Rolls-Royce Phantom V

Rolls-Royce Phantom V – klasyk w nowej, elektrycznej formie

4 minuty czytania
Komentarze

Rolls-Royce Phantom V nie jest pojazdem, który widuje się na co dzień. Głównie dlatego, że od ponad pięćdziesięciu lat nie jest już produkowany. Teraz jednak nadarza się okazja, by taki model posiadać. O ile dysponuje się solidnym zapleczem finansowym. Opisywany tutaj samochód nie jest bowiem klasycznym „Roycem”, ale jego nowoczesną wersją z silnikiem elektrycznym na pokładzie. I tak, kosztuje krocie.

Rolls-Royce Phantom V

Rolls-Royce Phantom V
Rolls-Royce Phantom V

Nie trzeba być entuzjastą czy znawcą samochodów, żeby wiedzieć o tym, że Rolls-Royce to marka z wyższej półki. Kojarząca się z luksusem i statutem społecznym. Tak było kiedyś i tak jest dziś, choć nowych modeli już nie uświadczymy. Nie zmienia to jednak tego, że Rolls-Royce jest dalej marzeniem wielu osób. I to marzenie może się częściowo spełnić, a to za sprawą firmy Lunaz. Ta zajmuje się bowiem odnawianiem starych pojazdów oraz zmienianiu ich na samochody elektryczne. I tak samo jest w przypadku Rolls-Royce Phantom V, gdzie jednak starano się zachować jak najwięcej z ducha oryginału.

Firma zdecydowała się na renowacje około 30 tego typu pojazdów, więc wchodząc w posiadanie takiego, będzie się można poczuć wyjątkowym. Zważywszy na to, ile trzeba będzie za niego zapłacić, taka wyjątkowość nie będzie niczym nadzwyczajnym. Cena Rolls-Royce Phantom V zaczyna się bowiem od 500 tysięcy funtów brytyjskich, czyli… około 2 450 000 złotych. I w zależności od dodatków, ta cena może być jeszcze wyższa. Skąd taka cena? Jednym z powodów jest oczywiście klasyczna bryła samochodu, która została poddana szczegółowej renowacji, a to już kosztuje. To pojazd, który ciężko „dostać”, więc za takie rzeczy się po prostu płaci.

Rolls-Royce Phantom V
Rolls-Royce Phantom V

Zobacz też: Nowy rekord przesyłu światłowodem robi ogromne wrażenie.

Deska rozdzielcza, choć doczekała się odnowienia, nie znajdziemy na niej ogromnych dotykowych ekranów. Takie też się pojawiły, ale dla pasażerów siedzących z tyłu i zostały jeszcze dodatkowo zamaskowane. Mamy więc tutaj bardzo klasyczne wnętrze, które zostało potraktowane z należytym szacunkiem. To samo zresztą można powiedzieć o karoserii. Nie ma mowy o żadnych ingerencjach, które mają upodabniać samochód do tych elektrycznych i nowoczesnych.

Co potrafi elektryczny Rolls-Royce?

Rolls-Royce Phantom V
Rolls-Royce Phantom V

Lunaz dopiero zaczyna swoją „przygodę” z rynkiem motoryzacyjnym, ale postanowił wejść na niego  przytupem. Otóż ich Rolls-Royce Phantom V w odnowionej wersji, wyposażony został w akumulator o pojemności 120 kWh, co ma przełożyć się na zasięg prawie pół tysiąca kilometrów na jednym ładowaniu (483 km). Taka wartość sprawia, że da się nim podróżować normalnie po kraju, gdzie stacje ładowania nie są jeszcze rzadkością. Niestety nie podano, ile samochód może „wyciągnąć”, ale w przypadku takiej klasy pojazdów, to nie prędkość jest tutaj najważniejsza. Liczy się styl i ten wyraźnie został zachowany.

W środku znajdziemy prawdziwe drewno, którym wykończona jest deska rozdzielcza, drzwi oraz elementy siedzeń kierowcy od strony pasażerów siedzących z tyłu. Stacja dokująca znajduje się dokładnie tam, gdzie oryginalnie znajdował się wlew paliwa. Z daleka samochód wygląda więc jak klasyk, a dopiero niewielkie różnice wewnątrz, zdradzają jego prawdziwą naturę. I jasne, cena jest zabójcza, nie ma się co oszukiwać. Mimo wszystko to świetna inicjatywa, która pokazuje, że auta elektryczne nie muszą wcale wyglądać jak z filmów science-fiction z lat dziewięćdziesiątych.

Rolls-Royce Phantom V
Rolls-Royce Phantom V

Można też taniej

Rolls-Royce Phantom V w wersji elektrycznej, nie jest pierwszym samochodem odrestaurowanym przez Lunaz. W ofercie firmy znajduje się także inne, klasyczne pojazdy w tej właśnie formie. Możemy kupić Jaguara XK120, ale potrzebowali będziemy od 350 tysięcy funtów, czyli trochę powyżej 1 700 000 tysięcy złotych. Dalej drogo, ale taniej niż w przypadku modelu Phantom V. I podobnie, jak w jego przypadku, tutaj także zasięg ma wynosić prawie pół tysiąca kilometrów na jednym ładowaniu.

Takie samochody to oczywiście dalej tylko ciekawostka i produkt dla naprawdę zamożnych, ale patrzy się na nie cudownie. I aż miło byłoby zobaczyć kiedyś klasyczną Syrenkę (nie tą, która jest nią inspirowana), odresturowaną i z silnikiem elektrycznym. Może ona byłaby w zasięgu większej ilości klientów, bo Rolls-Royce dla większości pozostanie tylko marzeniem.

Źródło: Lunax / The Next Web

Motyw