Gmail

Korzystasz z Gmaila? Zobacz, jak łatwo ukręcić bata na tych, którzy sprzedają twoje dane

3 minuty czytania
Komentarze

Gmail to zdecydowanie najpopularniejsza elektroniczna skrzynka pocztowa na świecie. Usługa Google jest obiektywnie bardzo dobra, a do tego w pełni darmowa, więc nic dziwnego, że tak wiele osób ma maila z końcówką @gmail. Niniejszy artykuł jest dedykowany wszystkim, którzy już korzystają z Gmaila lub dopiero zamierzają zacząć. Pokażę w nim, jak w prosty sposób identyfikować źródła wycieków i zarazem ukręcić bata na tych, którzy sprzedają nasze dane i często się tego wypierają. Mało kto wie o tym „triku”, więc najwyższa pora to zmienić.

Jak identyfikować źródła wycieków i stawić czoła tym, którzy sprzedają nasze dane? Krok pierwszy to skrzynka na Gmailu

Gmail sposób na sprzedających dane

W zasadzie każdy sklep internetowy, portal, aplikacja czy forum prosi o podanie adresu e-mail, jeśli chcemy założyć konto. Wielu z nas ma profile w wielu miejscach w Sieci, nierzadko zarejestrowane na tę samą pocztę. Prawie każdego dręczy też spam, który przecież musi mieć gdzieś swoje źródło. Niechciane wiadomości dostajemy najczęściej dlatego, że któryś z podmiotów sprzedał nasze dane (na adresie e-mail zwykle się nie kończy) lub doszło do wycieku. Ale jak zweryfikować, kto zawinił? Jest na to sposób.

Standardowy e-mail na Gmailu wygląda tak: przykł[email protected]. 99,9% użytkowników podaje przy rejestracji adresy właśnie w takim formacie, przez co nie są oni w stanie zweryfikować, kto jest źródłem niechcianego spamu, gdy ten zacznie przychodzić. Na szczęście można też inaczej. Otóż Gmail pozwala na dodanie w adresie symbolu „+” oraz wpisanie po nim dowolnej treści. Jednocześnie znaki po plusie zostaną zignorowane przez system, a wiadomości i tak będą dochodzić do odbiorcy, jak gdyby ten podał adres w „zwykłym” formacie ([email protected]).

Dla przykładu przyjmijmy, że zakładamy konto na portalu PrażonaCebulka.com.pl (na nic lepszego nie wpadłem). Zamiast podawać e-mail w postaci przykł[email protected], możemy wpisać przykł[email protected]. Jak już wspomniałem, Gmail zignoruje znaki po plusie, a wszystkie wiadomości z PrażonejCebulki i tak będą do nas docierać.

Jeśli właściciel tego wymyślonego przeze mnie portalu zdecyduje się kiedykolwiek sprzedać nasze dane lub po prostu dojdzie do wycieku, a tym samym zacznie do nas docierać spam, to łatwo zidentyfikujemy źródło jego pochodzenia. W Gmailu będziemy bowiem widzieć, że nadawca niechcianej wiadomości skorzystał z adresu przykł[email protected]. Żeby to rozwiązanie miało sens, w każdym serwisie trzeba podawać inną frazę po plusie, bo inaczej prosta identyfikacja źródła spamu nie będzie możliwa.

Jakie są wady tego sposobu?

Jak to w życiu bywa, nie ma róży bez kolców. Omówiony sposób sam w sobie nie ma wad jako takich, ale co sprytniejsi właściciele sklepów, aplikacji czy portali internetowych nie pozwalają na rejestrację za pomocą maili w takim formacie. Niektórzy pozwalają, ale z automatu wycinają frazy po plusie. Z kolei jeszcze inni całkowicie blokują takie adresy w swojej bazie, a „zawodowi spamerzy” nierzadko korzystają ze specjalnych filtrów, które automatycznie „oczyszczają” skonstruowane w ten sposób aliasy.

Czy więc warto korzystać z tego rozwiązania? Jeśli dana platforma umożliwia założenie konta na e-mail w takim formacie, to jak najbardziej – nie mamy przecież nic do stracenia, a możemy tylko zyskać. W przypadku gdyby doszło do wycieku lub sprzedaży naszych danych, a konkretny podmiot nie chciałby się do tego przyznać, to zawsze będziemy mieli jakiś dowód.

A wy wiedzieliście o tym sposobie? Dajcie znać w komentarzach poniżej!

Motyw