Auto elektryczne najechało na studzienkę. Koszt naprawy? Wartość twojego mieszkania

3 minuty czytania
Komentarze

Samochody elektryczne, czyli tzw. elektryki, może mają i wiele plusów, ale kiedy dochodzi do uszkodzenia, można zacząć szukać banku, który udzieli nam kredytu na naprawę. I choć przyznaję, że trochę przesadzam, to jednak przykład pewnego Norwega pokazuje, że wcale z prawdą aż tak się nie mijam. Co bowiem można powiedzieć w sytuacji, kiedy wymiana akumulatora zostaje wyceniona na prawie 400 tysięcy złotych, a sam samochód kosztował około 150 tysięcy? Ten przypadek skończył się jednak szczęśliwie dla kierowcy, choć jak się głębiej zastanowić, to nie do końca tak jest.

Auto elektryczne i jego naprawa – wycena z kosmosu

Miejsce najechania na studzienkę Fot. Markus Jensen-Langseth

Jak ktoś ma pecha, to i w drewnianym kościele mu cegła na głowę spadnie. Zapewne znacie to powiedzenie, które w opisywanym tutaj przypadku pasuje wręcz idealnie. Otóż Markus Jensen-Langseth, szczęśliwy posiadacz samochodu elektrycznego MG5 od zaledwie 4 miesięcy, miał pecha. Na drodze gdzie prowadzone były roboty, najechał na studzienkę kanalizacyjną, która nie była odpowiednio zabezpieczona. I nawet pomimo tego, że jechał poniżej dopuszczalnego tam ograniczenia prędkości, jedno z kół się momentalnie zablokowało, a on zmuszony został do zatrzymania się. Pokrywa włazu utknęła między kołem a pokrywą akumulatora, ale kierowcy udało się wyjechać bez wzywania pomocy drogowej. Co więcej, jego MG5 nie sygnalizowało, żeby nastąpiło jakieś uszkodzenie pojazdu.

I jak przystało na odpowiedzialnego kierowcę, Markus udał się później z samochodem do warsztatu. I tutaj czekała go bardzo niemiła niespodzianka, ponieważ szkodę wyceniono na 939 738 norweskich koron, a sam akumulator na 709 556. W przeliczeniu daje to odpowiednio prawie 411 tysięcy złotych i 310 tysięcy złotych. Dużo prawda? Szczególnie wtedy, kiedy weźmiemy pod uwagę to, że sam samochód kosztował około 340 tysięcy norweskich koron (około 150 tys. zł). Taka wycena to coś wręcz nieprawdopodobnego więc zaczęto przyglądać się sprawie. Okazało się, że ktoś popełnił błąd, ale nie przy samej wycenie, a diagnozie problemu. W uszkodzonym MG5 potrzeba wymienić tylko obudowę akumulatora, co jest o wiele tańsze (w przeliczeniu około 7500 złotych). Firma zajmująca się naprawą przyznała, że akumulatory to jedne z najdroższych części do elektryków i dość trudno zdobyć nowe, bo te trafiają od razu do produkowanych samochodów.

Zobacz też: Jak sprawdza się hybryda Opel Astra GSe? Ten samochód potrafi zaskoczyć.

Sprawa tej absurdalnej wyceny jest teraz wyjaśniania, ale samochód dalej stoi nieużywany. Markus jeździ już nowym MG5, ale w innym kolorze. Wymiana akumulatorów w autach elektrycznych może wynosić od 30 do nawet 150 tysięcy złotych, a trzeba pamiętać, że to przecież będzie czekało w końcu każdego kierowcę takiego pojazdu. Nawet jeżeli w tym konkretnym przypadku nastąpił błąd w wycenie, co nie jest takie oczywiste, to wizyta z elektrykiem w warsztacie może kosztować krocie. Jednak zainteresowanie samochodami elektrycznymi stale rośnie i to nawet w Polsce. Szkoda tylko, że w razie szkody, bardziej opłacalne może być już kupienie nowego samochodu, a to już takie ekologiczne nie jest.

Źródło: Motor

Motyw