podatek od smartfonów w praktyce optymalizacja podatkowa

„Podatek od smartfonów” w praktyce – podrożeją telewizory, komputery i inny sprzęt

4 minuty czytania
Komentarze

Wiemy już, jakie skutki w praktyce przyniesie opłata reprograficzna, określana potocznie jako podatek od smartfonów. Lista objętych nią urządzeń i nośników jest naprawdę długa. Co ciekawe, samych smartfonów na niej nie ma, a ministerstwo stoi na stanowisku, że opłata wcale nie jest podatkiem.

„Podatek od smartfonów” wcale nie obejmie smartfonów – oto, co zmieni w praktyce

Temat opłaty reprograficznej powraca jak bumerang. Rząd oraz instytucje takie jak ZAiKS ją popierają, natomiast konsumenci i producenci elektroniki protestują przeciwko niej. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego opublikowało projekt nowelizacji rozporządzenia dotyczącego wspomnianej opłaty. Resort chce, by od stycznia przyszłego roku wynosiła ona od 1 do 4% kwoty brutto przy pierwszej sprzedaży towaru lub jego wartości rynkowej.

Stawka 1% ma dotyczyć papieru kserograficznego, a opłata w wysokości 2% ma objąć m.in. cyfrowe aparaty fotograficzne oraz czytniki e-booków i podobne urządzenia. Najdłuższa jest jednak lista urządzeń i nośników, które resort chce objąć najwyższą, 4% stawką opłaty. Chodzi o:

  • Zestawy urządzeń audio lub audio-wideo posiadające funkcję nagrywania lub odtwarzania nośników zewnętrznych
  • Radia z funkcją nagrywania lub odtwarzania nośników zewnętrznych
  • Odtwarzacze audio lub audio-wideo z funkcją nagrywania lub odtwarzania nośników zewnętrznych
  • Inne urządzenia audio lub audio-wideo z funkcją nagrywania lub odtwarzania nośników zewnętrznych
  • Komputery stacjonarne i przenośne, w tym laptopy, tablety itp.
  • Nagrywarki CD, DVD, BluRay itp.
  • Telewizory z funkcją nagrywania lub odtwarzania nośników zewnętrznych (czyli niemal wszystkie, jakie są dostępne na rynku)
  • Dekodery telewizji cyfrowej z funkcją nagrywania
  • Odtwarzacze wideo lub audio-wideo z funkcją nagrywania lub odtwarzania nośników zewnętrznych
  • Komputerowe nośniki pamięci masowej (dyski SSD itp.)
  • Przenośne elektroniczne nośniki pamięci (pendrive, karty pamięci itp.)
  • Zapisywalne płyty optyczne (CD, DVD, BluRay itp.)
  • Zapisywalne cyfrowe nośniki pamięci wideo (kasety, taśmy i podobne nośniki)
  • Maszyny skanujące lub kopiujące od 0 do 1 kopii albo skanów na minutę
  • Maszyny skanujące lub kopiujące od 2 do 99 kopii albo skanów na minutę.

Na pocieszenie – jak widać, na liście nie ma smartfonów, czyli urządzeń, które stały się symbolem doniesień o opłacie reprograficznej. Wymienione powyżej sprzęty i nośniki mogą jednak podrożeć. Opłatę reprograficzną uiszcza producent lub sprzedawca danego produktu, ale jasne jest, że de facto płaci ją klient – twierdzi portal Money.pl i wylicza, że np. laptopy, które kosztują teraz 2,5-3 tysiące zł zdrożeją o 100-200 zł.

Ministerstwo Kultury: to nie podatek, tylko rekompensata

Choć opłatę reprograficzną potocznie nazywamy podatkiem, Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu upiera się, że to wcale nie jest podatek. Opłata reprograficzna […] nie jest podatkiem, ponieważ wpływy z niej nie zasilają i nie będą zasilać budżetu państwa ani samorządów terytorialnych. Jest formą zryczałtowanej jednorazowej rekompensaty oddawanej artystom przez producentów i importerów sprzętu elektronicznego umożliwiającego tzw. dozwolony użytek osobisty (tj. korzystanie na własne potrzeby z rozpowszechnionego już chronionego utworu), co znacząco zwiększa popyt na urządzenia elektroniczne – twierdzi resort.

Przetłumaczmy to na bardziej ludzki język. Gdy kupujemy w sklepie płytę z muzyką, film lub książkę, płacimy za te produkty określoną kwotę. Dzięki temu wspieramy ich twórców. Sprzęt elektroniczny oraz nośniki dają nam jednak możliwość pobierania i korzystania z dzieł artystów bez zapłaty. Gdy to robimy, muzycy czy pisarze nic z tego nie mają. Dlatego instytucje takie jak ZAiKS postulują, żeby klient przy zakupie urządzenia pozwalającego na darmowe korzystanie z dzieł twórców płacił opłatę reprograficzną. Ta zrekompensuje twórcom, że później np. będziemy pobierać muzykę na komputer, zamiast kupić ich płytę.

Problem w tym, że opłata reprograficzna dotknie wszystkie osoby kupujące sprzęt elektroniczny i nośniki. Także te, które korzystają z legalnych źródeł z filmami, muzyką i e-bookami i pośrednio wspierają artystów. Na przykład opłacając abonament na Spotify. Mówiąc wprost, kupujący urządzenia elektroniczne są z góry uznawani za złodziei. Mają zapłacić za to, że teoretycznie w przyszłości mogą pobrać coś z sieci.

Czytaj także: Cztery dni pracy smartfona na baterii? Dzięki technologii IBM ma to być stadard

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego broni jednak stanowiska, że opłata reprograficzna nie podniesie cen detalicznych urządzeń. Poziom cen wynika z uwarunkowań rynkowych i polityki cenowej wielkich koncernów technologicznych Azji i Stanów Zjednoczonych – twierdzi resort.

źródło: money.pl, wirtualnemedia.pl, MKDNiS, własne

Motyw