Cieszę się, że chińscy producenci zostają u siebie – ceny smartfonów w Polsce są coraz wyższe

4 minuty czytania
Komentarze
ceny smartfonow

Pewnie! Ameryki tym tekstem nie odkryję i sam już na wstępie otwarcie to przyznaję. Również nie zmieni się polityka cenowa na polskim rynku w dziale „Smartfony”, jak i to, że następny iPhone będzie kosztować tyle, co używany samochód. Ale ponarzekać zawsze można. A jak się narzeka i śledzi zagraniczne rynki to jest jeszcze ciekawiej.

Ceny tegorocznych flagowców są naprawdę wysokie

Topowe modele producentów zawsze kosztują więcej niż przedstawiciele średniej półki. Tendencja zaczyna być jednak wzrostowa i kwota, jaką należy uiścić przy kasie za najnowszego smartfona potrafi sięgnąć nawet kilku tysięcy złotych. Moje zestawienie psuje nieco HTC, gdyż w dalszym ciągu tajwański producent nie podał informacji ile woła za swój model z górnej półki. Chociaż w tym przypadku to gorzej dla niego.

  • Samsung Galaxy S7: 3199 złotych
  • Samsung Galaxy S7 edge (+ Gear VR): 3599 złotych
  • LG G5 (+ słuchawki): 2899 złotych
  • Sony Xperia X (nie mylić z X Performance): 2600 złotych
  • HTC 10 Lifestyle (to zdecydowanie nie jest flagowiec): 2999 złotych
  • Huawei P9 (+ karta pamięci 128 GB): 2399 złotych
  • Huawei P9 + Huawei Watch: 3199 złotych

Tyle wystarczy, by zobaczyć, że posiadanie najnowszego smartfona w Polsce wcale nie jest takie łatwe. Nie będę się teraz jednak rozwodzić nad płacą minimalną, średnią pensją brutto, 500+ i humanistycznymi studiami. Zadam po prostu pytanie Wam: co sądzicie o takim wzroście cen?

Najbardziej zaskakujące w tym zestawieniu są jednak modele, które są po prostu mniejszymi braćmi flagowców, a kosztują horrendalne pieniądze. O ile HTC się zawsze ceniło i między innymi jest to jeden z powodów, dlaczego firma boryka się z problemami finansowymi, o tyle boję się wyceny przez Sony modelu X Performance.

Za jakość się płaci, taa

Nie twierdzę, że smartfony wykonane są źle. Wręcz przeciwnie, duża część z nich cechuje się podobną jakością. Co więcej, gołym okiem widać u producentów upodobanie do metalowej obudowy, a to znaczy, że aluminium traci już na wyjątkowości i skojarzeniem z segmentem premium. Mimo to cena tych urządzeń nie spada i często za modele ze średniej półki znanych i dużych producentów z oficjalną dystrybucją w Europie przychodzi zapłacić nawet 2000 złotych. Pytanie tylko: czy na pewno będzie to dla nas dobra inwestycja?

Dla przykładu mój znajomy, posiadacz jednego z flagowych modeli zamkniętych w metalowej obudowie już chyba zapomniał, jak wygląda jego smartfon. Po prostu włożył go w pancerny, gruby i mocno dociążający telefon case – nie tylko stracił na wyglądzie, ale również pozbawił się lekkości i przyjemnego wyprofilowania słuchawki. Ilu z Was schowało swoje urządzenia do jakiegoś etui?

A w Chinach można taniej, równie dobrze i zawsze z zaskoczeniem

To nie akapit pod tytułem: nie kupujcie u nas, sprowadzajcie z Chin! To tylko luźne spostrzeżenie tego, jak bardzo mylące jest dla nas pochodzenie smartfona. To, że producent nie oferuje oficjalnej dystrybucji na przykład w Polsce nie świadczy o złej jakości, świadczy po prostu o oszczędności – zarówno jego, jak i naszej. Już kilkukrotnie pisałem Wam o sprowadzaniu urządzeń mobilnych oraz akcesoriów z Państwa Środka. To żaden problem.

Chińscy producenci pokroju Xiaomi czy Meizu zdobyli serca użytkowników. Zwłaszcza widać to po popularności tego pierwszego, gdyż jego oferta jest na tyle pokaźna, że każdy znajdzie coś dla siebie – od kompaktowych rozmiarów po olbrzymie przekątne. Z ceną zawsze kilkukrotnie niższą, a jakością wykonania niewiele odbiegającą. Na pewno nie na tyle, by dopłacać za nią kilkaset złotych.

Również i budżetowe słuchawki pochodzące z Chin dają radę. Oczywiście można narzekać na wsparcie (aczkolwiek niektórzy producenci potrafią zaskoczyć), można narzekać na jakość komponentów i strach przed padnięciem (ale umówmy się, że za 300 złotych nie można oczekiwać odporności na czołg – wszak i tak dostajemy za tę kwotę więcej niż w Polsce), można też narzekać na chiński soft. I chyba w tym ostatnim leży największy problem.

Tak czy siak, czekam na rozwój sytuacji

Tym samym czekam na Samsunga Galaxy Note 7. Urządzenie to zapowiada się rewelacyjnie (och, ileż razy już to powtórzyłem!), a zastosowane gadżety, mimo iż używane raczej pokazowo a nie na co dzień, robią wrażenie. I nawet, jeśli zobaczę cenę 4000 złotych – nie będą hejtować. Będę się po prostu zastanawiać, kiedy natrafimy na granicę.

Motyw