To nie aparat robi z Ciebie fotografa

7 minut czytania
Komentarze

Jeszcze do nie tak dawna istniało kilka mitów związanych z fotografią mobilną. Jednym z nich była teoria, że „im więcej megapikseli, tym lepiej”. Mieliśmy co prawda w historii smartfonów przypadek, kiedy to w erze matryc wysokich rozdzielczości pewien producent poszedł w 4 megapiksele, ale uznajmy to za wyjątek. Myślę, że dziś większość z nas już nie patrzy na suche liczby, raczej rozgląda się za testami, opiniami czy przykładowymi zdjęciami robionymi danym telefonem.

Jest jednak jeden mit, z którym walczę do dzisiaj. Chodzi oczywiście o przeświadczenie, że trzeba mieć dobry aparat w telefonie, żeby robić świetne zdjęcia. No przecież coś w tym musi być, skoro jedną z kluczowych funkcji, którą się widocznie usprawnia z roku na rok przy flagowcach jest aparat. To musi przecież oznaczać, że im starszy sprzęt lub co gorsza sprzęt z niższych półek cenowych, musi robić gorsze zdjęcia. Nie jest to kłamstwo, ale nie jest to też w całości prawda. Aparat to potencjał i przy słabszych umiejętnościach nawet najnowszymi super-smartfonami zrobimy nieciekawe czy wręcz popsute zdjęcia. Znam też osoby, które świetnie fotografują mobilnie, ale z przyczyn finansowych/z uwagi na priorytety jeszcze do niedawna korzystały z flagowców sprzed 4 czy 5 lat.Można powiedzieć, że przeciętny już, jak na obecne standardy, aparat im nie przeszkadza.

Miałem setki okazji testować niemal wszystkie flagowe smartfony, ale też mniej lub bardziej ciekawe urządzenia ze średniej i najniższej półki. Czasem zaskakiwały swoimi możliwościami fotograficznymi, czasem zawodziły, po innych było dokładnie wiadomo czego się spodziewać. Z zasady po nieflagowych smartfonach nie spodziewam się nigdy żadnych rewelacji, zdarza mi się dzięki temu miło zaskoczyć. Wiadomym jest jednak, że takimi smartfonami nie zdziałamy cudów w trudniejszych warunkach oświetleniowych.

Jednym z moich zadań było sprawdzenie w boju aparatu w smartfonie Alcatel Shine Lite. Uznałem to za wyzwanie. Co jesteśmy w stanie z tego wycisnąć? Sprawdziłem to zabierając Shine’a na kilka wyjazdów obfitujących w różne warunki pogodowe, oświetleniowe i kolorystyczne.

Zacznijmy od pochmurnej Warszawy, a jak Warszawa to i Pałac Kultury i Nauki.

Gdy w grę wchodzą chmury, lubię zastosować efekt dramaturgii w Snapseed, który wyróżnia konkretne kształty. Jednak w aparatach w tańszych smartfonach łatwo w ten sposób o wywołanie nowych lub dodatkowych szumów. Z Alcatelem Shine Lite nie było większych problemów, ale i tak warto wykorzystać w tym przypadku do zakrycia tych defektów opcję zanikania (ang. Fade) np. we VSCO. Efekt ten przykrywa zdjęcie delikatną mgłą, tuszując w tym wypadku niektóre niedoskonałości (np. szum). Efekt końcowy?

Zajrzyjmy do Katowic. Tutaj mamy ujęcie blisko Spodka, w fatalnych warunkach oświetleniowych. Jest ciemno, mamy trochę rozmazujących się świateł i pewien brak szczegółów. Co możemy zrobić z tym pozornie nieudanym zdjęciem?

Najłatwiej byłoby pójść w czerń i biel, jak w poprzednim przykładzie. Można jednak uwydatnić tu kilka kolorów i zniwelować efekt rozmazanego na całej fotografii światła. M.in. w takim wypadku lubię skorzystać z filtru nr 04 w VSCO. Zabawa ekspozycją, czyli odpowiednim naświetleniem zdjęcia, nie przyniesie tu żadnego efektu – przy tak trudnych warunkach oświetleniowych eksperymentowanie tym parametrem uwidoczni tylko szumy i brak szczegółów. Natomiast delikatną saturacją (nasyceniem kolorów) można podbić kilka kolorowych punktów widocznych na dalszym planie. Pozostałe suwaki w VSCO przysporzą nam tylko niepotrzebnych artefaktów, ale moim zdaniem pomóc może naniesienie nieco fioletowego odcienia (ang. Tint), które akurat kojarzy mi się z tym miejscem.

Powrót z Katowic, dworzec, Pendolino. Wychodzi tu szczegółowość aparatu Shine Lite w niezłych warunkach oświetleniowych, ale też nieradzenie sobie z przepalonym niebem i kontrastującą z nim ciemnością.

Zaczynamy od dodania nieco dramaturgii i nasycenia w Snapseed.

I znowu wystarczyłoby nałożyć dowolny czarno-biały filtr, żeby cieszyć się przyzwoitym efektem, ale zbyt dużo tu kolorów, by je marnować. Znalazłem więc niezbyt agresywny filtr nie wywołujący żadnych artefaktów, delikatnie podbiłem kolory i nieco przyciemniłem obraz za pomocą suwaka Exposure. Ponieważ zdjęcie było jednak robione na szybko, to układ obiektów nieco się przekrzywił. Trzeba było więc jeszcze poprawić symetrię. Czasami wystarczy zwykły obrót, czasem wymagana będzie (tak jak tutaj) poprawa perspektywy horyzontalnie lub rzadziej wertykalnie. Nie zawsze jest to w ogóle możliwe.

Przenieśmy się teraz na stoki Białki Tatrzańskiej. Co się dzieje na poniższym zdjęciu? Jest śnieg, sypie śnieg i mamy perspektywę osoby prowadzącej skuter. Zdjęcie wyszło jak najbardziej poprawnie, ale można jeszcze poprawić kilka rzeczy.

Do tego wystarczy nam Snapseed i zwykła funkcja „dostosuj” gdzie znajdziemy szereg podstawowych i przydatnych funkcji edycji. Podbijamy jasność, która nie szkodzi w przypadku śniegu z racji jego białego koloru, a pomoże nam nieco z przyciemnionym skuterem na pierwszym planie. W minimalnym stopniu podbijamy kontrast i „szalejemy” z funkcją atmosfery, która uwypukli ślady na śniegu, wyróżni oddalone w tle drzewa, a samo zdjęcie nabierze więcej charakteru.

Następne zdjęcie nie było łatwe do zrobienia. Potrzebowałem kilku powtórek i upewnienia się, że nie wyjdzie rozmazane. Udało się tylko jedno, ale za to jakie – mamy grę świateł, odbicia i jasno oświetlone domy spowite ciemnością nocy. Wiele elementów jest tu zbyt ciemnych i mało szczegółowych, wychodzi tu kolejna wada aparatu telefonu, który nie kosztuje nawet tysiąca złotych. Jednocześnie i tak byłem pod wrażeniem, jak sobie poradził z taką sceną.

W Snapseedzie wystarczy właściwie pobawić się nieco atmosferą. Oprócz tego można by było dodać efekt zanikania, ale popsuje on atmosferę. Szumy były nieuniknione, ale to niska cena w zamian za uzyskane ciepło bijące ze zdjęcia.

Teraz z kolei patrzycie na The Gherkin w Londynie, ikoniczną strukturę sięgającą 180 m wysokości. Nie udało mi się zrobić dobrych zdjęć na jego szczycie, ale sam wieżowiec też jest atrakcyjny. No, ale to Londyn, jest więc pochmurno i szaro.

Z pomocą przychodzi ponownie Snapseed, w którym to podbijamy jasność, kontrast i nasycenie. Pozbywamy się szarego nieba i wyróżniamy odbicia w oknach oraz gdzieniegdzie widoczne kolory.

Na koniec mamy łatwą do zepsucia londyńską panoramę. Gdzie leży problem? Oczywiście w tym, że nic nie jest odpowiednio doświetlone z uwagi na pochmurną pogodę. Filtry najczęściej przyciemnią to, co już jest ciemne, rozjaśnienie przysporzy nieco szumów.

O dramaturgii w Snapseed zapomnijmy, nie chcemy ziarna – tym razem to się nie uda. Możemy podbić w szczegółach struktury, podbić nieco temperaturę i nasycenie.

Na tym moglibyśmy zakończyć, ale teraz jak już chmury nie będą przeszkadzać filtrom – skorzystamy z VSCO. Wybrałem ten z oznaczeniem F3 – nie za ciemny, nie za jasny, dość ciepły. Delikatnie rozjaśniłem zdjęcie i… to wszystko.

Różnica względem oryginału jest spora, prawda?

Mówi się, że najlepszy aparat to ten, który mamy właśnie przy sobie i ja się tego trzymam. Nie musi być to smartfon z najwyższej półki, choć oczywiście nim najłatwiej zrobić dobre zdjęcie. Gdy weźmiemy pod uwagę cenę, aparat Alcatela Shine Lite daje radę. Korzystając z dodatkowych trików, jakie Wam wymieniłem powyżej, można uzyskać naprawdę ciekawe efekty.

Materiał postał we współpracy z Alcatelem.

Motyw