sharenting

Sharenting – moda w social mediach, która nie powinna mieć miejsca

4 minuty czytania
Komentarze

Sharenting to określenie, które powstało z połączenia dwóch angielskich słów: share (udostępniać) oraz parenting (rodzicielstwo). Domyślacie się już, co ono oznacza? Mianem sharentingu określa się zachowania rodziców, którzy ewidentnie przesadzają z publikowaniem zdjęć swoich dzieci na portalach społecznościowych. Takie relacjonowanie życia swoich maluchów prędzej czy później może zaszkodzić dzieciom, lub ich rodzicom.

Dlaczego sharenting nie jest pozytywnym zjawiskiem?

Relacjonowanie całego swojego życia w social mediach nie jest specjalnie mądrym zachowaniem. Często nie zdajemy sobie sprawy, kto i jak może wykorzystać udostępniane przez nas materiały. Dyrektor firmy, w której chcielibyśmy pracować, będzie nieco zdziwiony, gdy przed zaproszeniem nas na rozmowę kwalifikacyjną zerknie na nasze profile i zobaczy na nich zdjęcia z imprez, które nie pokazują nas ze strony, z której chcielibyśmy być kojarzeni w środowisku zawodowym. Oszczędzę sobie i Wam wymieniania kolejnych przykładów. Takich jak choćby przegadany do granic możliwości temat złodziei, którzy wiedzą, że polecieliśmy na wakacje i nie ma nas w domu, bo wrzuciliśmy zdjęcia z urlopu chwilę po ich zrobieniu. W każdym razie wiecie, o co chodzi.

sharenting

Ostatecznie jednak jesteśmy dorosłymi ludźmi i możemy odpowiednio skonfigurować ustawienia prywatności udostępnianych zdjęć z naszym wizerunkiem. Sami zresztą kreujemy swój wizerunek w mediach społecznościowych. Decydujemy, z czego chcemy być w nich kojarzeni. Zdjęcie zrobione w identycznych okolicznościach dla jednej osoby może być obciachem, a dla innej czymś bardzo zabawnym lub twórczym. Nie ma w tym w zasadzie nic złego. Każdy samodzielnie decyduje, czy jego wizerunek uwieczniony na fotografii może być udostępniony publicznie, czy nie. Ale dziecko już zdecydować nie może.

sharenting

Raczej nikt, kto ma małe dzieci, nie pyta ich o zdanie za każdym razem, gdy chce im zrobić zdjęcie. Tym bardziej ludzie nie robią tego, przed udostępnieniem materiału w social mediach. Zresztą nawet gdyby spytali, to albo nie uzyskaliby odpowiedzi (niektóre mamy na pełen etat, relacjonują życie swoich pociech już w momencie, gdy te nie potrafią jeszcze mówić) albo nie byłaby ona wiarygodna (ciężko oczekiwać od dziecka, by rozumiało wszystkie mechanizmy internetu. Nie rozumie ich w zasadzie nawet wielu dorosłych). Po prostu po kilku (nastu?) latach, gdy dziecko dorośnie, może nie być zachwycone ze zdjęć, które zobaczyło kilkuset znajomych jego rodziców lub pół facebookowej grupy.

Sharenting niesie zagrożenia zarówno dla dzieci, jak i rodziców

W życiu bardzo często ludzie rywalizują między sobą. Spod tego zjawiska powinniśmy wyjąć życie rodzinne. Pokazywanie swoich dzieci przy okazji każdej życiowej czynności i porównywanie go z rówieśnikami nie ma większego sensu. Tymczasem rodzice potrafią prześcigać się, czyje dziecko jako pierwsze zrobi coś samodzielnie. Wywiera to niezdrową presję na dzieci i absurdalne pojmowanie rzeczywistości przez niektóre mamy (wstawiłabym świetne zdjęcie, ale maluch się przewrócił i nic z tego nie będzie).

sharenting

Niektórzy mają jednak inne podejście i wręcz lubią publikować zdjęcia pokazujące, jak dzieciom się coś nie udaje i wynika z tego śmieszna sytuacja. Zabawne akcje z udziałem dzieci są śmieszne dla ich rodziców, póki zostają w pamięci członków rodziny. Gorzej będzie, gdy zdjęcie lub nagranie wideo z maluchem trafi do filmu na YouTube typu najśmieszniejsze/najgłupsze zachowania dzieci. Lub chociażby jako ilustracja do wpisu na czyimś blogu poświęconemu dziecięcym chorobom. Wtedy zadowoleni nie będą ani rodzice, ani dziecko, gdy dorośnie.

Czytaj także: Anonimowość w Moskwie właśnie przestała istnieć

Umiar i rozsądek – o tym warto pamiętać

Nie każdy, kto pochwali się zdjęciem dziecka w sieci, musi być od razu wiązany z sharentingiem. Warto jednak zachować umiar: kilka fotografii wykonanych, gdy dziecko zrobiło pierwszy krok, było na wakacjach i ukończyło szkołę – super. Cała reszta niech wyląduje w rodzinnym albumie. Co, gdy ktoś czuje, że musi wrzucić zdjęcie z dzieckiem na portal społecznościowy? Warto zastanowić się, czy nie ma na nim nic, co mogłoby kiedyś zostać uznane za kompromitujące. Dokładnie sprawdźmy także ustawienia prywatności. Oszczędzimy dzieciom (i sobie) potencjalnych problemów.

zdjęcia: the new yorker, abc.net.au, theladders, arre.co.in

Motyw