Coraz więcej smartfonów robione jest na „jedno kopyto”. Szczególnie na flagowej scenie, która dzisiaj przestała się wyróżniać czymś szczególnym. Swego czasu popełniłem artykuł, w którym przedstawiłem swoje zdanie na temat „średniaków”, które są równie dobre, co ich lepsze rodzeństwo. W skrócie – dopłacamy za drobne poprawki i ulepszenia. Wyższa wydajność dzisiaj gdzieś ginie w jej nadmiarze i uwidacznia się dopiero za kilka lat. Mimo wszystko producenci mogą pomyśleć o jeszcze jednym aspekcie rozwoju – ograniczaniu oprogramowania.
Brzmi to niedorzecznie, ale dzieje się wokół nas i – obym się mylił – to tylko kwestia czasu, aż podobne praktyki dotkną europejski rynek mobilny. O jakich praktykach czytacie? Przenieśmy się do Chin, gdzie smartfony są zdecydowanie tańsze. Dlaczego tak jest to też już wyjaśniałem na przykładzie Xiaomi, ale w podpiętym artykule nie dodałem kwestii reklam i niechcianych usług czy też o dobrowolnym godzeniu się na ujawnianie prywatnych danych. Nie wszystkim to przeszkadza i lada moment prywatność może okazać się czymś zupełnie obcym i niepotrzebnym, ale to już śpiewka przyszłości, którą być może będą wspominać następne pokolenia. Dla nas wydaje się to poniekąd chore – jak można płacić za brak reklam na smartfonach? Otóż okazuje się, że to nie tylko w specyficznych Chinach praktykowane są takie zabiegi. Wystarczy spojrzeć na Amazon i ich czytnik ebooków, które również oferowane są w wersjach „z reklamami i bez”. O ile nie są one nadmiernie uciążliwe to po prostu są. Czemu coś takiego mogłoby nie być stosowane w przypadku urządzeń mobilnych, które znajdziemy na półkach sklepowych?
Swego czasu pojawiały się plotki, że jeden ze znanych producentów zdecyduje się na takie rozwiązanie w Europie. Nie chcę nikogo wprowadzać w błąd, co to była za marka, więc w tym wypadku domysły przemilczę – być może ktoś z Was pamięta i upewni mnie w komentarzach. Niewątpliwie był to kolejny ruch Amazonu, a w ofercie pojawiały się modele od BLU i Motoroli. Były one tańsze o 50 dolarów w stosunku do wersji bez reklam. Pomysł ucichł po fali krytyki, ale dzisiaj? Jesteśmy powoli przyzwyczajani do tego, że brak reklam oznacza dodatkowe subskrypcje. Na tej zasadzie mają działać wszystkie usługi. Płacimy odgórnie za miesiąc lub rok i cieszymy się pełną funkcjonalnością.
Zobacz tez: Xiaomi chciało szybko i dobrze, ale coś nie wyszło
W takim razie pojawia się pytanie, czy Wy byście zdecydowali się na dopłatę za brak reklam lub – tytułowy – czysty system? Spodziewam się odpowiedzi „to zależy”, więc od razu je uprzedzam – ile procent wartości urządzenia bylibyście w stanie dopłacić do smartfona, aby ten na pasku powiadomień nie pokazywał reklam podpasek? Tutaj pojawia się web maining, więc wszelkie promocje byłyby inteligentnie dopasowywane, ale to już zupełnie temat poboczny. W przypadku Androida zapewne pojawiłoby się od groma możliwości na „nieoficjalne” pozbycia się wyskakujących okienek, ale nie wszyscy zdecydowaliby się na takie rozwiązanie. W takim razie zapraszam do dyskusji.