iOS 13 ujrzał światło dzienne kilka miesięcy temu, a wraz z nim Apple wprowadziło nowe ustawienia prywatności, o których swojego czasu było bardzo głośno. Niestety wygląda na to, że nie wszystko działa tak, jak powinno, gdyż iPhone 11 Pro zbiera dane o lokalizacji użytkowników nawet bez ich zgody. To zdecydowanie nie powinno tak wyglądać.
iPhone 11 Pro i zbieranie danych o lokalizacji bez zgody użytkowników
Całą sytuację doskonale tłumaczy powyższe nagranie, które Brian Krebs umieścił w serwisie YouTube. Możemy na nim zauważyć, że iPhone 11 Pro wysyła dane o lokalizacji na nieznany serwer nawet wtedy, gdy dostęp do lokalizacji jest wyłączony dla wszystkich aplikacji. Co ciekawe, smartfon nawet nie próbuje tego ukryć – ikona strzałki oznaczająca, że lokalizacja jest wykorzystywana, regularnie wyświetla się w pasku powiadomień.
Zobacz także: Redmi K30 będzie pierwszym smartfonem ze zintegrowanym modemem 5G od Qualcomma
Polityka prywatności giganta z Cupertino mówi jasno, że smartfon okresowo wysyła dane lokalizacyjne do pobliskich hotspotów WiFi i stacji bazowych, ale jednocześnie możemy w niej wyczytać, że można to wyłączyć. Niestety powyższy film pokazuje coś innego – nawet po wyłączeniu dostępu do lokalizacji we wszystkich aplikacjach oraz odbioru danych, smartfon nadal pinguje tajemniczy serwer.
Brian Krebs, który odkrył opisywaną niedogodność, poinformował o tym Apple 13 listopada. Producent z logiem nadgryzionego jabłka skomentował sprawę i dał do zrozumienia, że nie widzi w całej sytuacji żadnego zagrożenia bezpieczeństwa. Według firmy pojawiająca się ikona strzałki jest normalna i podobno dotyczy usług systemowych, które nie mają swojej opcji w ustawieniach. To z kolei rodzi pytanie: czy Apple ukrywa coś przed użytkownikami, skoro w smartfonach firmy są funkcje, których nie można wyłączyć? Prawdopodobieństwo jest raczej nikłe, aczkolwiek nie można go wykluczyć – gigant z Cupertino ma już przecież za sobą kilka afer związanych z prywatnością – zdecydowanie najgłośniejszą była ta, w której dowiedzieliśmy się, że Apple udostępniało nagrania z Siri firmom trzecim.
Nie da się ukryć, że z oświadczenia Apple wynika, że użytkownicy nie mają całkowitej kontroli nad swoimi danymi. No bo jak inaczej wytłumaczyć fakt istnienia funkcji wysyłającej dane lokalizacyjne na obcy serwer, której w dodatku nie da się wyłączyć? No właśnie – nie ma za bardzo jak.
Kolejna afera może być tuż za rogiem
Biorąc pod uwagę wszystkie przytoczone aspekty, niewykluczone, że już wkrótce wybuchnie kolejna afera związana z prywatnością i iPhone’ami. Ludzie niechętnie przyjmują do wiadomości, że nie mają nad czymś kontroli – tym bardziej, jeśli chodzi o tak drażliwy temat jak ich prywatność.
Zobacz także: WhatsApp będzie nas chronił podczas sytuacji kryzysowych zagrażających życiu
Nam nie pozostaje nic innego, jak cierpliwie czekać – być może sytuacja się rozwinie, być może wszyscy o niej zapomną. Niewykluczone też, że z czasem Apple wypowie się nieco bardziej szczegółowo.
Źródło: GSMArena