Akumulatory to największa zmora dzisiejszych czasów. Szczególnie tyczy się to mobilnego rynku. Tak naprawdę kilka godzin pracy dla większości smartfonów oznacza koniec energii i konieczność szukania gniazdka czy też podłączenia urządzenia do powerbanka. Producenci starają się jakoś temu zaradzić, ale mam wrażenie, że robią to zbyt… nieśmiało.
W cyklu „Tworzymy idealnego smartfona” przy pierwszej próbie doboru pojemności akumulatora do 5-calowego wyświetlacza zaskoczyliście mnie, gdyż wartość 4000 mAh okazała się za mała. Dopiero drugie podejście, gdy umieściłem w ankietach zdecydowanie większe liczby okazało się, że gdzieś ta granica jest i stanęło na 4500 mAh chociaż warto pamiętać, że znaleźli się także chętni na 10 Ah, a i pewnie i więcej, gdybym tylko uwzględnił większe wartości.
Zostając jeszcze przy wspomnianym cyklu warto zauważyć, że nasz idealny smartfon to ewidentny, flagowy model, którego w takiej specyfikacji próżno szukać na mobilnym rynku. Czemu? Głównie przez pojemność akumulatora. Zauważcie, że żaden producent nie stara się stworzyć swojego reprezentacyjnego telefonu z ogromnym ogniwem. Jak możemy zauważyć w ciągu ostatnich kilku lat jest wręcz przeciwnie i z generacji na generację wartość opisująca akumulator nawet maleje.
Najlepszym przykładem są koreańskie firmy. Samsung Galaxy S6 w stosunku do swojego poprzednika miał o 250 mAh mniejszy akumulator w stosunku do Galaxy S5. Dopiero teraz, w Galaxy S7, widać znaczący postęp na papierze. Jednak ten w testach jest on niezauważalny. W takim razie zajrzyjmy do LG i tak oto G5 również ma mniejszą baterię niż w G4, chociaż w tym wypadku jest to „tylko” 200 mAh.
W takim razie co mają zrobić osoby, które potrzebują długiego czasu pracy smartfonu na jednym ładowaniu? Przykład Galaxy S7 pokazuje, że nie tylko pojemność się liczy, ale trudno ukryć, że ma ona ogromne znaczenie. Mimo wszystko szukanie inteligentnego telefonu spełniającego powyższe kryterium wyklucza wszystkie popularne, flagowe modele. Po prostu trzeba rozglądać się wśród słabszych urządzeń.
Półkę niżej znajdziemy już sporo przykładów poczynając od testowanego przez nas Asusa Zenfone Max czy też Xiaomi Redmi 3 czy też Note 3. Ten ostatni jest w stanie wytrzymać nawet 8 godzin nieprzerwanej pracy. Jednak wydajnością i ogólnymi możliwościami ustępuje flagowym smartfonom. Pojawia się pytanie: czemu?
Odpowiedzi jest kilka. Przede wszystkim producenci mogą uważać, że lepsze układy są bardziej energooszczędne i coś w tym jest. Skoro smartfon pozwala na dzień mieszanej pracy bez ładowania to firmy nie pakują większych akumulatorów. Kolejna wersja wydarzeń: design. Gdzieś tę pojemność trzeba zmieścić, a to może kłócić się z wyglądem, który również jest bardzo istotny we flagowych smartfonach.
W takim razie czy model z najwyższej półki może wytrzymać nawet tydzień na jednym ładowaniu tak jak to miało miejsce ze starymi, pancernymi Nokiami? Oczywiście, że tak, ale należy wyłączyć dosłownie wszystkie funkcje „smart”. Mimo wszystko chodzi o rozwój, a nie cofanie się do ery, gdy telefon służył tylko i wyłącznie do dzwonienia oraz pisania wiadomości tekstowych.