Google otwiera Fuchsia OS

Google rozwija Fuchsia OS – czy już powinniśmy żegnać Androida?

3 minuty czytania
Komentarze

Android – zależnie jak licząc – świętuje w tym roku 10. rocznicę urodzin. To idealny moment, aby porozmawiać o jego… następcy. Czy kiedykolwiek myśleliście o tym, że Google mogłoby porzucić swój system? Cóż, kiedyś nie wierzono w śmierć Symbiana, Windows Mobile, nie mówiąc o BlackBerry OS. Dzisiaj żadne oprogramowanie nie jest w stanie mierzyć się z iOS i Androidem, więc dlaczego Google miałoby zakopać kurę znoszącą złote jaja? Ok, niedawno przytrafiło się „stuletnie” jajo pod względem zapachu i strat – to za sprawą Unii Europejskiej. W takim razie nadchodzi Fuchsia OS, po polsku po prostu fuksja.

Sam system operacyjny nie jest niczym nowym i niczym „ukrytym”. Google rozwija go od niemalże 2 lat. Przynajmniej o takich datach oficjalnie się mówi, bo same prace i projekty mogą liczyć sobie jeszcze więcej. Jak w przypadku Androida, Fuchsia OS też opiera się na licencji open source, czyli model biznesowy zdaje się być prosty – oprogramowanie darmowe, ale płacimy za usługi.

Kto skorzysta z Fuchsia OS?

google fuchsia os

Co ciekawe, Google nie postawiło na kernel Linuxa. Stworzyło swój autorski o nazwie Zircon. To między innymi on pozwoli na szerokie zastosowania. Jednak to szczegóły, które zapewne nie mają większego znaczenia dla potencjalnego użytkownika. Początkowo Amerykanie chcą wdrażać Fuchsia OS na teoretycznie proste urządzenia z gatunku Internetu Rzeczy (IoT). Póki co ciężko mówić o jakimkolwiek interfejsie użytkownika. Na tym etapie rozwoju, bazując na „użytkownikach alpha”, nie jest on w żaden sposób rewolucyjny. To też nikogo nie powinno dziwić, że początkowo Fuksja trafi do żarówek, pralek, ale przede wszystkim głośników. W tym wypadku mówimy o sterowaniu za pomocą komend głosowych, co niewątpliwie jest przyszłością w połączeniu ze sztuczną inteligencją. To wszystko może – podobno – nastąpić już w ciągu 3 lat.

Przyszłość Fuchsia OS to władza nad wszystkim

google fuchsia os

Docelowo nowy system Google ma zarządzać niemalże wszystkim, co tylko może – od IoT, przez smartfony i tablety, kończąc na komputerach. Tak, Fuchsia OS jest potencjalnym – z dużymi nadziejami – następcą dla Androida i Chrome OS. To niemalże pewniak według wielu źródeł, ale kiedy to nastąpi? Wersje wydarzeń są dwie – w ciągu 5 lat lub do 2025 roku. Jednak Google oficjalnie odpowiedziało, że nie ma żadnych sztywnych planów, ustalonego harmonogramu, co do terminów wydań poszczególnych edycji swojego oprogramowania. To naturalne, że Amerykanie nie mogą dzielić się takimi informacjami – kto by wtedy interesował się Androidem?

Czy przesiadka z Androida na Fuchsia OS jest w ogóle możliwa?

google fuchsia os

Oczywiście, że tak, ale to będzie niesamowite ciężkie dla Google. Mimo wszystko, firma może wzorować się na błędach innych – głównie Nokii i Microsoftu. Przykład Windows Phone 7 – Amerykanie sprawili, że przesiadka poszczególnych firm z Windows Mobile na nowe oprogramowanie było niewykonalne. Wszystko wiązało się z pisaniem od zera, a samo zamknięcie systemu nie ułatwiało sprawy. Takie HTC musiało po prostu porzucić wszystko to, co wypracowało. Dlatego Google powinno pomyśleć o bezproblemowej migracji. Z racji, że Fuchsia OS budowana jest od podstaw na system z błyskawicznymi aktualizacjami, to niektórzy będą musieli zmienić też swoje podejście i tryb pracy. Niewątpliwie Amerykanie powinni też pomyśleć o kompatybilności wstecznej z aplikacjami Androida wraz z ułatwionymi szczegółami „przepisywania” gier i programów pod nowe standardy Fuksji, która ma chociażby pracować w stałych 120 klatkach na sekundę.

Zobacz też: Play dostaje patent na… swój kolor

Wszystko zapowiada się naprawdę dobrze, ale dlaczego Google nie zrobi tego samego z Androidem? Niewątpliwie wymagałoby to… tworzenia systemu od zera, czyli dokładnie tego, co dzieje się obecnie z Fuchsia OS. Cała otoczka wokół tak ogromnej aktualizacji byłaby po prostu zabójcza dla wielu firm. Jednak uspokajam, równie dobrze Google może w każdej chwili porzucić ten projekt…

źródło: Bloomberg, Arstechnica

Motyw