wspólna ładowarka

Wspólna ładowarka to dobry pomysł, ale nie rozwiązuje wszystkich problemów

4 minuty czytania
Komentarze

Od lat mówi się o pomyśle, jakim jest wspólna ładowarka do wszystkich (lub prawie wszystkich) urządzeń elektronicznych. Choć brzmi to świetnie, po głębszej analizie można dojść do wniosku, że niektórych problemów wcale to nie rozwiąże. W dodatku kłopotliwy może być opór producentów, choć z tym akurat można sobie poradzić.

Dlaczego wspólna ładowarka nie jest aż tak świetna, jak się wydaje?

fot. Mika Baumeister/Unsplash

Niemal każdy ma w domu sporą liczbę kabli i zasilaczy do różnego rodzaju sprzętów elektronicznych. Zmieniamy telefony i różnego rodzaju gadżety na nowe, ale ładowarki od starych zostawiamy. Sam zawsze mam osobną szufladę (lub przynajmniej duże pudełko) na tego rodzaju akcesoria. Bo wciąż mogą się przydać.

Choć od dłuższego czasu USB-C powinno być już standardem, to wielu z nas ma jeszcze w domu jakieś starsze, wciąż działające urządzenie, które zostało wyposażone przez producenta w port micro USB, a może nawet w mini USB. W zasadzie to urządzenie nawet nie musi być zbyt wiekowe, bo przecież wciąż może zdarzyć się, że w dosyć nowym sprzęcie z jakichś względów zastosowano złącze starego typu. Do tego dochodzą producenci, którzy chcą być na siłę oryginalni i zastosować własne rozwiązania, a prym wiedzie tu oczywiście Apple.

Wspólna ładowarka może wydawać się więc wręcz wspaniałym rozwiązaniem. W rzeczywistości jest dobrym pomysłem, ale nie łudźmy się, że całkowicie rozwiąże wszystkie problemy. Nie zapominajmy, że tak naprawdę stosujemy pewnego rodzaju skrót myślowy. Nie chodzi o to, że każde urządzenie naładujemy jedną ładowarką, tylko że wszystkie sprzęty będą miały to samo złącze do ładowania (np. USB-C). To istotna różnica, bo nie wyeliminuje mnogości zasilaczy i kabli w naszych domach, tylko je ograniczy.

Co z tego, że nasze telefony, tablety itd. będą miały to samo złącze, jeśli każde z urządzeń będzie obsługiwało inny standard ładowania? Żeby sprawnie uzupełniać energię w urządzeniach, wciąż będziemy musieli mieć wiele ładowarek. Do tego dochodzi problem małych urządzeń typu smartwatche, które ze wspólnego standardu mają być zwolnione. Żeby zatem istotnie przyczynić się do ograniczenia akcesoriów ładujących w naszych domach, trzeba też popracować nad ujednoliceniem standardów ładowania. Póki co, patrząc nawet tylko na rynek smartfonów, producenci wolą mieć autorskie standardy – czasami różniące się od konkurencji o kilka W. Po co uporządkować rynek i zmniejszyć liczbę elektroodpadów, skoro można dodać trochę Super, Turbo i Power w swoich materiałach marketingowych.

Oznaczenia na pudełkach – krok ku wspólnej ładowarce

fot. Onur Binay/Unsplash

Zostańmy jednak przy pomyśle wprowadzenia wspólnej ładowarki, czyli jednego typu złącza obowiązującego we wszystkich urządzeniach. Nietrudno się domyślić, że może to powodować opór u niektórych producentów. Z jakichś też względów do tej pory nie udało się tego wprowadzić. Można by jednak zastosować najpierw rozwiązanie pośrednie w postaci obowiązkowych oznaczeń na pudełkach.

Niedawno informowaliśmy o kolejnych działaniach w Unii Europejskiej związanych z uniwersalną ładowarką. Jak wtedy pisaliśmy, europosłowie chcieliby, żeby na opakowaniach urządzeń elektronicznych znajdowały się jasne informacje dotyczące opcji ładowania sprzętu i tego, czy w zestawie znajduje się ładowarka. Myślę, że to na tym aspekcie powinniśmy się skupić i być może nie upierać się nawet, by wprowadzać go w pakiecie z obowiązkowym, wspólnym złączem ładowania. Zacznijmy właśnie od oznaczeń na pudełkach – odpowiednio dużych, z zaznaczonym typem zastosowanego złącza.

Czytaj także: Co zrobić ze starym smartfonem? Nawet nie wiesz, jak Ci się jeszcze może przydać!

Być może to sprawi, że konsumenci zaczną bardziej zwracać uwagę na to, w jaki port jest wyposażony sprzęt, którym się interesują i czy będą mogli go naładować przy pomocy kabli i ładowarek, które już mają w domach. To z kolei ma szansę spowodować, że producenci przyspieszą wdrażanie nowych standardów. Głupio będzie wypuścić na rynek np. kamerę czy głośnik z dużym oznaczeniem, że sprzęt korzysta z przestarzałego micro USB.

zdjęcie główne: Mishaal Zahed/Unsplash

Motyw