Fabryki w Chinach zostają tymczasowo zamykane.

Chińska dezinformacja czerpie z rosyjskich wzorców

4 minuty czytania
Komentarze

Od sztucznych wiosek Potiomkina przez Ochranę do dzisiejszych „farm trolli” prowadzonych przez specsłużby, Rosjanie mają długą i czasem kwiecistą historię prowadzenia dezinformacji. Jest to na tyle wyjątkowe, że przemysł nieprawdy – na rynek wewnętrzny i zewnętrzny – został zinstytucjonalizowany stulecia temu, a mimo to jest wciąż prowadzony, rozwijany i ma praktycznie niezmienne cele. Metody muszą być na tyle skuteczne, że podobne zaczynają stosować Chińczycy. Jakkolwiek zagadnienie może wydawać się nieszkodliwe, fake newsy polaryzują „atakowane” społeczeństwa i sieją chaos. Możemy się założyć, że tego typu działania będą stosowane coraz szerzej i… kompletnie nic z tym nie zrobimy, ale warto wiedzieć.

Chińska dezinformacja w czasie Covid-19

chiny dezinformacja rosja

Jeśli chodzi o rynek „zachodni”, to Państwo Środka stara się wspierać bardziej pozytywne wiadomości na swój temat. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby chodziło tylko o promocję kraju – chodzi jednak o forsowanie potencjalnie szkodliwych półprawd, które mogą wpływać na światopogląd jednostek. W internecie pojawiły się niedawno różne tezy dotyczące COVID-19, a wychodzące z propekińskich mediów i kanałów np.: Koronawirus był amerykańską bronią, użytą jako narzędzie w wojnie handlowej czy to, że wirus rozpowszechniał się we Włoszech, zanim został wykryty w Chinach… Skoro przy tym jesteśmy – gdy kraje Europy przerażone skalą choroby, zaczęły przeciwdziałać na początku marca i wdrażać środki ochronne, Włochy miały najwięcej przypadków zachorowań – sytuacja stała się dramatyczna. Momentalnie rozkwitły profile w mediach społecznościowych, które podkreślały samotną walkę Włochów i Chińczyków z wirusem, akcentując, że sojusznicy opuścili te kraje i tylko same mogą sobie pomóc.

chiny dezinformacja rosja

Pojawiają się np. różne nagrania z różnych miejsc, udostępniane przez różne profile – przedstawiające Włochów puszczających chiński hymn w ramach solidaryzmu, gdy okazało się następnie, że wszystkie miały tę samą ścieżkę audio. Powielanie tych samych komunikatów przez różne profile to już standard… Przewodnią ideą pozostawało dyskredytowanie Stanów Zjednoczonych i państw Europy, wspierając sino-włoską współpracę w ramach oblężonej twierdzy. Odruchy serca bledną, gdy mówimy o instytucjonalnym ataku na światopogląd obywateli w dobie kryzysu.

Zobacz też: Chińczycy lecą na Marsa

Rosyjskie metody Chińczyków w Azji

chiny dezinformacja rosja

W ostatnim czasie przeprowadzono kilka większych kampanii informacyjnych, próbujących wpłynąć na opinię publiczną różnych państw. Wszystkie naśladują w metodologii swoich rosyjskich odpowiedników. Kilka lat temu „modnym” celem był Tybet (np. Dalajlama miał być amerykańskim agentem) czy muzułmańscy Ujgurzy (np. Islamski terroryzm, separatyzm). W styczniu odbywały się wybory na Tajwanie – jeden z kandydatów opowiadał się za lepszymi relacjami z Państwem Środka. W związku z tym ruszył zmasowany atak na oponenta politycznego, zarzucając między innymi niejasne finansowanie czy sfabrykowane wykształcenie – poprzez artykuły, memy, udostępnienia na satelickich stronach internetowych czy kontach popularnego społecznościowego Weibo. Regularnie obrywają również demonstranci z Hong-Kongu, a ich liderzy mają mieć rzekomo związki z radykalnymi i terrorystycznymi ugrupowaniami. Znamy ten mechanizm – Reptilianie, szczepionki i 5G. Oba te regiony Chiny postrzegają jako swoje terytorium i atakują regularnie przy różnych okazjach. Np. niedawno podszywano się pod tajwańskich użytkowników sieci i w sposób rasistowski obrażano szefa WHO, chcąc zdyskredytować kraj w opinii światowej. Wiele kont zostało później połączonych z Pekinem przez fact-checkerów.

Zobacz też: Wpływ koronawirusa na branżę IT

W ramach zabawnej dygresji – doszło również do ciekawej „bitwy” z Tajami, gdy tamtejszy popularny aktor ośmielił się polubić post, w którym Hong-Kong został oznaczony jako państwo. Został zalany tysiącami jednakowych obraźliwych wiadomości: nawoływano do bojkotu jego programu, atakowano również jego partnerkę – odpowiednie hasztagi na Weibo i Tweeterze miały miliony udostępnień. Aktor szybko przeprosił, ale tajscy użytkownicy internetu odpowiedzieli memami atakującymi chińskie trolle i władze w Pekinie, co w odpowiedzi wywołało shitstorm wymierzony w Tajlandię. Cóż, dezinformacja w internecie pozostaje interesującym narzędziem walki politycznej współczesnego świata, a wojna na memy jest zdecydowanie lepsza od tej konwencjonalnej… ale czym innym jest różnica zdań dwóch użytkowników, a czym innym karmienie trolla sterowanego przez specsłużby.

Źródło: cyberdefence24.pl, medium.com, bloomberg.com, businessinsider.com

Motyw