atak rosji test odpowiedzialności

Atak Rosji na Ukrainę to m.in. test odpowiedzialności dla internautów

4 minuty czytania
Komentarze

Atak Rosji na Ukrainę przynosi bardzo poważne skutki polityczne i społeczne, ale to również test odpowiedzialności dla internautów, czyli praktycznie nas wszystkich. W tym czasie powinniśmy szczególnie zwracać uwagę, skąd czerpiemy informacje i jakie narracje powielamy na swoich profilach. W przeciwnym razie możemy poważnie zaszkodzić świadomości innych ludzi, a nawet własnemu bezpieczeństwu.

Atak Rosji jako test odpowiedzialności

Internet daje ogromne możliwości komunikacji, ale jest też używany do dezinformowania społeczeństwa. Posty, filmy i zdjęcia z sensacyjnymi doniesieniami potrafią błyskawicznie rozprzestrzeniać się w mediach społecznościowych bez żadnej weryfikacji. To pozwala sterować odbiorcami takich komunikatów lub ukierunkować ich myślenie w zaplanowany sposób. Warto mieć tego świadomość i zastanowić się, jakie treści lajkujemy oraz udostępniamy w sieci i czy przypadkiem nie przyczyniamy się właśnie do dezinformacji.

Relacje z Ukrainy

Zacznijmy od tego, że media społecznościowe są pełne fake newsów dotyczących tego, co naprawdę dzieje się za naszą wschodnią granicą. Chodzi choćby o doniesienia o rzekomym wycofywaniu się ukraińskich żołnierzy, którzy pozostawiają swoje tereny Rosjanom. Pamiętajmy, że fake newsem nie jest jedynie całkowicie zmyślona informacja lub fotomontaż, ale również prawdziwy materiał umieszczony w niewłaściwym kontekście. Na Twitterze można znaleźć wiele archiwalnych filmików i zdjęć z działań wojennych, których zamieszczenie w obecnym czasie z określonym opisem sugeruje, że widzimy na nich aktualne zdarzenia. Weryfikacja wszystkich pojawiających się materiałów i doniesień jest bardzo trudna, co podkreślają nawet największe stacje telewizyjne. Warto więc zwracać uwagę na to, jak ma się przekaz z internetowych profili do danych publikowanych przez oficjalne instytucje. Dobrym pomysłem jest też śledzenie mediów, które wysłały w rejon konfliktu swoich korespondentów. Pomocne w weryfikacji są serwisy organizacji fact-checkingowych.

Kwestie historyczne

Kolejna sprawa to wpływanie na nastawienie społeczeństwa wobec obywateli Ukrainy. W tym trudnym czasie społeczeństwa zachodnie jednoczą się w chęci pomocy Ukraińcom, zapewniają ich o wsparciu, organizują zbiórki pieniędzy czy też deklarują gotowość do przyjęcia uchodźców. Elementem prorosyjskiej dezinformacji jest skłócanie społeczeństwa i zniechęcanie go do pomocy Ukrainie. Jeśli więc w ostatnim czasie widzieliście w sieci wyjątkowo dużo wpisów i obrazków przypominających np. o Wołyniu i wyrażających poparcie dla rosyjskiej agresji, zastanówcie się, kto za tym stoi i dlaczego te treści pojawiły się właśnie teraz. Te wydarzenia miały miejsce kilkadziesiąt lat temu, a dzisiejsi Ukraińcy nie mieli na nie żadnego wpływu. Obecnie bronią natomiast nie tylko swojego kraju, ale również integralności całej Europy.

Do historycznych nawiązań i prób wywoływania emocji wobec danego narodu, które obecnie pojawiają się w internecie, generalnie warto mieć dystans. Nie rozpowszechniajmy zatem również treści wzywających do agresji wobec zwykłych Rosjan. O ataku na Ukrainę zdecydował Putin, natomiast wielu obywateli Rosji sprzeciwia się temu i organizuje w swoim kraju protesty. Tymczasem w Poznaniu pojawiła się już kartka z napisem Rosjan nie przyjmujemy. Nie dajmy sobą w tak oczywisty sposób sterować.

Test odpowiedzialności zawiera jeszcze jedno zadanie

Wywoływanie strachu, dezinformacja o tym, co naprawdę się dzieje za granicą oraz próby wzbudzenia negatywnych emocji wobec innej narodowości to niejedyne pułapki omawianego testu odpowiedzialności. Jest jeszcze jedno zadanie, którego nieprawidłowe wykonanie może narazić bezpieczeństwo nasze lub naszych wschodnich sąsiadów. Chodzi o udostępnianie w sieci zdjęć i filmów z nagraniami przejazdów kolumn wojskowych.

Czytaj także: Społeczność Android.com.pl wspiera Ukrainę — oto nasza zbiórka

Eksperci oraz organizacje związane z wojskowością apelują, aby tego nie robić. Powód? W taki sposób ułatwiamy obcemu wywiadowi zdobycie informacji na temat działań armii. Fotografie i nagrania mogą zdradzać, w którym kierunku przemieszczają się żołnierze, z jakim uzbrojeniem podróżują i na co ewentualnie powinien przyszykować się przeciwnik. Wprawdzie na terenie Polski nie toczy się obecnie konflikt zbrojny, jednak stacjonują u nas choćby tysiące żołnierzy NATO. Jeśli zdarzy się, że będziemy świadkami ich manewrów, nie wrzucajmy nagrań z naszych obserwacji do sieci.

Motyw