apple zmiany

Świetnie, że Apple wprowadza zmiany, ale ich komunikacja też jest ważna

3 minuty czytania
Komentarze

Tak, jak każda firma, Apple stale wdraża nowe funkcje, zmienia te stare, naprawia błędy i tak dalej. To świetnie, przecież tego właśnie oczekujemy od spółek technologicznych. Ale równie ważną częścią tego procesu jest znalezienie sposobu na przekazanie informacji o tych zmianach użytkownikom. To jeden z obszarów, na których firma radzi sobie różnie, a zwykle jednak nie tak, jakbyśmy oczekiwali. Ostatnio Apple dokonało kilku zmian, które wywołały zakłopotanie u wielu użytkowników. Niektórzy próbowali się dowiedzieć, czy korzystać z nowych funkcji, czy zostawić je w spokoju. Takie zamieszanie nie powinno nigdy się wydarzyć. 

Zobacz także: To najlepsze w macOS – oto najważniejsze skróty klawiaturowe

Znajdź… zmienia się w Lokalizator

Począwszy od iOS 13, Apple połączyło dwie aplikacje związane z lokalizowaniem. „Znajdź mojego iPhone’a” oraz „Znajdź mojego Maca” stały się „Lokalizatorem”. Sama aplikacja jest całkowicie w porządku. Zachowuje najważniejsze funkcje poprzedniego rozwiązania, dodatkowo grupując je w rozsądny sposób. Niestety, Apple równie skutecznie nie przekazało wiedzy na temat zmian użytkownikom. Oczywiście osoby regularnie oglądające konferencje firmy i zapoznane ze wszystkimi nowinkami były tego świadome. Jednak większość nie jest zaznajomiona z tą wiedzą. Pierwszą wskazówką, że coś się zmieniło było poszukiwanie dotychczas znanego rozwiązania… A jego nie było, także w App Store. Wraz coraz bardziej licznymi nowościami, firma z Cupertino zaczęła dołączać ekrany powitalne do wielu aplikacji. Dzięki temu możliwy jest szybki przegląd nowych możliwości. Tylko co z tego, jeżeli nie możemy znaleźć aplikacji w pierwszej kolejności? Apple mogło w zdecydowanie bardziej przyjazny sposób komunikować o aplikacji Lokalizator, choćby wyświetlając notatkę na ekranie po aktualizacji do iOS 13.

Skróty i ciągłe problemy…

To jedna z najciekawszych aplikacji w systemie iOS i jednocześnie jedna z największych tajemnic dla użytkowników. Sztandardowy przykład programu o którym większość nie wie nic i z niego nie korzysta. Od debiutu iOS 13, w sekcji „Skróty” w „Ustawieniach” znajduje się przełącznik, który kontroluje, czy możemy uruchamiać niezaufane skróty. Chodzi o te, które nie zostały utworzone przez nas lub pobrane z „Galerii skrótów”. Teraz, aby zmienić preferencje, konieczne jest pobranie i uruchomienie skrótu z galerii. Apple w ten sposób próbuje chronić użytkowników przed dostawcami złośliwych skrótów. Wydaje się jednak, że to rozwiązanie jest o krok za daleko. Opcja jest ukrywana, dopóki nie przejdziemy „testu”. Firma wbudowała niezwykle ważną funkcję do swojego systemu, ale jednocześnie nie chce, żeby ludzie z niej korzystali. 

Przesadne bezpieczeństwo w macOS Catalina

Skróty to nie jedyne miejsce, w którym Apple nadmiernie chce chronić użytkowników. Gdy macOS catalina nie może zweryfikować pochodzenia aplikacji pojawia się ostrzeżenie. Informuje ono użytkowników, że dany program może zawierać złośliwe oprogramowanie. Nowy model bezpieczeństwa wprowadzony przez firmę Tima Cooka komunikuje, które aplikacje nie są dystrybuowane za pośrednictwem Mac App Store. Jednak od czasu poprzedniej wersji systemu nic się nie zmieniło. Aplikacje wolne od złośliwego oprogramowania, są nadal od niego wolne… Dobrze jest znać źródło pewnych informacji, ale w niektórych przypadkach jest to przesada. Przykładem odpowiedniej komunikacji jest za to przejście na 64-bitowe aplikacje. Użytkownicy byli dostatecznie ostrzegani przez wiele lat. Takie samo podejście spółka musi zastosować wszędzie.

źródło: Macworld

Motyw