usługi bez limitów danych

ACTA2 przegłosowane, politycy znowu nas sprzedali – kto, dlaczego i co dalej?

4 minuty czytania
Komentarze

Po wczorajszym głosowaniu nad dyrektywą w sprawie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym wiemy, że spełniły się najczarniejsze scenariusze. Nic nie dzieje się jednak samo, trzeba jasno powiedzieć kto za tym stoi, dlaczego do tego doszło i co czeka nas w przyszłości.

Kto nas sprzedał – lista wstydu

We wczorajszym głosowaniu większość posłów Platformy Obywatelskiej zagłosowało przyjęciem ACTA2. Zanim ktoś wytknie mi błąd tłumaczę – uprawnionych do głosowania było 19 posłów, z czego 7 nie zjawiło się na głosowaniu. Żadna inna polska partia nie zagłosowała za przyjęciem ACTA2. Jako, że zbliżają się wybory do europarlamentu, a poparcie dla przegłosowanego prawa jest znikome (o tym później), pozwolę sobie sparafrazować wypowiedź pewnego polskiego rapera – wiecie co zrobić. Polityków do europarlamentu wybieramy po to, aby reprezentowali oni i bronili naszych interesów. Tymczasem bronili oni interesów, ale bardziej własnych niż naszych. Ostatecznie Polska była przeciw dyrektywie, jednak to za mało.

Dlaczego tak się stało?

ACTA2 to nie był w żadnym wypadku pomysł polityków. Był to wynik wielu lat starań ze strony lobbystów z dużych wydawców prasy i organizacji chroniących prawa artystów, coś takiego jak nasz ZAiKS. Wszelkie opowieści w stylu „to dla waszego dobra” powstały jedynie pod publikę, w rzeczywistości chodzi o pieniądze. Duże korporacje chcą pieniędzy za udostępnienie fragmentu tekstu z linkiem, ponieważ według nich czytelnicy rezygnują z lektury po zobaczeniu właśnie fragmentu tekstu. W rzeczywistości agregatory linków generują ogromny ruch, są elementem jak najbardziej sprzyjającym prasie. Podobne prawo pojawiło się w Hiszpanii, jednak wydawcy nie zobaczyli ani centa, skończyło się zamknięciem Google News i innych agregatorów linków. Mniejsze redakcje upadły, większe zabetonowały swoją pozycję. Tym samym zwiększyła się jednomyślność mediów, co jest bardzo szkodliwe w przypadku np. tematów politycznych. Co ciekawe Hiszpańscy wydawcy później chcieli, aby rząd zmusił Google News do powrotu, ale prawo pozostało bez zmian.

Organizacje pokroju ZAiKS-u też widziały swoją szansę. Teoretycznie przed publikacją czegoś naruszającego prawo autorskie (np. zdjęcia) konieczne jest podpisanie umowy licencyjnej z autorem. Kto za to zapłaci? Wy! Nie, Mark Zuckerberg nie zapłaci za udostępnienie mema z małpą, albo zablokuje taką możliwość, albo będziecie musieli zapłacić za to sami. Do tego właśnie zmierza ta dyrektywa. Jeśli niektóre treści będą blokowane, to w pewnym momencie może zostać to wykorzystane do cenzurowania niewygodnych informacji.

Zawiniliśmy też sami – zainteresowanie ACTA2 było z czasem coraz mniejsze, zwyczajnie odpuściliśmy temat. Pomijam już fakt pogłosek, według których Niemcy poparły ACTA2, aby później móc liczyć na poparcie Francji w kwestii gazociągu Nord Stream 2. Jeśli to prawda, to wszyscy sami powinniśmy zastanowić się, jak bardzo politycy przejmowali się naszym zdaniem.

Zobacz też: Axel Voss, autor ACTA2 – musimy zastanowić się, czy YouTube powinien istnieć

Co teraz?

Od głosowania do wprowadzenia ACTA2 do naszego prawa mogą minąć około 2 lata. Fakt jest jednak taki, że ACTA2 musi zostać zaimplementowane do naszego prawa bez większych zmian, sama idea musi pozostać. Teoretycznie ACTA2 można zablokować w Radzie UE, ale szanse na to raczej nie są duże. Jeszcze nie wszystko stracone, Niemcy już ruszyli ze spontanicznymi manifestacjami.

W najbliższych dniach dowiemy się jakie kroki podejmą giganci, tacy jak Google i Facebook. Ważną kwestią jest także reakcja polskiego Wykopu, który narusza ACTA2 na wszystkie możliwe sposoby. Głos zabrało Google, według którego ACTA2 zaszkodzi branżom kreatywnym i cyfrowym. Trudno się z tym nie zgodzić, w końcu straciliśmy część wolności. Mam jednak podejrzenie, że Google wie coś więcej. Gigant groził już zablokowaniem w Europie serwisu YouTube, przewiduje się także podobnie jak w Hiszpanii zamknięcie Google News, szczególnie że korporacja nie zarabia na tej usłudze. Fakt jest taki, że internet nigdy nie będzie już taki jak dawniej.

Nasz internet za jakiś czas może przypominać ten z Chin – tam też politycy decydują co może być publikowane, obywatele nie maja takiej wolności, jaką my jeszcze mamy obecnie. Właśnie do Chin nawiązywać ma grafika tytułowa. Uprzedzając ewentualne oskarżenia – flaga Unii Europejskiej nie jest w żaden sposób chroniona, widoczna grafika nie łamie prawa.

Motyw