Nie czekam na Androida Oreo, a poprzednimi wersjami się ekscytowałem

3 minuty czytania
Komentarze

Dawno, dawno temu…

Ah ten Android, używam go od 2010 roku. Pamiętam ten dzień, kiedy kupiłem sobie smartfona, który miał… rozwinięty system. Różnica w użytkowaniu w porównaniu do zwykłego telefonu była diametralna. Jednak początki mojego związku z zielonym robotem nie były łatwe. W pierwszych latach życia był on bowiem bardzo niedopracowany. Lagi, spowolnienia i zacięcia zdarzały się nagminnie, nie wspominając o restartach urządzenia. Taki obraz malował się wśród wielu użytkowników korzystających ze smartfonów z Androidem. Do dysfunkcji można dodać szybki drenaż baterii, mój HTC Sensation potrafił ledwo wytrzymać pół dnia intensywnego użytkowania. Za tamtych czasów wielu korzystających z niecierpliwością oczekiwało nadchodzących aktualizacji i zmian, których zielony robot tak bardzo potrzebował.

Na zmiany czekałem z niecierpliwością!

Z biegiem czasu kolejne duże update’y powodowały, że Android stawał się coraz lepszy. Wersja 4.0 Ice Cream Sandwich to było coś, na co czekałem z niecierpliwością. Zmiana designu oraz działania systemu były znaczące. Myślę, że od tego buildu zielony robot zaczął w końcu w miarę poprawnie działać. Jeszcze bardziej funkcjonowanie systemu usprawniła wersja Jelly Bean, która również była dla mnie ważna. Pojawiło się wtedy Google Now, z którego codziennie korzystam do dzisiaj. Funkcja ta została jeszcze bardziej ulepszona, dzięki sterowaniu głosowemu na KitKat. Używałem jej w późniejszych latach na moich smartwatchu.

Jednak chyba najbardziej oczekiwałem Androida 5.0 Lollipop. To właśnie wtedy zadebiutowało Material Design, które odmieniło design systemu. Już wtedy zaczął on przypominać to, co możemy widzieć na swoich smartfonach dzisiaj. Ponadto bardzo podobały mi się powiadomienia ułożone w postaci kart, których idea przetrwała.

Na wersję 6.0 Marshmallow czekałem ze względu na rozbudowane dane dotyczące zużycia baterii i obietnice większej energooszczędności zielonego robota. Ponadto w końcu oficjalnie wsparta została obsługa skanera linii papilarnych. Wersję 7.0 na moim poprzednim smartfonie, jakim był Galaxy S7 Edge otrzymałem dopiero w marcu. Byłem wkurzony, że nastąpiło to tak późno, ponieważ po raz kolejny Nougat miał zagwarantować dłuższy czas pracy na jednym ładowaniu, na czym mi bardzo zawsze zależy.

…a Android Oreo mnie nie porywa

Wczoraj oficjalnie zadebiutował Android Oreo, jednak nie wzbudza on we mnie praktycznie żadnych emocji. Szczegółowo o debiucie i zmianach w wersji 8.0 pisał kilkanaście godzin temu Łukasz. Biorąc pod uwagę jednak moje potrzeby i upodobania, to nie oferuje mi ona niczego, za czym mógłbym szaleć (np. design, szybkość, dodatkowe „superfunkcje”). Jest mi zatem obojętne, kiedy ją otrzymam. Może to być początek 2018 roku, co w przypadku Samsunga jest prawdopodobne. Zastanawiam się czy powoli nie wyrastam z szaleństwa za kolejnymi wersjami, czy po prostu Oreo jest zwyczajnie za „słabe” jeżeli chodzi o wprowadzone nowości. Pewnie dla wielu z Was zmian jest od groma, ja jednak nie potrafię znaleźć ani jednej nowości, która spowodowałaby, że zacząłbym się wkurzać na długi czas oczekiwania na aktualizację.

Motyw