jak działa czytnik linii papilarnych ultradźwiękowy

Dlaczego przestrzegam wszystkich znajomych przed korzystaniem z czytnika linii papilarnych?

6 minut czytania
Komentarze
fingerprint-sensor-glowna

W świecie technologicznych gadżetów i spopularyzowanej cyfryzacji wymaga się od nas zakładania tysięcy wirtualnych kont. Każdy serwis informacyjny, na który wchodzimy, zachęca nas do zalogowania, przed przeczytaniem najświeższych nowinek z kraju i zagranicy. Subskrybowania. Połączenia z kontem na Facebooku czy Google+. A żeby uzyskać dostęp do wszystkich z tych usług, wymagane jest użycie… hasła.

I jest to rzecz naturalna i wydaje się dziś – niezbędna. Miliony gigabajtów danych, które krążą sobie po sieci, muszą być przecież odpowiednio zabezpieczone. Hasło do poczty mailowej, portalu społecznościowego, witryny sklepowej, ulubionego forum. Najczęściej niezbyt skomplikowane i przewidywalne – trzeba je wszystkie jakoś przecież spamiętać. Albo wybierać zawsze jeden wariant z tą samą kombinacją znaków.

lock-patterns-594233

Do czego zmierzam? System zabezpieczeń naszych danych uległ stopniowemu pogorszeniu. Sztandarowymi dzisiaj hasłami są: „haslo12345” „dupa123” albo „12345qwerty”. Tak niski poziom oryginalności powoduje bardzo poważne zagrożenia, którym, przynajmniej według deklarowanej ideologii, postarano się wyjść na przeciw. Tak (teoretycznie) narodził się pomysł spopularyzowania czytników linii papilarnych.

Zastosowanie w elektronice sensorów linii papilarnych nie jest nowe. Producenci sprzętu komputerowego stosowali go już wcześniej w wielu laptopach (na przykład HP Elitebook) – jednak bez większego powodzenia. Gadżet spopularyzowały dopiero telefony komórkowe, później Smartfony i na końcu iPhony, dzięki którym rozwiązanie faktycznie się przyjęło. Dziś co raz więcej urządzeń otrzymuje wbudowane czytniki, służące do autoryzacji, bądź identyfikacji właściciela przedmiotu.

W przyszłości spodziewam się, że większość, jeżeli nie prawie wszystkie smartfony, będą wyposażone w tę funkcję. Dużo łatwiej jest nam przesunąć palcem, w celu odblokowania ekranu, niż zapamiętywać hasło i za każdym razem je wpisywać. Jest to wygodne i bardzo przydatne, gdy chcemy zaoszczędzić czas. Naturalnym więc krokiem było wymyślić coś, co zwiększy zabezpieczenia, jednocześnie skracając długość operacji. Ale czy na pewno osiągnięto w tej kwestii sukces?

fingerprint-12312131

Jak to jest z tymi, tak zwanymi zabezpieczeniami biometrycznymi? Czy występuje realne zagrożenie korzystania z nich? I czy jeśli tak, to czy mamy w ogóle świadomość tego, jakie konsekwencje mogą za sobą nieść?

Przede wszystkim problem nie jest jednoznaczny. Przekonany jestem co do tego, że w przypadku tak personalnych i osobistych danych (unikatowych dla każdego człowieka!)  realne zagrożenie istnieje zawsze. Przede wszystkim dlatego, że nieodpowiednie obchodzenie się z nimi może doprowadzić do katastrofy. Natomiast w kwestii świadomości – tu już nie mam wątpliwości – nie mamy jej wcale. O czym świadczy olbrzymi wzrost zainteresowania tą „nowością” na rynku urządzeń mobilnych.

Zastanawialiście się kiedyś jak działa skaner linii papilarnych? To urządzenie zawierające w sobie wiązkę światła zdolną do precyzyjnej rejestracji obrazu. Obrazu – powtórzę. Dopiero następnie program dane koduje. Żeby więc z ekranu blokady przejść do codziennych czynności na naszym smartfonie, urządzenie musi porównać przykładany odcisk palca z tym już zapisanym. W jaki sposób? Nakładając na siebie zapamiętany obraz z tym właśnie pobranym. Umożliwia to dwie rzeczy.

fingerprint-scan-black-e1376214852899

Pierwszą z nich jest fakt, że dane o naszych liniach papilarnych urządzenie gdzieś musi przetrzymywać. Najbezpieczniejszą formą wydaje się wtedy konto producenta systemu, bądź urządzenia. Zakładając, że to będzie smartfon na Androidzie – dane zakodowane zostaną w urządzeniu i na naszym koncie Google. Paradoksem byłoby więc logować się również na nie za pomocą czytnika. Więcej – w takim razie tradycyjnego hasła i tak się nie pozbędziemy. Pamiętajmy też, że Google na pewno dane o nas cierpliwie zbiera – i wkrótce będzie wiedzieć o nas dosłownie wszystko.

Drugą sprawą jest niebezpieczeństwo wynikające z działalności hakerów. Skoro czytnik zczytuje z naszego palca dane w sposób laserowy, konwertując tym samym w odpowiedni sposób obraz, to gdzieś, chociaż przez ułamek sekundy, musi pojawić się plik za to odpowiadający. Bywały już smartfony, które plik z odczytem zapisywały w formacie .bmp (bitmapa) wewnątrz systemu. Plik .bmp – który wystarczy skopiować i przekleić.

Jeżeli więc haker wykorzysta ten fakt i wykryje lukę – stanie się posiadaczem naszych najbardziej poufnych danych na świecie. Linie papilarne nie mogą wystąpić u dwóch ludzi na ziemi, są unikatowe i niepowtarzalne. Dlatego też wytworzyło się przekonanie, że poprawna weryfikacja linii papilarnych=obecność osoby upoważnionej. Aż chciałoby się rzec:

nic bardziej mylnego

(…) ponieważ nie do końca jest to prawda. Już teraz mamy taki stopień zaawansowania technologicznego, że zdolni jesteśmy nałożyć specjalną warstwę na palec, na którym następnie odbijemy wybrane odciski palców. Operacja z całą pewnością kosztowna i trudna – ale możliwa. Jeżeli więc ktoś raz pozyska nasze odciski palców – korzystanie z czytnika linii papilarnych już nigdy nie będzie bezpieczne. Dlaczego?

Fachowo mówiąc – dermatoglifów, czyli tego charakterystycznego układu bruzd na skórze dłoni i stóp – zmienić nie możemy. Hasło owszem. Z tego względu stajemy się bezradni w przypadku ich kradzieży. Należy więc bardzo dokładnie dbać o odpowiednie ich zabezpieczenie.

haker

Więcej – Grupa Chaos Computer Club, uważana za stowarzyszenie największych hakerów w Europie, udowodniła, że jest w stanie łatwo złamać sensor linii papilarnych. Jedyne co muszą mieć w posiadaniu to parę zdjęć dłoni. Za ich pomocą są w stanie odtworzyć cały układ i dostać się do naszych danych. A tych, za pomocą czytnika, chronimy coraz więcej.

W przyszłości z pewnością wykorzystamy omawiany gadżet do płatności, logowania, identyfikacji, czy autoryzacji. Dopóki więc ktoś bardzo mądry i obeznany w temacie nie udowodni mi, że moje dane są bezpieczne, wymieniając przy tym idące za tym przesłanki – dopóty odpuszczam sobie korzystanie z sensora linii papilarnych. W moim przekonaniu obecna polityka tego bezpieczeństwa mi nie zapewnia. Ma być szybko i efektownie. Ale czy efektywnie?

Pomijam już sytuację, w której chcemy pożyczyć na chwilę zaufanej osobie telefonu w ważnej sprawie – jeżeli ekran zgaśnie, smartfon stanie się dla niej bezużyteczny. To ryzyko, na które przystajemy. Nie będę też pisać, że ktoś, kiedyś, komuś bardzo bogatemu rękę odrąbie – bo to już niepotrzebne sianie fermentu i spora przesada. Niemniej, musimy mieć się na baczności, udostępniając gdziekolwiek nasze linie papilarne – to nie ulega wątpliwości.

Mało kto dziś już korzysta z płatności telefonem, zatem technologiczna nowinka służy nam głównie do odblokowania telefonu. Osobiście nie uważam więc, że obecnie mamy aż tak ważne rzeczy do ukrycia w telefonie, by zabezpieczać je liniami papilarnymi. Szanujmy je, ponieważ innych nie dostaniemy!

Motyw