Huawei Mate 20 Pro

Huawei Mate 20 Pro to technologiczna bestia, na którą czekałem

3 minuty czytania
Komentarze

Wczoraj na rynku zadebiutował Huawei Mate 20 Pro i jego mniej mocarny brat Mate 20. Na temat urządzeń pojawiało się przed ich premierą wiele plotek. Większość z nich się sprawdziło, a więc faktycznie w przypadku Mate 20 Pro mamy do czynienia z urządzeniem, które jest naszpikowane nowymi technologiami. Ich całokształt sprawia, że flagowiec ten jest smartfonem, na którego czekałem od co najmniej dwóch lat.

Huawei Mate 20 Pro aspekty wizualne

Huawei Mate 20 Pro

Design flagowca przedstawia się fenomenalnie. Od czasów Samsunga Galaxy S6 Edge byłem fanem zagiętych ekranów, nie inaczej jest teraz. Cieszy mnie fakt, że Huawei postanowił wdrożyć takie rozwiązanie, które będzie cieszyło moje oczy. Niejednokrotnie wspominałem, że notch mi w ogóle nie przeszkadza, a dolna belka jest przyzwoicie wąska. Jeżeli chodzi o tył telefonu, aparaty zostały umieszczone w kwadratopodobnym polu. Bardzo podoba mi się niebieska i zielona wersja kolorystyczna, w których znajdziemy dodatkowo Hyper Optical Pattern, który ma zapobiec powstawaniu odcisków palców oraz „śliskości” smartfona. Charakteru dodaje urządzeniu czerwony włącznik, który doskonale kontrastuje z niebieskim lub zielonym odcieniem.

Zobacz także: Windows 10 October Update i jego największy problem wieku dziecięcego 

Huawei Mate 20 Pro – technologiczna bestia

Dlaczego tak wychwalam to urządzenie? Otóż jest to flagowiec, który na pewno nie jest nudny. Znajdziemy w nim najnowsze „bajery”, które powinny ucieszyć niejednego fana urządzeń mobilnych. Mnie najbardziej zachwycają:

  • Face ID, czyli skanowanie twarzy w 3D – technologia, która w końcu dotarła do Europy (wybaczcie, ale Xiaomi Mi 8 Explorer Edition nie jest dostępny na Starym Kontynencie) i zapewnia szybkie i bezpieczne odblokowywanie urządzenia. Ponadto ciekawym rozwiązaniem jest skanowanie obiektów i przenoszenie ich na ekran smartfona w 3D. Dodatkowo można wprawić je w ruch lub zrobić z nimi zdjęcie.
  • Skaner linii papilarnych w ekranie – kolejna nowość, której na europejskim rynku jeszcze nie ma. Zapewne będzie on przydatny do logowania się do aplikacji bankowych, czy zabezpieczenia aplikacji. Interesująca alternatywa dla Face ID.
  • Huawei Master AI 2.0 – ulepszona sztuczna inteligencja, która wykrywa sceny podczas robienia zdjęć i je „podrasowywuje”. Przykładowo, jeżeli w modelu P20 Pro wykryte zostało „błękitne niebo”, to wówczas cała fotografia była mocno podkoloryzowana. Nowa odsłona sztucznej inteligencji w Mate 20 Pro wykryje teraz niebo, rozpozna pod nim konkretne budynki i ludzi oraz dostosuje do nich barwy! Przynajmniej w teorii brzmi świetnie!
  • Głośnik zamontowany w USB-C – pod względem wizualnym, brak otworów w dolnej części urządzenia.
  • Mate 20 Pro jako powerbank – możliwość naładowania innego smartfona, który obsługuje bezprzewodowe ładowanie w standardzie Qi przykładając Mate 20 Pro do jego obudowy.
  • SuperCharge 2.0 – możliwość naładowania baterii Mate’a 20 Pro do 70% w 30 minut!
  • Bateria o pojemności aż 4200 mAh i procesor Kirin 980 w technologii 7nm, który ma być bardzo energooszczędny z pewnością zadbają o długi czas pracy na jednym ładowaniu, co jest dla mnie jednym z głównych priorytetów.
  • Android Pie z EMUI 9.0 – szybsze włączanie aplikacji i możliwość obsługi smartfona za pomocą gestów.

Huawei Mate 20 Pro – podsumowanie

Wielu czytelników zastanawia się, jakim idiotą trzeba być, aby dać 4299 zł za flagowca Huawei. Czasy, w których firma była cieniem Samsunga i podrzędną firmą przeminęły. Jeżeli kogoś nie interesują wyżej wymienione nowinki, to z pewnością kupi znacznie tańsze i wciąż dobre urządzenie. Ja z pewnością skuszę się na Huawei Mate 20 Pro, gdyż dawno żaden flagowiec nie wywołał we mnie tak wielkiej ekscytacji. Miło, że w przedsprzedaży producent dorzuca najszybszą na rynku ładowarkę bezprzewodową oraz kartę pamięci nanoSD o pojemności 128 GB.

Motyw