Szkolna strzelanina w Teksasie

Szkolna strzelanina w Teksasie – winne gry, bo co innego?

5 minut czytania
Komentarze

Szkolna strzelanina w Teksasie wstrząsnęła całym cywilizowanym światem. Większość jej ofiar stanowiły niewinne dzieci, które nawet nie miały związku ze sprawcą. Na chwilę pisania tego tekstu mowa jest o nawet 21 ofiarach śmiertelnych. Okazuje się, że ciała ofiar nawet nie ostygły, a już zaczęły się pojawiać pierwsze sugestie, że związek z całym zajściem mogą mieć gry komputerowe. Dlaczego? Otóż sprawca był fanem serii Call Of Duty.

Szkolna strzelanina w Teksasie – winne gry

Szkolna strzelanina w Teksasie - winne gry

Odcinając się od tragedii, a skupiając na doniesieniu o grach: trzeba przyznać, że głosy te i tak pojawiły się dość późno i… nieśmiało. Jeszcze kilka lat temu sam fakt, że w domu mordercy znajdowała się jakaś gra, lub konsola było dowodem na to, że sprawca zabijał, bo grał. Teraz zaś stwierdzenie to nie padło jeszcze wprost, chociaż delikatna sugestia pokazuje się już nawet w tytułach. Dobrym przykładem jest tu serwis timesnownews.com, którego tytuł brzmi:

‘A fan of shooting game Call of Duty… had an aggressive streak’: What we know about Texas school shooter.

Co można przetłumaczyć na:

’Fan strzelanki Call of Duty… miał agresywną naturę’: Co wiemy, o strzelcu w szkole w Teksasie.

Mimo to w samym tekście nie pada jednoznaczne stwierdzenie, że zabijał, bo gra. W sumie nie musi: sugestia została już mocno osadzona w tytule. Zwłaszcza że wiele osób ogranicza się tylko do nagłówków. 

Szkolna strzelanina w Teksasie – gry nie powodują przemocy

Szkolna strzelanina w Teksasie - winne gry
Nawet tak brutalne, jak Postal 2.

Pewnie dość szybko temat wpływu gier na wzrost przemocy zostanie rozwinięty. Warto więc już na początku to wyjaśnić: nie ma najmniejszych dowodów na to, że gry powodują wzrost przemocy. Owszem, istnieją pewne badania, które zdają się to sugerować. Te jednak nie wytrzymują dowodu ostatecznego: metaanalizy. Czym ona jest dokładniej? 

Zobacz też: Gry czynią z nas morderców? Tak twierdzi były wiceprezydent USA

Otóż w dużym skrócie metaanaliza to nie badanie naukowe, a analizowanie szeregu badań, które opiera się na analizie danych uwzględnionych w badaniach, jak i ich wynikach, oraz poddanie ich wnioskowaniu statystycznemu. Pozwala to ocenić, czy wyniki w poszczególnych badaniach nie zostały przez coś zaburzone, jeśli widać duże różnice we wnioskach. Jeśli chodzi o metaanalizę dotyczącą wpływu gier na wzrost przemocy i innych negatywnych cech, to wnioski są następujące:

Ogólnie rzecz biorąc, badania podłużne nie wydają się potwierdzać istotnych długoterminowych związków między agresywnymi treściami w grach a agresją wśród młodzieży. Korelacje między agresywną treścią gier a agresją młodzieży wydają się być lepiej wyjaśnione przez słabości metodologiczne i efekty oczekiwań badaczy, niż rzeczywiste efekty w świecie rzeczywistym.

Oczywiście, jeśli ktoś ma mimo to wątpliwości, to może się zapoznać z całością dokumentu umieszczonego na stronie Royal Society Open Science.

Szkolna strzelanina w Teksasie – jeśli nie gry, to co?

Warto tu przedstawić wszystko, co na chwilę obecną wiadomo na temat mordercy dzieci:

  • Nie tylko dzieci były jego ofiarami. Według Departamentu Bezpieczeństwa Publicznego Teksasu strzelec podobno zastrzelił swoją babcię przed przeprowadzeniem masowej strzelaniny w szkole podstawowej.
  • Niektórzy współpracownicy twierdzili, że sprawca  wysyłał nieodpowiednie SMS-y do współpracownic.
  • Przed śmiertelnym atakiem sprawca napisał na Instagramie do pewnej kobiety wiadomość o swoich planach dotyczących masowej strzelaniny.
  • Sprawca już w szkole był samotnikiem i miał skłonności do agresji. Był ofiarą znęcania się z powodu swojej postury, wyśmiewano go za jego ubiór i noszenie eyelinera.
  • Jeden z sąsiadów usłyszał, jak sprawca w dniu ataku pokłócił się z babcią i powiedział, że był zły, że nie ukończył szkoły.

Podsumowując: mamy do czynienia z rozchwianą ofiarą przemocy psychicznej, która miała pretensje do swojej babci, oraz do świata jako takiego za to, że nie ukończyła szkoły. Próba dołączenia do tego gier komputerowych ma tyle samo sensu, co stwierdzenie, że pił herbatę i to mogło wywołać chęć mordu.

Gry są winne, bo… tak najłatwiej

Szkolna strzelanina w Teksasie - winne gry

Ten człowiek był potworem, co nie ulega wątpliwości. Możliwe jednak, że się nim nie urodził, a się stał. Chociażby z powodu bycia ofiarą prześladowań. Jako słaby i dręczony mógł zechcieć sam zadziałać na słabszych od siebie z perspektywy siły. W końcu małe dzieci są słabe, a broń palna mogła dać jego skrzywionemu umysłowi poczucie potęgi. Taka narracja jest jednak mało wygodna. Sprawia, że prześladowcy mordercy stają się niejako współwinni — tak samo, jak wszyscy ci, którzy ignorowali jego sytuację.

Zobacz też: Kolejne badania to potwierdzają – gry nie zamieniają ludzi w morderców

Jeśli jednak winę zrzuci się na gry, to nagle wszyscy mają czyste ręce: zabił, bo grał. Winni są co najwyżej producenci gier, czyli osoby, których nikt w danym środowisku niemal na pewno nie zna. Największym problemem nie jest tu jednak to, że niewinne źródło rozrywki jest oczerniane: gracze i tak się tym już nie przejmują. Problem leży w tym, że główne źródło problemu jest ignorowane. Do ilu jeszcze masakr musi dojść? Ile jeszcze osób musi zginąć? Kiedy ludzie skupią się wreszcie na prawdziwej przyczynie problemów, zamiast szukać tanich wymówek? I czy w ogóle kiedykolwiek to nastąpi? 

Zobacz też: Ponad połowa dzieci gra w gry nieodpowiednie do ich wieku – czy jest to istotny problem?

Problem ten nie dotyczy tylko USA. Nawet w Polsce są osoby, które obarczają winą za swoje własne błędy wychowawcze głupią zabawkę z wyszytymi zębami: Huggy Wuggy. W końcu, po co brać za coś odpowiedzialność, skoro wystarczy się tylko rozejrzeć dookoła, żeby znaleźć winnego?

Źródło: timesnownews.com, royalsocietypublishing.org

Motyw