Polska kocha patostreamy – Ministerstwo Cyfryzacji ostrzega i uświadamia

4 minuty czytania
Komentarze

Ministerstwo Cyfryzacji opublikowało wpis, który jasno wskazuje na to, że Polska przoduje w konsumpcji patostreamów. Wnioski z przywołanych tam raportów mogą być przerażające, ale można z nich też wyciągnąć sporo wartościowych informacji. Co takiego jest w tego typu treściach, że coraz młodsi, coraz częściej po nie sięgają? No i czy jest się czego obawiać, kiedy jest się rodzicem?

Patostream, czyli co?

Patostreamy
Fot. PixaBay

Zapewne każdy, kto choć trochę czasu spędził w sieci wie, czym jest patostream lub przynajmniej zetknął się z takim określeniem. W prosty sposób tłumaczy to, czym jest patostream Wikipedia, gdzie znajdziemy wpis następującej treści.

Patostream – transmisja internetowa na żywo, prowadzona w serwisach internetowych udostępniających wideo strumieniowe (np. w serwisie YouTube), w trakcie której prezentowane są zachowania powszechnie uznawane za będące dewiacjami społecznymi, w tym zwłaszcza takie jak: libacje alkoholowe, przemoc domowa lub liczne wulgaryzmy. Kolejne czynności bywają wykonywane w zamian za wpłaty pieniężne dokonywane przez widzów.

Swojego czasu było o takich streamach wyjątkowo głośno. Pojawiały się programy w telewizji i to w pasmach największej oglądalności. Teraz jakby mówi się o zjawisku mniej, co wcale nie oznacza, że to nie występuje. Patrząc na raport, który przytoczono na stronie Ministerstwa Cyfryzacji widać, że w naszym kraju bardzo mocno upodobaliśmy sobie tego rodzaju treści. W przeprowadzonym przez NASK badaniu „Rodzice nastolatków 3.0” prawie jedna czwarta z nastolatków (23,4% z przebadanych) przyznało, że takie patologiczne treści ogląda. Co ciekawe, jedynie 11,8% rodziców było pewnych tego, że ich dzieci mają styczność z tego typu materiałami. W praktyce może oznaczać to, że treści tego typu ogląda znacznie więcej nastolatków i dzieci, niż możemy podejrzewać. W badaniach przecież chce się wypaść jak najlepiej i nie zawsze mówi się prawdę.

Zobacz też: Samsung The Sero – telewizor do „internetów”.

Fot. PixaBy

Będzie tylko gorzej?

Wyniki raportu NASK mogą wywoływać zaniepokojenie, ale patrząc na to, co opublikowała Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę, można się złapać za głowę. Według ich badań, aż 84 procent z przebadanej przez nich młodzieży w wieku 13-15 lat, słyszało o patotreściach. Co więcej, aż 37 procent z nich przyznaje się do ich oglądania, a co drugi z przebadanych (43 procent) twierdzi, że spotyka się z takimi materiałami przynajmniej raz w tygodniu. Według tego, co możemy przeczytać na stronie Ministerstwa Cyfryzacji, Polska jest wyjątkowo „aktywna” pod tym względem. Takich treści konsumujemy bowiem wyjątkowo dużo.

Czy rodzice mają się czego obawiać? Teoretycznie nie powinni, bo z badań wynika też coś pozytywnego. 87% przebadanych uważa takie materiały za szkodliwe. 82% twierdzi nawet, że powinno się ich zakazać. Jednak spora część z przebadanych (aż jedna trzecia) uważa, że tego typu materiały pokazują „prawdziwe życie”. Skąd popularność takich treści? Odpowiedź jest prosta, choć odrobinę przerażająca. Młodzież chce być „na czasie”, zaspokoić ciekawość lub po prostu nie wypaść z obiegu. Czy oglądanie tego typu materiałów może mieć wpływ na psychikę dojrzewającego człowieka? Wszystko uzależnione jest oczywiście od konkretnej osoby, więc tutaj nie powinno się generalizować, choć sprawa jest poważna.

Co mogą zrobić rodzice?

Na stronie Ministerstwa Cyfryzacji (link w źródle) udostępniono kilka kontaktów, pod które mogą odezwać się zaniepokojeni rodzice. Dodano tam także kilka informacji o tym, na co warto zwrócić uwagę w zachowaniu dziecka. Znajdziemy tam takie punkty, jak:

  • lęk, niepokój, obniżenie poczucia bezpieczeństwa;
  • wypaczony obraz rzeczywistości;
  • pogorszenie nastroju;
  • demoralizacja i zachowania sprzeczne z normami społecznymi;
  • znieczulenie na losy ofiar przemocy;
  • agresywna postawa wobec innych;
  • ryzykowne zachowania i działania antyspołeczne;
  • fałszywe poglądy na sferę seksualności;

Przywołane badania faktycznie mogą niejednego rodzica przerazić. Mogą też uświadomić, że potrzebna jest jakaś kontrola nad tym, co oglądają dzieci i nastolatkowie. O to może być jednak trudno, bo smartfony w swoje ręce dostają coraz młodsi. A to, co oglądają na telefonach, może pozostawać ich tajemnicą. Chyba że rodzice nałożą na urządzenia odpowiednie blokady. Tylko czy ktoś tak faktycznie robi?

Źródło: Ministerstwo Cyfryzacji / NASK / Wikipedia

Motyw