Facebook translator z bezpośrednim tłumaczeniem

Facebook kontra Australia, czyli dlaczego politycy nie powinni dotykać się do Internetu

3 minuty czytania
Komentarze

Kilka dni temu w Australii doszło do dość przełomowego wydarzenia – duży portal internetowy dostosował się do niekoniecznie przemyślanych przepisów i wdrożył je w inny sposób, niż oczekiwali tego politycy. Konsekwencje były opłakane, ale i dające sporo do myślenia – czy politycy aby na pewno wiedzą co robią?

Armagedon w Australii, Facebook dostosował się do prawa

Facebook blokuje Australię

W Australii ostatnio sporo się dzieje. Niedawno Google groziło, że wycofa się z tamtejszego rynku, jeśli rząd nie porzuci planów opodatkowania linków. Gigant z Mountain View nie był jednak zbyt stanowczy, ponieważ korporacja poddała się i poszła na ugodę z wydawcami. Nie odpuścił Facebook, który po prostu dostosował się do nowych przepisów tak, aby nie dopłacać do tego biznesu. Efekt? Australijczycy stracili możliwość dzielenia się linkami, zablokowane zostały strony wydawnictw i rządu. Tak właśnie ziścił się czarny scenariusz, który przewidywano podczas przegłosowywania przez Komisję Europejską ustawy określanej jako ACTA2.

Czy ktoś tam jeszcze myśli?

internet mobilny w polsce

Powiedzmy sobie wprost – Internet funkcjonuje dzięki linkom. Są one wszędzie, na każdej stronie internetowej. To właśnie dzięki nim znajdujecie w sieci treści, które was interesują. Czy wydawcy na tym tracą? Nie, ponieważ dzięki linkom w powiększają zasięg swoich treści, a zatem zyskują czytelników. Czy giganci technologiczni zarabiają na tym? Google bezpośrednio nic nie zarabia, Facebook ma jakiś zysk z promowanych linków. Obie firmy pośrednio korzystają na agregowaniu linków, ponieważ zatrzymują użytkowników na dłużej przy swojej platformie. Dlaczego zatem politycy ubzdurali sobie, że wydawcy tracą przez agregatory linków? Dlaczego nie mówi się o tym, że wszyscy więksi wydawcy wydają ogromne pieniądze na dostosowanie swoich stron do algorytmów Google i Facebooka? Obecne działania polityków w wielu krajach można porównać do „udawania głupiego” – wszyscy wiemy jak jest, ale udawajmy poszkodowanych. Na myśl przychodzi jeden wniosek – politycy nie powinni mieszać się w sprawy, o których nie mają zielonego pojęcia, w tym wypadku do Internetu. Zazwyczaj jestem zdecydowanym przeciwnikiem Facebooka, jednak tym razem trzymam kciuki za ten portal. Właśnie toczy się bitwa o przyszłość Internetu, w najgorszym wypadku ta sieć już nigdy nie będzie taka jak teraz.

Czy czeka nas to samo?

Facebook wyłącza funkcje w Europie

Komisja Europejska półtora roku temu przyjęła pakiet ustaw zwany ACTA2. Są w nim dwa kontrowersyjne artykuły – pierwszy dotyczy podatku od linków (czyli dokładnie to samo co w Australii), drugi przenosi odpowiedzialność za udostępnione przez użytkowników treści na administratorów portali internetowych, a docelowo oznacza on prewencyjną cenzurę wszelkich udostępnianych treści i rygorystyczne prawo antypirackie. Cała ustawa musi zostać zaimplementowana przez wszystkie państwa członkowskie do czerwca tego roku. Obecnie temat ucichł, jednak politycy pracują nad wdrożeniem przepisów. Co prawda polski rząd zaskarżył artykuł 17 (prewencyjna cenzura) do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, jednak ewentualny wyrok zapadnie już po wprowadzeniu przepisów przez państwa członkowskie. Polski rząd zobowiązał się wprowadzić przepisy tak, aby wolność w sieci nie była zagrożona, jednak prawdopodobnie będzie to dotyczyło właśnie artykułu 17. Na chwilę obecną nie widać szans na uniknięcie artykułu 15 wprowadzającego podatek od linków. Możliwe zatem, że scenariusz z Australii powtórzy się w całej europie.

Motyw