Android w moim życiu #15

23 minuty czytania
Komentarze
aaad323rwcw

Wstęp

Witam w piętnastej części „Android w moim życiu”. W tym wydaniu macie okazję zapoznać się z czterema historiami (napisanymi przez Macieja Czyżewskiego, Mariusza Hondra, Sergiusza Fiołek i Mateusza Kośmider). W tym tygodniu starałem się wybrać historie ciekawsze niż do tej pory. Maciej Czyżewski, który pracuje w ratownictwie medycznym opowiada o swoich telefonach, ale i również o używanych aplikacjach, wśród których można znaleźć interesujące tytuły. Czytając historię Mariusza Hondra możemy natomiast zapoznać się jak wyglądały przygody z decyzją o przejściu na Androida, o jego znajomych, którzy sami w końcu przeszli na właściwą stronę mocy oraz o problemach jakie napotkał korzystając z urządzeń opartych na Androidzie. Opowiadanie Sergiusza Fiołek to miły i pozytywny przerywnik, który może niektórym przypominać listy do czasopism młodzieżowych, ale tak naprawdę to ciepła historia Love Story z Androidem w tle. Na koniec zaś możecie zapoznać się z historią Mateusza Kośmider, który w przyjemny sposób opowiada o licznych modelach smartfonów, które przewinęły się w życiu.

W tym tygodniu pragnę się również w pewien sposób pożegnać, ponieważ cykl ten od kolejnego wydania przejmuje Herman Żatuchin. W związku z licznymi obowiązkami poza redakcyjnymi zdecydowałem się na zmniejszenie swojej aktywności w redakcji do minimum, w związku z czym cykle, które do tej pory prowadziłem (a jak w tym przypadku, również wymyśliłem) postanowiłem oddać w ręce nowych kolegów, którzy mają zapewne głowy pełne świeżych pomysłów, dzięki którym artykuły może będą bardziej atrakcyjne dla Was! Chcąc podnieść jakość tego cyklu proszę również o wysyłanie historii i opowiadań, w których opisujecie w głównej mierze jak wykorzystujecie urządzenia z Androidem na co dzień – w swojej pracy, szkole, na studiach lub w czasie wolnym. Przesyłajcie teksty, które sami chcielibyście przeczytać na portalu. Jest to cykl stworzony specjalnie dla Was – takie małe miejsce, w którym Wasze myśli mogą zostać opublikowane na stronie głównej Android.com.pl.

Od tego wydania opowiadanie należy przesłać na adres [email protected]. Proszę pamiętać również o skopiowaniu i uzupełnieniu poniższej formułki:

„Przesłany przeze mnie tekst został napisany wyłącznie przeze mnie (Imię i nazwisko) i zezwalam redaktorom serwisu Android.com.pl na jego nieodpłatne opublikowanie, a także na korektę i drobne zmiany redakcyjne”.

Teraz zaś zapraszam do części właściwej tego artykułu. Życzę przyjemnej lektury!

[strona=”Droga do Androida”]

Android w moim życiu – droga do Androida

Zacznę od tego, że jestem dość konserwatywny w swoich wyborach dotyczących sprzętu multimedialnego oraz raczej odporny na wszelkie nowinki technologiczne. Zupełnie nie pociąga mnie panujący dookoła „wyścig zbrojeń” na coraz to szybsze smartfony, o coraz to większych przekątnych ekranu czy jeszcze bardziej powalających danych w specyfikacji technicznej. Muszę też przyznać, że mam swoje bardzo specyficzne wymagania względem urządzeń, których używam na co dzień – a to ze względu na wykonywany zawód, styl życia oraz zainteresowania. Z reguły używam rzeczy / sprzętów dopóki nie polegną w boju lub nie umrą śmiercią naturalną z powodu zmęczenia materiału. Dlatego mój niedawny zakup nowego telefonu, powinienem napisać smartfona, czy przesiadka z komputera PC oraz notebooka na tablet należy uznać za nie lada zmiany w moim życiu. I to jak najbardziej pozytywne, dodam, bo w wyniku tych zmian zielony robot pochłonął mnie zupełnie.

Moja przygoda z systemem Android zaczęła się dokładnie trzy miesiące temu. Wydawało by się niewinnie oraz pod wpływem chwili, chociaż teraz już wiem, że stopniowo zmierzałem do tej decyzji od dłuższego już czasu. Żyję w nieustannym biegu – pracuję w ratownictwie medycznym, uprawiam sporty ekstremalne, przemieszczam się niemal wyłącznie na rowerze, dużo czasu spędzam w plenerze czy w górach. W zasadzie wszystko u mnie dzieje się szybko i w plenerze, nieustanny outdoor można by powiedzieć. W całym tym szaleństwie dostęp do Internetu, korespondencji email, nawigacji GPS, map Google, prognozy pogody, serwisów aukcyjnych czy bankowości elektronicznej jest dla mnie po prostu niezbędny oraz absolutnie konieczny. Dotychczas radziłem sobie korzystając z dobrodziejstw (lub kaprysów) mojego 17” laptopa oraz 10” notebooka, kiedy potrzebowałem być bardziej mobilny. Niestety oba komputery wielokrotnie mnie zawodziły w przeciągu ostatnich dwunastu miesięcy. A to kolejny raz z rzędu umarł na śmierć mój „ulubiony” Windows Vista, a to coś przestało działać bo zaatakował trojan, z którym nie poradził sobie Avast; tutaj zamuli, tam się zawiesi, całość zajmuje miejsce (kable, dyski zewnętrzne, ładowarki) i – w porównaniu z tabletami czy smartfonami – suma sumarum waży. Szczególnie odczuwałem to podczas rowerowych dojazdów do pracy – średnio 30km w jedną stronę, w większości przez las. Tutaj waga notebooka oraz zajmowana przez niego przestrzeń w plecaku była istotna. W ostatnim czasie najbardziej jednak zaczęły mnie irytować wszelkie czynności przywracające system Windows, konserwujące go, odzyskujące utracone dane itd. Zacząłem coraz bardziej intensywnie czytać na temat systemów spod znaku magików z Cupertino oraz specjalistów z Mountain View, przeglądać aktualne oferty sprzętowe, uważnie wertować i porównywać poszczególne specyfikacje. I kiedy zaczęło wydawać się, że żadne poważniejsze kroki nie nastąpią w tym kierunku… w przeciągu dwóch dni padły wszystkie CZTERY komputery dostępne w moim domu. Apokalipsa. Kupiłem więc upatrzony wcześniej tablet przy okazji swoich 34. urodzin…

No i się zaczęło. Po miesiącu użytkowania 7” tabletu z Androidem w wersji Ice Cream Sandwich 4.0.3 (Samsung Galaxy Tab2 P3100), wiedziałem już, że dokonałem słusznego wyboru a Android jest systemem stworzonym wprost dla mnie. Idąc tym tropem dalej, niezwłocznie wymieniłem swojego wiernego, „low-endowego” – ale bądź co bądź nie do zajechania – Samsunga Solid B2710 na coś w podobnym stylu, równie odpornego na czynniki zewnętrzne ale z Androidem na pokładzie. Po części się udało, wybrałem Motorolę Defy+ z Gingerbreadem 2.3.6 w środku (ta wersja systemu jakoś zupełnie mi wystarcza jeżeli chodzi o telefon – grunt żeby było stabilnie i działało; na modowanie i rootowanie nie mam zupełnie czasu i nie zamierzam tego robić). Nadmienię, że jest to mój pierwszy telefon komórkowy z ekranem dotykowym w ogóle, a trochę ich się przewinęło przez moje ręce od 1997 roku ! Oba urządzenia świetnie się uzupełniają i sprawdzają w swojej roli. I żeby było jasne: do PC, laptopów i notebooków już raczej na pewno nie wrócę. Ani tym bardziej do Windowsa. Dziwię się tylko, że tak późno doszedłem do tego wniosku.

Co zatem zdecydowało o tak diametralnej zmianie mojego podejścia do wszelkiej maści pecetów ? Przede wszystkim prostota Androida, jego szybkość działania i wygoda oraz łatwość obsługi w porównaniu z Windowsem. Szybko, sprawnie, bez zbędnych wodotrysków. O to chodzi ! Uruchomienie tabletu i odpalenie Internetu trwa chwilę a wszystko, co jest mi potrzebne do szczęścia mam nie tylko w tablecie ale również w pamięci mojego telefonu. Przyznam, że nie bez znaczenia był również czynnik cenowy. Wydaje mi się, że nie ma sensu przepłacać za iPady od Apple, skoro np. bardzo przystępnie prezentują się produkty innych firm właśnie z systemem Android, oferując użytkownikowi to samo jeżeli nie więcej.

Nie używam wielu aplikacji, a te, które zainstalowałem w swoich androidowych „zabawkach” są raczej dość podstawowe i popularne, ale pozwolę sobie je Wam przedstawić w telegraficznym skrócie. Stety lub nie, w przeciwieństwie do moich poprzedników, nie napiszę tutaj jak wygląda mój dzień z Androidem w akcji – to zbyt skomplikowane (bywa, że mój dzień w pracy trwa nawet 60 godzin więc sami rozumiecie…).  ?

Jeżeli chodzi o przeglądarkę internetową to Google Chrome okazała się u mnie niezbyt szybka (a wręcz powolna!), Firefox zamulał jeszcze bardziej – pozostałem więc przy przeglądarkach fabrycznych z doinstalowanym Adobe Flash Player. Do nawigacji w terenie czy w mieście z powodzeniem używam Google Maps (szczególnie pomocne w pracy w szybkim odnajdowaniu adresów wezwań), Google Earth oraz GPS Test. Prognoza pogody to doskonały MeteoWidget. Służbowo niezbędne jest mi Disposix ICD – w końcu nie wszystkie kody jednostek chorobowych zna się na pamięć. Czynności biurowe ogarniam używając Polaris Office, chociaż ostatnio lepiej pracuje mi się z Quick Office Pro, za to w szybkim planowaniu czynności do wykonania oraz realizacji zadań bieżących pomaga mi Any.DO. Dużo piszę – korespondencja e-mailowa idzie wyłącznie przez Gmail. Coraz bardziej uzależniam się również od usługi Google Drive czy Google Docs, nie zdawałem sobie sprawy, że „chmura” może być tak pomocna (szczególnie jak się ma synchronizację na wszystkich posiadanych urządzeniach, petarda). Polecam również najnowsze wydanie Google Translate, nareszcie jest offline. Na obu urządzeniach korzystam ze SwiftKey Keyboard. Do tabletu dokupiłem dedykowaną do tego modelu klawiaturę-stację dokującą, bez problemu korzystam też z pendrive’ów, dysków zewnętrznych i bezprzewodowej myszy. Do tego dochodzi oczywiście 3G, Bluetooth, Wi-Fi i karty microSDHC (to był jeden z warunków determinujących wybór modelu tabletu). Małą żywotność baterii telefonu (od ok. 10-ciu do 30-tu godzin pracy, w zależności od sposobu użytkowania) w pewnym stopniu rekompensuję noszeniem przy sobie uniwersalnego banku energii (Omega 5500mAh), dzięki któremu w razie „W” i braku dostępności gniazdka, awaryjne podładuję telefon (jak również tablet) – niestety pod tym względem poczciwy Samsung Solid miał się duuużo lepiej bo jego bateria wytrzymywała przedział od 3-ech do 7-miu DNI… Co do kwestii kosmetycznych i „rozrywkowych” – na tablecie oraz komórce mam sprawnie działający BatteryWidget+ wraz z fajnym StylePack’iem, zegar i budzik w jednym stanowi u mnie minimalistyczny Retro Clock Widget. Do tego wspomnę jeszcze o aplikacjach takich jak: Allegro, Tablica, BZWBK24 mobile, Skype (którego w zasadzie nie używam i chyba się pozbędę), bardzo dobre i godne polecenia Android Hardware Info oraz AnTuTu Benchmark, z konieczności Facebook, ponadto skądinąd świetny odtwarzacz mp3 n7player, czytnik ebooków Moon+ Reader, moje wszystkie prenumeraty i e-wydania gazet / czasopism trzymam w e-Kiosku, dodatkowo branżę rowerową reprezentuje na pulpicie IBM Free Mountain Bike Mag. No i moje ulubione gry… Jest ich sporo, są to przede wszystkim przygodówki ale również odświeżone „retro” tytuły sprzed lat, pamiętające czasy mojego ukochanego Atari czy późniejszej Amigi. Jest ich trochę ale wymienię najczęściej grywalne przeze mnie: kultowy Another World (!), fantastyczne Machinarium (!!!), Alien Breed, Wings of Fury, Prince of Persia, Angry Birds Star Wars, Yesterday, bardzo dobry na odstresowanie się Tactical Assasin, zabawny Major Mayhem, najnowszy PAC-MAN, Dragon’s Lair, Space Ace, klimatyczne Broken Sword i Broken Sword II, Enigmati’s… Szkoda tylko, że obowiązki służbowe i rodzinne nie pozwalają mi tłuc w nie od rana do nocy :). Ale nie jest źle a mobilność Androida bardzo mi tutaj pomaga, hehe.

Śmiało mogę stwierdzić, że tablet z powodzeniem uwolnił mnie od komputera a smartfon stanowi świetne uzupełnienie wspomnianej „dachówki” w momentach, kiedy jestem w terenie – w pracy lub hobbystycznie. Jedyną bolączką – wszystkich chyba współczesnych smartfonów czy tabletów (nie ważne czy pod iOS czy Androida) – jest tutaj ich energochłonność. Niestety, wszystkomające cuda żrą prąd aż izolacja z kabli fruwa. Mam nadzieję, że na tym polu nastąpi wkrótce znaczący przełom i dzięki temu będę mógł dłużej cieszyć się korzystaniem z potężnych możliwości i udogodnień, jakie oferuje zielony robocik – tym samym na dłużej pozostając niezależnym od źródeł zasilania. Czego sobie i Wam życzę.

Dla Android.com.pl,  Maciej Czyżewski

[strona=”Zmiany, wymiany, czyli życie gadżeciarza”]

Zmiany, wymiany, czyli życie „gadżeciarza”

Witam wszystkich.

Gdy myślę o początku swojej przygody z Androidem, przed oczami widzę Nokię 5800 XM, która przekonała mnie do wyświetlaczy dotykowych i pozwoliła zakochać się w szerokich możliwościach wykorzystaniu telefonu, mimo, że to był tylko Symbian. Po tym telefonie wiedziałem, że nie chcę już nigdy więcej tradycyjnego modelu z klawiaturą i bez systemu.

Pewnego pięknego dnia dostałem w prezencie od żony HTC Wildfire z Androidem 2.2 i tak się zaczęła moja przygoda z tym systemem. Byłem zachwycony  wszechstronnością zastosowań. Internet, Gmail, to wszystko przestało być żadnym problemem. W końcu miałem prawdziwego smartfona, z porządną obudową i dotykowym, a nie wciskanym wyświetlaczem. Po kilku tygodniach użytkowania poznałem jednak jego wady. Nietypowa rozdzielczość, dawała we znaki przy próbie oglądania filmów, nawigacja samochodowa też raczej odpadała, poza tym ograniczone możliwości systemowe również były problemem. Po prostu podzespoły były za słabe, telefon potrafił się zamulić, a zwiechy nie były rzadkością. Szybko zacząłem marzyć o Htc Desire i marzenia spełniły się :).

Po około pół roku użytkowania Wildfire, w moje ręce wpadł HTC Desire. Byłem zachwycony. W końcu normalna rozdzielczość ekranu, w porównaniu z Wildfire znacznie większy wyświetlacz, rewelacyjna nakładka Sense, bardzo dobry kalendarz zsynchronizowany z Facebookiem, Open Office, obsługujący dokumenty MS czy Sygic, który na krótką metę dawał radę, bo na dłuższych trasach miał tendencję do puszczania mnie przez jakieś polne drogi (ale do podjechania pod konkretny adres w mieście, czy jakiś punkt POI wystarczał w zupełności).  Podsumowując, kultowy telefon, bardzo dobrze wykonany, super obudowa i z racji większego wyświetlacza, korzystanie z Internetu i pisanie maili zaczęło być nie tylko możliwe ale również w miarę wygodne.

W tym czasie żona również zaczęła przygodę z Androidem, przez flirt z Samsungiem Galaxy Ace… Jak dla mnie, był to odpowiednik Wildfire w Samsungu. Słabe podzespoły i biedny wyświetlacz ale wystarczyło żeby złapała haczyk :). Piękne było to, że moi znajomi na początku, trochę się ze mnie śmiali, nazywając mnie gadżeciarzem. Z czasem jednak coraz więcej z nich zaczęło przechodzić na Androida, przychodząc do mnie i pytając o radę, który telefon wybrać. Ludzie twierdzili, że nie potrzebują smartfonów, że wystarczą im zwykłe telefony, bo nie mieli świadomości, do czego mogą jeszcze je wykorzystywać i jak bezproblemowo mogą ich używać.

I tak mijał dzień za dniem, aż zobaczyłem reklamę Samsunga Galaxy SII. Gdy tylko zobaczyłem jego specyfikację, zdjęcia jakie robił, filmy jakie nagrywał i co potrafi odtworzyć – wiedziałem, że muszę go mieć. Gdy pojawił się w ofercie mojego operatora, T-mobile, nie było ważne, że do końca umowy mam jeszcze pół roku, a mogę go wziąć w umowie tylko na 3 lata. Nie było ważne, że cała umowa jest średnio opłacalna,  bo za stosunkowo duży abonament dostaję w zasadzie niewiele. Ważne było, że mogę mieć SII. Oczywiście wziąłem go i znów byłem małym, szczęśliwym dzieckiem z nowa zabawką :). Rewelacyjny wyświetlacz, naprawdę multimedialny odtwarzacz, radia internetowe, pełna synchronizacja softu, kontaktów, aplikacji i maili z Gmailem, Sygic, a później również Nawigon, który spisywał się rewelacyjnie i pozwolił mi jeździć na tym telefonie po Europie bez innej nawigacji. Coś wspaniałego. Oczywiście żonka również zdecydowała się na Galaxy SII – w końcu zasłużyła na prawdziwy telefon z Androidem na pokładzie, tylko że później zaczęły się problemy.

W T-mobile wyszła słynna popsuta aktualizacja do ICS, bo przecież nie można puścić oryginalnego softu. Trzeba najpierw przetrzymać go u siebie ze dwa miesiące i trochę popsuć. Oczywiście, nic o tym nie wiedziałem i gdy tylko miałem możliwość, zaktualizowałem i swój, i żony telefon do ICS-a, a potem się zaczęło… Resety, wyłączanie, zżeranie baterii, wściekła żona, bo przecież tylko wziąłem jej telefon i od razu popsułem, a tak dobrze działał, po co go w ogóle dotykałem itd. itp. Koniec końców pojechałem do serwisu z dwoma SII. Tam w ciągu 1,5 godziny w ramach gwarancji wgrali mi niebrandowany ICS :). Dopiero wtedy zobaczyłem, co to znaczy prawdziwy Android na prawdziwym smartfonie. Wszystko po prostu śmigało, wiadomości, gierki, filmy, e-maile, Internet – żadnych problemów – wymarzony telefon. Jeśli chodzi o zarzuty, że Samsung oszczędza na materiałach, również nie mogę się z tym zgodzić. Telefon wypadł mi kilka razy z wysokości ok 1,5 metra, potrafił wylądować na terakocie wyświetlaczem w dół i przesunąć się jeszcze metr po podłodze i nie dość, że obudowa pozostała cała, to na wyświetlaczu nie było żadnej rysy. Oczywiście, z czasem wgniótł się na dwóch rogach, a z tyłu było widać małe ryski ale nie przeszkadzało to zupełnie w użytkowaniu. Czasem śmieję, się, że mógłbym robić w reklamie Samsunga, bo oprócz telefonów, mojego i żony mam jeszcze tablet Samsunga 10.1 i laptopa Samsunga. O tablecie powiem tylko tyle, że gdy kiedyś rankiem najpierw włączałem laptopa, a potem szedłem robić kawę na przebudzenie, tak teraz potrafię nie włączać laptopa przez kilka dni, bo po prostu nie muszę, wszystko robię na tablecie lub telefonie. Ale wracając do telefonu, Żonka nadal używa Galaxy SII, dziś już oczywiście z Androidem 4.1.2 i jest  zadowolona. Ja po roku użytkowania SII i po premierze Galaxy S III doszedłem do wniosku, że SII ma tylko jedną wadę: Jest już S III :). To tak, jak z Porsche. Kupujesz, masz świetny wóz ale Porsche robi nowy model. Czy to znaczy, że twój jest zły? Oczywiście nie, ale myślisz już o nowym… I tak oto ostatnio pod choinką znalazłem śliczny, nowy model Samsunga Galaxy S III z niebrandowanym softem 4.1.2 Wiem, że za moment będzie S4 ale jestem spełniony. Ostatnio zainstalowałem nawigację TomToma z asystentem pasa ruchu itd. Przejechałem pół Polski, nie gubi sygnału nawet w dużych miastach, zero opóźnień, naprawdę nie ma sensu zabierać ze sobą normalnej nawigacji. Telefon ma po prostu wszystko. To już w zasadzie nie jest telefon. Zasypiam przy nim i budzę się z nim , gdy uruchamia się budzik. Robię z nim dokładnie to samo co na tablecie, czy laptopie, a cała różnica polega na tym, że po wszystkim chowam go do kieszeni. Dzięki intuicyjności i uniwersalności Androida wiem , że jeszcze naprawdę długo nie zdradzę tego systemu…

Dla Android.com.pl, Mariusz Hondra

[strona=”Love Story”]

Love Story

Witam nazywam się Sergiusz, mam 16 lat i przedstawię wam jak Android zmienił moje życie.

Moja przygoda z androidem zaczęła się od całkiem niezłego jak na ten czas (2010 r.) smartfonu, czyli HTC Wildfire’a. Nie umiałem wtedy odkryć korzyści jakie niesie ten system operacyjny, ale po dłuższym czasie stopniowo zacząłem odkrywać jego ciekawe funkcje. Jedną z pierwszych aplikacji jaką pobrałem był dość znany program o nazwie „GG”. Wcześniej nie miałem Gadu-Gadu na komputerze i to był mój pierwszy kontakt z tym komunikatorem, który tak naprawdę zmienił moje życie.

Nie bałem się ściągać kolejnych aplikacji i gier. Nie nudziłem się i dużo eksperymentowałem. Pobierałem, usuwałem i ściągałem za chwilę nową. Nadal tak robię i całkiem dobrze się bawię.

Ale wracając do tego jak Android zmienił moje życie. Dzięki aplikacji Gadu-Gadu stałem się naprawdę szczęśliwy. Opowiem pewną historię. Od listopada pisałem z dziewczyną, która bardzo mi się podobała. Gadaliśmy w szkole, a po południu pisaliśmy na Facebooku (ja na aplikacji Messenger).  Bardzo chciałem z nią być. Po raz pierwszy zauroczyłem się tak bardzo, jak się potem okazało z wzajemnością. W tym całym pisaniu przełomem okazała się wycieczka do stolicy 2 grudnia. Tam podczas podróży dostałem od niej numer GG i od tamtej pory pisaliśmy codziennie, aż do dziś. Jednak przez ten czas to nasze pisanie się trochę zmieniło, od 26 czerwca jesteśmy szczęśliwą parą :).

Dzięki systemowi operacyjnemu Android nie raz czułem się jakbym był w niebie. Po części dzięki niemu jestem teraz szczęśliwy i zakochany. Obecnie pracuje na Sony Ericsson Xperia neo V i jestem bardzo zadowolony z pracy tego telefonu. Mam nadzieję że moja historia się spodobała.

Dla Android.com.pl, Sergiusz Fijołek

[strona=”Droid w moim życiu”]

Droid w moim życiu

Smartfonami zacząłem się już interesować na trochę przed rozpowszechnieniem się Androidów. Dat dokładnych nie pamiętam, ale kolejność swoich telefonów z Androidem już tak :-).

Gdy u naszego rodzimego operatora (+) zaczął się szał na LG Swift (GT540), ja „męczyłem” się z Nokią 5800. Byłem zachwycony działaniem sprzętu od LG. Dotyk też był lepszy niż w mojej Nokii, płynność działania systemu powalała. Jako, że kiedyś zmieniałem telefony średnio co rok (obecnie przerabiam 2-3 modele rocznie, po prostu mam pewien problem z telefonami, który opiszę później) to po pierwszym spotkaniu z Androidem od razu wiedziałem, że mój kolejny smartfon będzie właśnie działać na tym systemie.

Wybór padł na Sony Ericsson Xperia X8. Pojemnościowy wyświetlacz (!), okazyjna cena (z simlockiem na Orange :-/ którego zdjęcie kosztowało mnie nieco), chwytliwy design (dla mnie)… No i po kolei – aktualizacja do najnowszej wersji Androida, poznawanie systemu, zabawy z rootem, recovery itd. Launchery, aplikacje, gierki… byłem naprawdę zachwycony. Do czasu, gdy zaczęły się pojawiać coraz większe wyświetlacze, ładniejsze ekrany, lepsze podzespoły, aparaty… (telefon za którym się oglądałem to Motorola Milestone (cena!!!). Wtedy u mnie zaczął się pojawiać trend do coraz szybszej zmiany telefonu. Sprzedać póki trzyma się cenowo, dorzucamy niewiele i coś się zawsze wynajdzie w komisach czy czeluściach Internetu ;-).

Skończyłem Technikum, zacząłem pracować i tak oto odłożyłem na… Motorolę Milestone. Używana, ale jeszcze z gwarancją. Tu już mogłem bawić się na maksa (OC procesora, Cyanogen itd.), świetna klawiatura QWERTY, duży ekran, ale… no właśnie. To było w grudniu 2011… ten telefon już wtedy był „przestarzały”. Nie ma co ukrywać, że obecnie roczne telefony to w większości przypadków „dziadki”. Adorowałem wtedy Xperię Arc, dzięki recenzji z Android.com.pl. To było to co chciałem…

Pracowało się i pracowało, aż w końcu chciałem spróbować czegoś innego, tak po prostu… iPhone 3GS… miałem go dzień i zwróciłem go… nie będę się zagłębiać w ten temat. Jeśli ktoś chce kupić sprzęt Appla to polecam jedynie nowe… ciężko jest z używkami. W identycznej kwocie wybrałem właśnie Xperię Arc (wersja S była za droga na moją kieszeń). Genialny ekran, świetny aparat (moim zdaniem najlepszy w androidach w tym przedziale cenowym), ICS, który działał mi naprawdę świetnie i podobał mi się. Do tego ta budowa a’la łuk (arc), ah… „dizajnerzy” dali radę :-P. No ale, gdzieś w okolicach wakacji ’12 zaczęła się bolączka… Sony darowało sobie update do 4.1. W tym momencie nastąpiła moja decyzja o zmianie telefonu… sprzedałem Arc, póki stała dosyć ciekawie jeszcze cenowo…

Do grudnia miałem delikatną posuchę. Działałem sobie od września na pożyczonym Galaxy Ace (wspomnę, że w tamtym czasie adorowałem Galaxy SIII, dla mnie po prostu wygląda świetnie). Męczyłem się… ekran, działanie w porównaniu do Arc… ahh…

Grudzień przyprowadził do mojej ręki bardzo okazyjnie zakupioną Xperię J (już wtedy wiedziałem, że ten model jest gorszy nawet od mojej Arc), ale to była naprawdę okazja (już wtedy wiedziałem, że gdy przyjdzie mi do sprzedaży to na pewno nic nie stracę, a może nawet zyskam). Wytrzymałem miesiąc… Ten telefon naprawdę mogę polecić obecnie osobom, które chcą zacząć swoją przygodę z Androidem

Połowa stycznia ’13… witaj niesamowity LG L9. Wielki ekran, dwurdzeniowy procesor, świetny design, genialna statystyka cena/jakość… mam go już prawie dwa miesiące i nadal jestem zadowolony, nie mam z nim żadnego problemu. Drobne bolączki zawsze się znajdzie, ale przy takim sprzęcie, który naprawdę robi wrażenie na ludziach (czy to w mojej pracy (sklep komputerowy), czy przy robieniu zakupów, czy wśród znajomych). Prawie każdemu podoba się design i standardowe stwierdzenie „ale wielki” (ekran, hehehe ;-)). Obecnie, wypatruję newsów o powalającym, nowym HTC One… Ogg ten przód. Piękny i wspaniały. Postaram się do niego dobrnąć ;-).

To jest właśnie moja historia telefonów z zielonym robocikiem. Jak widać, moją bolączką są zaniedbywania aktualizacji, szybkie starzenie się sprzętu i hm… szczerze, brakuje mi fizycznej QWERTY (naprawdę miło wspominam Motorole Milestone). Gierki gierkami, gram raczej w popierdółki i bardzo lubię pixelowe tytuły. Lubię również mieć ładne tapety, dopasowane ikony i przejrzysty pulpit. Niesamowitym plusem Androida jest możliwość jego konfiguracji. Prawie nigdy nie spotka się dwóch identycznie skonfigurowanych pulpitów, każdy ustawia go pod siebie… Cieszę się, że LG wyda ten update, bo przedłuży to mój czas z nim. Ale kolejny mój model, spodziewam się, że to będzie SGSIII lub ten HTC One, ale co do HTC – daleka przyszłość (ceny!).

Moją bolączką jest częste zmienianie telefonów z czasem nawet błahych powodów, ale wpływają one na moją „przyjemność” z obcowania z telefonem. Miałem w ręku naprawdę dużo modeli, jestem w stanie doradzić swoim znajomym jaki model pod siebie mogą kupować, żeby był z niego zadowolony na pewno, ale ja właśnie nie mogę znaleźć tego jedynego… LG L9 jest bardzo dobry, ale… Zobaczymy co przyniesie czas ;-).

Każdy kto decyduje się na smartfona świadomie, z pewnością wie do czego go będzie wykorzystywać. Ja traktuje swój telefon jako rozszerzenie komputera. Nie potrzebuję dzięki temu laptopa. Telefon, sms – podstawa, ale jest również e-mail, Internet, gierki, komunikatory, możliwość czytania komiksów… Świat w naszej kieszeni.

Dla Android.com.pl, Mateusz Kośmider

Motyw