Mamy więcej zdjęć niż jesteśmy w stanie przejrzeć!

5 minut czytania
Komentarze

Według danych z 2015 roku jako ludzkość co roku przesyłamy do chmury grubo ponad miliard zdjęć. Chociaż te liczby jeszcze nie przerażają (to wszakże mniej niż ludzi na ziemi), to jednak próba oszacowania wszystkich wykonywanych fotografii może już nas przyprawić o ból głowy. Pomyślmy, ile dziennie potrafimy cyknąć fotek oraz ile z nich jesteśmy w stanie naprodoukować przez cały rok. Wiele z nich magazynujemy na naszych urządzeniach oraz w chmurach, tak naprawdę nie wiedząc, co później z nimi zrobimy.

Ile zdjęć produkujemy w roku?

To jedno z tych pytań, na które najlepiej odpowiedzieć sobie samemu. Jakiekolwiek dane statystyczne byłyby w tym przypadku przesadzone lub niedoszacowane. Jeżeli jednak uznamy się za przeciętnego Kowalskiego, śmiało możemy powiedzieć, że nasz smartfon po roku działalności ze spokojem mieści 1000-2000 zdjęć. W porównaniu do pamiątkowych albumów naszych rodziców i dziadków to dość… niebezpieczna liczba fotografii do przejrzenia.

Oprócz samych zdjęć wykonanych aparatem wiele grafik w naszym telefonie to także dzieła internetowego przemysłu memowego. Jeżeli miałbym zliczyć liczbę memów, które przeszły przez moje urządzenie, na pewno musiałbym na to poświęcić cały wieczór. To zresztą niejedyne pliki graficzne poza fotografiami na moim telefonie. Są też zrzuty ekranu, zdjęcia pobrane z Internetu, grafiki pobrane z Messengera, Instagrama i innych portali/stron internetowych. Dlatego też biorąc pod uwagę wszystkie źródła, z których pozyskujemy pliki graficzne… często świadomie lub nie zamieniamy nasz telefon w śmietnik.

Zdaję sobie sprawę, że tworzony przez nas bałagan nie jest czymś, nad czym nie da się zapanować. Znam ludzi, którzy pieczołowicie dbają o to, co zapisują na swoich urządzeniach i którzy często robią backup, zostawiając jedynie wyselekcjonowane pliki graficzne. Oprócz tego istnieje masa sposobów na uporządkowanie tego chaosu i na jego odpowiednią obsługę. Pozwolę sobie jednak zwątpić w to, czy wszyscy kiedykolwiek będziemy zdolni do poświęcenia choćby odrobiny czasu na kompleksowe porządki.

Na problemy współczesnego świata odpowiadają producenci smartfonów i aplikacji

Problem urządzeń przeładowanych zdjęciami to nie jest żadna nowość. Od lat specjaliści od Big Data starają się odnajdywać coraz lepsze sposoby na radzenie sobie z ilością produkowanych danych. Stąd też nowoczesne rozszerzenia plików jpeg, które znacznie ograniczają rozmiar plików wstawianych do Internetu. Stąd też kompresja zdjęć stosowana przez Facebooka i ograniczona ilość GB na darmowych dyskach działających w chmurze.

Zobacz też: O podsłuchu w telefonie przez Google i Facebooka słów kilka

Te wszystkie uproszczenia musiały się pojawić właśnie z tego względu, że Internet i urządzenia nie byłyby w stanie udźwignąć tak gigantycznej ilości (niepotrzebnych?) danych. Według obliczeń do 2020 roku wyprodukujemy 44 ZB (zettabajtów), czyli 44 miliardy terabajtów danych. Biorąc pod uwagę to, że mamy coraz więcej okazji (i aplikacji) do robienia zdjęć, wkrótce te dane będą jedynie kroplą w morzu informacji cyfrowych.

Tysiąc zdjęć (z których potrzebujemy dziesięć)

Muszę się przyznać do tego, że posiadam na swoim dysku zewnętrznym gigabajty zdjęć, które znajdują się w zbiorczym folderze „Do przejrzenia”. To takie magiczne miejsce, do którego trafiają wszystkie fotografie, których nie chcę mieć już na telefonie/aparacie. W większości są to nieposegregowane pliki z miejsc i wydarzeń, które są dla mnie ważne. Nie jednak na tyle ważne, by trzymać je wiecznie przy sobie. Na pamiątkę więc zostawiam je w bezpiecznym miejscu, chcąc wrócić do nich w wolnym czasie. Na moje nieszczęście — nie wracam nigdy.

Czas przyznać się do tego uczciwie. Nie potrzeba nam aż tak wielu fotografii. Lubimy czasami wracać do konkretnych wydarzeń z przeszłości i pooglądać zdjęcia, które je upamiętniły. Nasze mózgi nie są jednak w stanie przejrzeć dziesiątek tysięcy fotografii, tym bardziej, jeżeli uprzednio nie zadbaliśmy o ich selekcje.

Rozpoznawanie obiektów i twarzy na zdjęciach

Tak naprawdę jedynym ratunkiem w tej sytuacji wydaje się sztuczna inteligencja. Jeżeli my sami, znając nasze biologiczne ograniczenia, nie jesteśmy w stanie przejrzeć wszystkich naszych zdjęć, musi to zrobić za nas ktoś inny. Tym „ktosiem” musi być SI. Już teraz z powodzeniem działa przecież na Facebooku, odnajdując (często z duużym powodzeniem!) nasze twarze. Również system Windows 10 z wbudowaną aplikacją Zdjęcia potrafi korzystać z dobrodziejstw sztucznych algorytmów. Możemy na przykład pogrupować zdjęcia według zarejestrowanych na nich obiektów: twarzy, gór, roślin, miast. Dzięki temu prościej wyłapać duplikaty — i uporządkować fotografie według konkretnych upodobań.

Zobacz też: Rozpoznawanie twarzy (i nie tylko) na zdjęciach — jak to się dzieje?

To być może artykuł o niczym. Wszyscy przecież wykonujemy masę fotografii i nie potrzebujemy się w tym ograniczać. A już na pewno nie z tego powodu, że i tak ich później nie przejrzymy. Bawią mnie jednak osoby, które za wszelką cenę muszą sfotografować dosłownie wszystko. Bawią mnie także ludzie na koncertach, którzy nagrywają zespoły przez cały czas trwania widowiska. Często do tego zdając sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie nikt nigdy tego nie obejrzy.

Dlatego apel: myślmy nad tym, co robimy… i nie róbmy zdjęć, których nikt, łącznie z nami, nigdy nie obejrzy.

Motyw