Zynn

Zynn – klon TikTok’a, który płaci użytkownikom i dużo wymaga

4 minuty czytania
Komentarze

Zynn to nowa aplikacja, która staje się coraz popularniejsza w Stanach Zjednoczonych. Zajmuje już pierwsze miejsce w Apple Store oraz dziesiąte w Google Play Store i wygląda na to, że jej popularność będzie tylko rosła. Jak na coś, co jest klonem TikTok’a, może być to dość zaskakujące. Jednak w sytuacji, kiedy użytkownikom płaci się za korzystanie z aplikacji, wszystko staje się jasne. Sami użytkownicy także płacą, ale swoimi danymi.

Zynn – klon TikTok’a

Zynn
Fot. Zynn / The Verge

Do nas Zynn jeszcze nie dotarł, ale to zapewne tylko kwestia czasu, kiedy tak się stanie. Patrząc na to, jaką popularność zyskała ostatnio w Stanach Zjednoczonych, można być tego prawie pewnym. W końcu mówimy o klonie TikTok’a, czyli jednej z najpopularniejszych aplikacji na świecie. Zynn opiera się dokładnie na tych samych założeniach i oferuje niemal identyczny wygląd. Użytkownicy także oglądają tam krótkie materiały wideo, które kręcone są pionowo. Skąd więc nagle taka popularność czegoś, co jest już dobrze znane?

Chodzi o pieniądze. Zynn znalazł bowiem bardzo ciekawy pomysł na to, żeby zachęcić nowych użytkowników do tego, by ci korzystali z ich rozwiązania. Najzwyczajniej w świecie im płaci za to, by ci oglądali filmy i polecali innym aplikację. Kwoty, które pojawiają się w aplikacji, są wyjątkowo zachęcające, bo jeden z banerów mówi nawet o 110 dolarach (około 440 złotych) za zaproszenie pięciu osób. Dodatkowo pieniądze można zarabiać, oglądając wideo w serwisie. Im więcej będzie się ich oglądać, tym więcej punktów wpada na konto użytkownika. Te później zamieniane są na pieniądze, które mają trafiać na konto PayPal. Brzmi zachęcająco, prawda? Jednak jak zawsze w takich przypadkach, gdzieś ukryty jest haczyk.

Zobacz też: Premiera Android 11 beta przesunięta

Zynn
Fot. Zynn

Dane pod kontrolą

Zynn to aplikacja, która powstała w Chinach i stworzyło ją Beijing Kuaishou Technology. Firma, która w Państwie Środka może poszczycić się tym, że ich aplikacja jest druga pod względem popularności. W Chinach zdobyła ją w ten sam sposób, jak zaczyna zdobywać ją w Stanach Zjednoczonych, czyli płacąc swoim użytkownikom. Do tego dochodzi jeszcze sporo reklam pojawiających się w aplikacji, choć obecnie jej wersja w Stanach Zjednoczonych jest ich pozbawiona. Jest jednak kilka rzeczy, na które warto zwrócić uwagę w przypadku Zynn.

Pierwszą z nich jest to, że płatności za np. polecanie innych użytkowników, nie są tak proste do uzyskania. Osoby, które założą konto z polecenia, muszą z niego korzystać regularnie i przez dłuższy czas, by środki zostały wypłacone. To oczywiście zabezpieczenie dla samej firmy, by ta nie była oszukiwana przez użytkowników. Jednak samo Zynn też ma swoje za uszami, bo chcąc założyć tam konto, trzeba… połączyć je z konkretną platformą. Trzeba wybierać pomiędzy kontami Google, Facebook czy Twitter. Ewentualnie można podać swój numer telefonu. W przypadku łączenia z Google i odmowie udzielenia uprawnień do wglądu w kontakty, Zynn nie przepuszcza użytkownika dalej. Nie ma możliwości założenia konta, bez podania choćby szczątkowych informacji o sobie. Owszem, są wirtualne numery, ale jeżeli ktoś chce zarobić, to i tak musi podpiąć informacje o koncie PayPal.

Zynn
Fot. Zynn

Za pieniądze sprzeda się wszystko?

Patrząc na rosnącą popularność Zynn w Stanach Zjednoczonych, można dojść do wniosku, że użytkownicy są w stanie zrobić wszystko dla pieniędzy. Za godzinę oglądania filmów w aplikacji, wychodzi około 1,2 dolara, czyli około 4,8 złotych. Trudno nazwać to opłacalnym, ale skoro można oglądać filmy na TikTok’u za darmo, to da się zrozumieć to, że ktoś chce, żeby za to mu płacili. Jednak takie wymuszanie połączenia aplikacji z kontami na innych platformach, może wzbudzać podejrzenia. Przynajmniej u tych użytkowników, którzy dbają o swoją prywatność. Chyba czasem lepiej nie zarobić, niż zarobić niewiele, a dużo stracić.

Źródło: The Verge

Motyw