Samochód elektryczny z Lidla

Samochód elektryczny z Lidla – prawdziwe auto z dyskontu

2 minuty czytania
Komentarze

Jeśli chodzi o środki transportu, to nietrudno było spotkać w dyskontach deski, rolki, hulajnogi, a nawet rowery i hulajnogi elektryczne. Jednak pewna niemiecka sieć sklepów postanowiła pójść o krok dalej. W ten oto sposób do oferty w Niemczech trafił  Elaris Finn, czyli samochód elektryczny z Lidla. Dokładniej rzecz biorąc, jest to dwuosobowe chińskie auto miejskie, którym można dojeżdżać do pracy, albo jechać po małe zakupy na przykład do Lidla.

Samochód elektryczny z Lidla

Samochód elektryczny z Lidla

Tak właściwie to nie jest to tyle pojazd do zakupu, a do wynajęcia w ramach czegoś na wzór abonamentu. Auto można zdobyć bez aplikacji Lidl+  269 Euro miesięcznie, chociaż dużo lepiej po nią sięgnąć i płacić tylko 222 Euro miesięcznie. Okres abonamentu wynosi jeden rok, po którym samochód elektryczny z Lidla należy zwrócić. Jeśli zamierzacie jechać do Niemiec, aby skorzystać z tej oferty, to mam złe wieści: jest ona ograniczona do 100 sztuk i termin zgłoszeń już minął.

No dobrze, ale po co to wszystko? No cóż, zakup auta elektrycznego to coś, nad czym zastanawia się wiele osób. Możliwość przetestowania takiego na własną rękę w ramach abonamentu na pewno pomoże wielu osobom dobrze się z nimi zapoznać i podjąć decyzję. Warto także zaznaczyć, że prawie wszystkie wydatki, takie jak ubezpieczenie samochodu czy wymiana opon są wliczone w abonament. Interesuje nas więc głównie ładowanie i wymiana płynu do spryskiwaczy.

Chociaż i tu jest mały haczyk: w ramach abonamentu miesięcznie można przejechać 10 000 darmowych kilometrów. Każdy kolejny kosztuje 19 eurocentów za kilometr. Dlaczego? No cóż, ma to związek ze zużyciem części i akumulatora w samochodzie. Pamiętajmy jednak, że jest to auto miejskie, a nie na długie trasy. W takim wypadku 322 kilometry dziennie raczej są poza zasięgiem przeciętnego zjadacza sznycli. To raczej zabezpieczenie przed wykorzystywaniem pojazdu niezgodnie z przeznaczeniem.

A nawet jeśli ktoś by chciał, to byłoby to raczej trudne. Otóż pojemność baterii litowo-jonowej wynosi 32 kilowatogodziny, co według producenta pozwala na przejechanie samochodem 300 kilometrów. Oczywiście w idealnych warunkach, więc dla bezpieczeństwa lepiej jest odjąć te 50 kilometrów od deklarowanej wartości. Czy zobaczymy takie coś w Polsce? Niestety, szanse są na to raczej małe. Raczej typowy klient Lidla w naszym kraju nie jest kimś, kto wydałby 1066 złotych miesięcznie na testowanie samochodu elektrycznego. Z żalem to stwierdzam, ale u nas prędzej sprawdziłby się abonament na jakiś skuter elektryczny.

Źródło: stuttgarter-nachrichten

Motyw