Facebook podsumowuje rosyjską propagandę

Rosja próbuje blokować Facebooka – jakie to może rodzić konsekwencje?

3 minuty czytania
Komentarze

Brutalny atak Rosji na Ukrainę nie przeszedł bez echa dosłownie w każdym aspekcie życia. Nawet w Internecie trwa wojna. Kraj Putina stara się jak może, żeby prawdziwe informacje nie docierały do obywateli. W tym celu Rosja próbuje blokować Facebooka. Jakie to może przynieść konsekwencje?

Zobacz także: Sprawdź, jak możesz pomóc Ukrainie

Rosja próbuje blokować Facebooka

Rosja to kraj totalitarny, w którym tylko „właściwe” informacje muszą dotrzeć do świadomości obywateli. Kilka dni temu dotarła do nas informacja, że władze tego kraju częściowo zablokowały dostęp do Facebooka. Miało to związek z rzekomym ograniczeniem wolności kilku rosyjskich mediów. Od października 2020 r. podobno odnotowano 23 przypadki cenzury dokonanej przez popularny portal społecznościowy. Meta twierdzi, że media te oznaczały treści i weryfikowały fakty na portalu, przez co nałożone ograniczenia nie zostaną usunięte. W związku z powyższym władze Rosji ogłosiły, że ograniczą korzystanie z usług portalu.

Rosja blokuje facebooka

Oczywiście nietrudno się domyślić, że tłumaczenie to tylko przykrywka, która ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Tak naprawdę podstawowym celem takiego ograniczenia jest odcięte obywateli od prawdziwych informacji. Reżim bowiem nie chce buntu społeczeństwa, które może poczuć się oszukane i rozsierdzone po zderzeniu z brutalną prawdą.

Przypadek Rosji jest jednym z wielu

Przypadek rosyjski nie jest pierwszym. Tego typu sytuacje zdarzają się w państwach „podobnych” do tego. Przykładowo Twitter przez wiele miesięcy był zablokowany w Nigerii. Rząd tego kraju nakazał firmom telekomunikacyjnym zablokowanie dostępu do popularnego portalu w czerwcu 2021 roku. Stało się to po usunięciu tweeta prezydenta Muhammadu Buhariego. Twitter stwierdził, że głowa państwa podżega wówczas do przemocy na tle etnicznym.

Trudnym przypadkiem są też Chiny. Od 2009 roku nie działają tu oficjalnie Facebook i Twitter. W sklepach z aplikacjami nie znajdziemy też Instagrama i WhatsAppa. Stało się to po brutalnych zamieszkach w prowincji Xinjiang. Rząd chiński nie chce więcej ryzykować buntu społeczeństwa i „skrzykiwania się” na manifestacje. Alternatywą dla wszystkich tego typu aplikacji jest WeChat należący do chińskiego giganta Tencent. Nietrudno się domyślić, że rząd ma wgląd we wszystkie dane użytkowników zarejestrowane w programie. Dzięki temu znacznie łatwiej kontrolować treści, które tu przepływają.

Facebook z aplikacją dla więźniów

Podobna sytuacja jest w Iranie, gdzie również od 2009 roku nie działają Facebook i Twitter. Ma to oczywiście zablokować wszelkie opozycyjne ruchy, które mogłyby wywierać presję na rząd. Warto dodać, że w 2020 roku Iran razem z Chinami ogłosiły, że pracują nad narodową wersją irańskiego Internetu. Ma to oczywiście pomóc w dalszej kontroli użytkowników. Trukmenistan to kolejne muzułmańskie państwo, które również zablokowało dwie popularne aplikacje. Niektórzy użytkownicy łamią zasady i próbują z nich korzystać przez VPN.

Co ciekawe, WeChat i 58 innych aplikacji zostało zbanowanych w Indiach. Nie uruchomimy tutaj np. TikToka. Rząd tego kraju pokusił się na taki krok w 2020 roku z uwagi na integralność kraju, bezpieczeństwo i publiczną harmonię.

Na koniec warto wspomnieć o Korei Północnej, która zablokowała Facebooka i Twittera dopiero w 2016 roku. Z uwagi na to, że władza jest tam wyjątkowo brutalna, dziwi mnie fakt, że na taki krok zdecydowano się tak późno.

Źródło: theverge, time

Motyw