Hej, po co oszukiwać? Jak łatwo zabić zabawę w Pokemon Go

3 minuty czytania
Komentarze
pokemon-go-ban

Jedni grają w Pokemony, bo kojarzą ten tytuł z okresem dziecięcym, drudzy szukają stworków, bo po prostu spodobała im się idea gry, a jeszcze inni stają się mistrzami. Niestety, mistrzami oszustwa, bo wszystko wykonują siedząc przed komputerem. I jak tu się bawić, kiedy inni psują naturę rywalizacji?

Nie przepadam za nieuczciwością w rozgrywkach. Od czasów szkolnych próbowałem się temu przeciwstawiać, lecz to walka z wiatrakami. Zawsze znajdzie się ktoś, kto za nic będzie mieć przyjęte reguły i zacznie grać według własnych zasad. Ostentacyjnie i arogancką pewnością siebie. Tak jak robią to gracze Pokemon Go spędzający czas przed komputerem bądź korzystający z tzw. fake GPS. Taka forma łapania stworków wymaga pewnego przygotowania, lecz poświęcając kilkanaście minut na konfigurację odpowiednich programów, można zaoszczędzić godziny chodzenia po mieście i gonienia za wirtualną rzeczywistością.

Dokładnego poradnika przedstawiać nie będę, zainteresowani pewnie już wiedzą, a jeśli nie, to mam nadzieję, że ten wpis nie zainspiruje ich do zmiany stylu gry. W skrócie: instalujemy emulator Androida na PC, Pokemon Go oraz aplikację do oszukiwania GPS. Tym sposobem jesteśmy w stanie łapać stworki na całym naszym osiedlu, w każdym sąsiednim mieście, ba, nawet na całym świecie i to bez ruszania się z domu. Tylko po co? Pokemon Go wyrabia łydki, a leżenie przed ekranem modeluje naszą sylwetkę w kierunku maskotki Michelin.

pokemongo_sdr_featured

Jeśli ktoś chce zostać Mistrzem Pokemon to znaczy, że kierują nim pewne ambicje. Jeśli ktoś gra w produkcję Niantic Labs to znaczy, że spodobała mu się forma wymagająca wyjścia z domu i poszukania na własną rękę różnych gatunków. Jeśli ktoś chodzi po mieście ze smartfonem w ręku znaczy, że zrozumiał ideę, jaką przekazuje nam twórca. Ale co zyskuje gracz, który nabija poziomy, zdobywa rzadkie Pokemony i chwali się swoim „sprytem” w Sieci? Wiadro pomyj na głowę.

Kolejnym problemem podważającym sens i uczciwą rywalizację w Pokemon Go jest handel kontami na portalu aukcyjnym. Można znaleźć mnóstwo ofert za kilkanaście-kilkadziesiąt złotych, które z miejsca gwarantują nam poziom, na którego zdobycie trzeba poświęcić co najmniej kilka godzin spaceru i walk na arenach. Czy to naprawdę taka frajda odbierać samemu sobie sens gry i jeszcze za to płacić? A mówią, że mamy kryzys…

drone.0.0

Czekam na wybór metody walki z oszustami przez Niantic. Do tej pory były to wyłącznie bany na okres kilku godzin. Naprawdę? Oszustwa dokonywane na całym koncie i wpływające na zabawę innych graczy karane na godzinę? Ostatnio pojawiły się słuchy, że tacy użytkownicy staną się duchami. Przestaną móc korzystać z Poke Stopów, walczyć na arenach i łapać Pokemony. Brzmi dobrze, pozostaje kwestia złapania wszystkich cheaterów. I rozpoczęcia fali banów. Swego czasu Microsoft stosowało je na graczach Xbox 360 i szybko nabrano refleksji.

Nie hejtuję nikogo, podważam jedynie sens zabawy oszukując i trafiając na oszukujących. Są różne inne metody, które sprawdzają się w Pokemon Go. Balansują one na granicy dobrego smaku, lecz wykorzystują wyłącznie mechanizm gry i jego małe luki. Można na przykład przywiązać telefon do psa. Zwierzak się wybiega, a nam szybciej wykluje się jajko. Można również na dzień dobry zdobyć Pikachu odrzucając początkowe propozycje, jak i zmaksymalizować ilość wpadającego doświadczenia poprzez sprytne użycie „Szczęśliwego Jajka”.

whos-a-good-pokmon-trainer-your-dog-is

Bo jak się bawić to na jednych zasadach, a wszelkich cheaterów wyeliminować. Bądź zapewnić im osobny serwer. Ciekawe, jak dużą wtedy czerpaliby satysfakcję ze swoich poziomów. Kiedy jeden byłby klonem drugiego. HF&GL!

Motyw