Mamy połowę października, przed nami prawdopodobnie jeszcze jedna konferencja Apple. Mimo tego, wydaje się, że firma nie wypuści na rynek w tym roku kolejnej generacji iPada Pro. Gigant z Cupertino może poczekać do wiosny i zaprezentować wtedy pierwszy na świecie tablet z systemem potrójnej tylnej kamery. Czy takie rozwiązanie ma sens? Choć na pierwszy rzut oka na to nie wygląda? Firma ma swoje powody, ale musimy poczekać na ich ujawnienie jeszcze kilka miesięcy.
Zobacz także: Premiera LG V50S ThinQ wprowadza nieco zamieszania
Sporo zmian w iPadach
To jednak nie znaczy, że o iPadach było w tym roku cicho – wręcz przeciwnie. Odświeżenie otrzymały wszystkie pozostałe modele z oferty. Apple po kilku latach zaprezentowało w marcu tego roku nowego iPada mini. W tym samym okresie w ofercie zadebiutował także iPad Air. Urządzenie zastąpiło 10,5-calową wersję iPada Pro poprzedniej generacji. Na początku września, wraz z iPhone’m 11 pokazano też iPada siódmej generacji. Podsumowując – firma Tima Cooka obecnie sprzedaje pięć modeli tabletów. Nie liczymy oczywiście iPada Pro w wersjach 10,5-cala oraz 12,9-cala z 2017 roku, które ze sporymi rabatami wciąż znajdują się w ofercie wielu sprzedawców.
Różnorodność nie zawsze jest dobra
Do niedawna samo Google i wielu innych producentów urządzeń z Androidem, wymieniało różnorodność jako jedną z głównych zalet ich rozwiązań. Teraz także Apple próbuje robić podobnie, zarówno w kategorii smartfonów, jak i tabletów. Z jakim skutkiem? Zdecydowanie możemy potwierdzić, że każdy z sześciu modeli iPhone’a z obecnej oferty obejmuje konkretny segment rynku. Trudno jednak jest określić wyraźny cel i grupę odbiorców w przypadku pięciu modeli iPada aktualnie dostępnych. W przypadku iPadów Pro sprawa jest stosunkowo prosta. 11-calowy oraz 12,9-calowy model z 2018 roku mają zaspokoić potrzeby profesjonalistów nie tylko za pomocą najnowocześniejszego sprzętu, ale też powoli rosnącym zestawem narzędzi do wielozadaniowości, produktywności i kreatywności. Odrodzony iPad mini jest przeznaczony dla fanów małych urządzeń, dostarczając zdecydowanie więcej mocy i możliwości niż konkurencja z Androidem. Mamy jeszcze 10,2-calowego iPada oraz 10,5-calowego iPada Air. Te dwa tablety sprawiają, że portfolio wydaje się niepotrzebnie skomplikowane.
iPad kontra iPad Air – o co tu chodzi?
Nie chodzi nawet o podobieństwa między nimi. 10,2-calowy iPad nie jest atrakcyjny pod praktycznie żadnym względem. Jest nieco droższy od poprzednika, oferując tylko i wyłącznie większy od niego ekran. Znacznie od niego lepszy iPad Air doczekał się od czasu swojej premiery już kilku obniżek cen. Sporą nowością w przypadku nowego iPada siódmej generacji jest obsługa klawiatury Smart Keyboard. Jednak jej koszt jest porażający – stanowi prawie 50% wyjściowej ceny tabletu. Dlaczego nie pojawiła się jej tańsza wersja? Taki ruch mógłby przyciągnąć wielu kupujących do oferty iPadów. Nowy iPad napędzany jest przez kilkuletni procesor A10 Fusion, znany z iPhone’a 7. Jest zdecydowanie mniej wydajny od rozwiązań dostępnych w iPadzie mini oraz iPadzie Air. Może i jest wystarczającom szybki do obecnych, codziennych zadań, ale co będzie za kilka lat?
Dlaczego tablety nie są tak popularne jak kiedyś?
Apple wygodnie dominuje na tym rynku. Ze strony takich firm, jak Samsung czy Huawei nie ma żadnego zagrożenia. Sprzedaż iPadów rośnie, a wszystkich innych graczy spada kwartał po kwartale i rok do roku. Popularność tabletów spada, za to rośnie liczba dużych telefonów. Apple sprytnie zlekceważyło segment najmniejszych urządzeń, który jest na skraju wyginięcia. iPad mini to przecież aktualizacja po najmniejszej linii oporu. Jedynym konkurentem może być Microsoft. Urządzeń linii Surface jest na razie niewiele, ale firma koncentruje się na jednym. To pokazanie, że Surface może zastąpić laptopa. iPad Pro z pewnością też mógłby to zrobić, ale Apple musi w to włożyć więcej wysiłku. Zamiast wypuszczać tak wiele podobnych do siebie urządzeń, dlaczego nie skupić się na rodzinie iPadów Pro i jednym modelu z mniejszym ekranem?
Źródło: Phonearena