowania, które niedawno zestawiliśmy ze sobą. Jedną z firm, która niewątpliwie ma największy udział w rozwoju indukcji jest Samsung, który od wielu lat je stosuje w swoich flagowych modelach.
Rewolucja w bezprzewodowym ładowaniu od Samsunga? Z pewnością ewolucja
O ile Koreańczycy nie przykładają szczególnej uwagi do szybkiego, przewodowego ładowania, to w przypadku indukcji chcą pokazać, że „aż tak źle nie jest”. Widoczna powyżej stacja EP-N6100 to nowość, która najprawdopodobniej zostanie równolegle zaprezentowana z Galaxy Note9 i Galaxy Watch. Ładowanie dwóch urządzeń z wykorzystaniem tylko jednego kabla – wciąż bezprzewodowe. Już wcześniej mogliśmy usłyszeć o tej stacji za sprawą odpowiedniego certyfikatu dla wspomnianego smartfona. Widoczna moc 25 W jest zdecydowanie większa od tego, co obecnie jest dostępne. Dzisiaj możemy kupić ładowarki o mocy 15 W, czyli wartości zbliżonej do przewodowych rozwiązań, które stosuje Samsung. Jak nie trudno się domyślić – to jest jeden z powodów, dla których Koreańczycy wciąż nie stawiają na nowsze technologie szybkiego ładowania.
Zobacz też: Explorer Edition to też Mi Band 3 – Xiaomi rozszerza ofertę.
Czy faktycznie ujrzymy moc 25 W w bezprzewodowym ładowaniu? Najprawdopodobniej nie – ta zostanie podzielona na oba urządzenia, ale to wciąż zdaje się być więcej, niż oferują dotychczasowe rozwiązania. W końcu smartwatche nie są ładowane wysokim prądem/napięciem. Dla porównania – wychwalane Dash Charge (lub już Warp Charge) to 20 W, a odpowiednik od Huawei to 22 W.
źródło: GSMArena