Zielony Robot i Użytkownik: czego się robić nie powinno

4 minuty czytania
Komentarze
androidludki

Lubimy Androida za wolność w kreowaniu naszego doświadczenia w używaniu go. Każdy użytkownik może go dostosować do własnych potrzeb, zarówno w wyglądzie, jak i w aplikacjach, które pozwalają zmieniać a także rozszerzać możliwości telefonu, czyniąc go czymś więcej, niż tylko słuchawką telefoniczną. Ilu jest użytkowników, tyle podejść i rozwiązań zastosowanych w telefonach.

Smartfon jest dziś komputerem, który mieścimy w kieszeni, i który pozwala na dostęp do sieci i naszych danych, praktycznie kiedy i gdzie chcemy. Jest to dosyć złożone urządzenie w intuicyjnym opakowaniu interfejsu, który upraszcza obsługę, skraca czas potrzebny nam na dostęp do naszych danych a także powoduje, że skomplikowane urządzenia, które kiedyś potrzebowały wykwalifikowanych ludzi do obsługi, dziś dostępne są dla mas.

Sytuacja przypomina tą, w której jeszcze kilka lat temu były komputery osobiste. Boom na nie spowodował ich dostępność dla wszystkich, także osób, dla których technologia to swoista „czarna magia”. Używali oni komputery w sposób nieefektywny, nieergonomiczny, i z punktu widzenia bardziej doświadczonego użytkownika nawet zabawny. Przykład? Wpisywanie w pole wyszukiwania Google frazę „Google”, klikanie na pierwszy link, i dopiero wtedy, gdy „właściwe Google” się załaduje, wpisanie frazy, którą chcemy wyszukać. Podobnym przykładem było traktowanie pola wyszukiwania wspomnianej już wyszukiwarki jako paska adresu, i wpisywanie pełnego adresu strony internetowej wraz z „http://” w pole wyszukiwania.

Przykłady można by mnożyć, jednakże tekst ten nie ma na celu piętnowania użytkowników. Każdy niech obsługuje swój sprzęt, jak uważa za stosowne. Jednakże, osobiście nie widzę sensu upierania się przy swoim sposobie, jeśli istnieją lepsze i wygodniejsze ścieżki i rozwiązania danych kwestii. Nie rozumiem na przykład, dlaczego niektórzy użytkownicy uważają obsługę poczty na urządzeniu z Androidem jako konieczność logowania się przy użyciu przeglądarki internetowej na swoje konto pocztowe. Są od tego aplikacje (nawet preinstalowane, nie trzeba się bawić Marketem), które nie tylko pamiętają twoje hasło, ale zapewniają pełne wsparcie konta pocztowego, a konfiguracja często ogranicza się do podania adresu i hasła, czyli mniej więcej takiej samej ilości znaków, co przy logowaniu się z pomocą przeglądarki. Dodatkowo zyskuje się opcję obsługi tego konta w trybie push, czyli otrzymywania poczty bezpośrednio na urządzenie mobilne podłączone do internetu tak szybko, jak tylko wiadomość znajdzie się w skrzynce odbiorczej, oraz skraca się czas dostępu do swojej poczty. Bardziej ciekawy jest przypadek korzystania przez androidową przeglądarkę z poczty Gmail, ale to już traktuję jako złośliwość.

Tak samo intryguje mnie korzystanie z mobilnego Facebooka (nie w wersji Zero) na Androidzie przez przeglądarkę, zwłaszcza, jeśli jest od tego oficjalna aplikacja, w dodatku całkiem wygodna, i też zainstalowana i gotowa do użycia już w momencie wyjęcia urządzenia z pudełka. Obsługa tego popularnego portalu przez aplikację daje nam lepszy dostęp do kontaktów zgromadzonych w portalu, czatu, systemu powiadomień o wydarzeniach oraz zdjęć znajomych.

Kwestią, która mnie w tym wszystkim cieszy, w dodatku ironicznie, jest źródło moich obserwacji, którym jest… komunikacja miejska. Jak ostatnia bezczelna świnia zerkam ludziom przez ramiona i sprawdzam, jak używają swoich telefonów. Cieszy mnie zaś nie fakt bycia świnią, a to, że jest co raz więcej osób używających telefonów z zielonym systemem.

Na koniec zostawiłem jeszcze jeden przykład podobnej obsługi urządzenia, która w niektórych, bardziej „nerdowskich” kręgach zakrawa o grzech ciężki; ta jednak może mieć wpływ na stan kont i wysokość rachunków. Używanie polskich znaków w wiadomościach SMS skraca jej długość ze 160 do 70 znaków, więc korzystając z nich i wysyłając więcej, niż wspomniane 70 znaków, w rzeczywistości wysyłasz, drogi użytkowniku, więcej SMS-ów i szybciej czerpiesz pakiet/więcej płacisz za wiadomości. I krzyczenie na konsultanta, przeklinanie, wmawianie komukolwiek, że nie wysłało się aż tylu wiadomości za taką kwotę, że się nie zapłaci, czyniąc współpasażerów niczemu nie winnego autobusu świadkami swych telefonicznych spazmów w niczym, ale to w niczym nie pomoże. Napisanie o tym SMSa do dziewczyny z całą masą „ogonków” też nie. Może za to uczynić drogę ciekawszą, a pewnej ostatniej świni dostarczyć tematu na felieton.

A Wy, drodzy czytelnicy, znacie jeszcze jakieś „ergonomiczne inaczej” sposoby wykorzystania zielonego robota?

Motyw