Istotne funkcje Androida, które po cichu zostały usunięte

4 minuty czytania
Komentarze

Android cały czas się rozwija, a Google z pewnością nawet nie myśli o rezygnacji z dalszego wsparcia projektu. Stworzenie otwartego, mobilnego systemu było strzałem w dziesiątkę. Właściwie to wykupienie firmy Android Inc. było strzałem w dziesiątkę. Niedawno Amerykanie wydali nową wersję „Robocika” – Oreo doczekało się pierwszego odświeżenia i wydania „Go” dla słabszych urządzeń. Jednak nic nie trwa wiecznie i nowości, które teraz poznaliśmy za kilka lat mogą zostać zapomniane. Tak też się stało z wieloma funkcjami, które jeszcze stosunkowo niedawno były ogłaszane jako rewolucyjne. W tym artykule chciałbym Wam przypomnieć, co straciliśmy. Niektóre z nich są wciąż dostępne, ale nie na czystej wersji Androida.

Widżety na ekranie blokady

To jedna z takich funkcji, która oficjalnie nie jest już dostępna, ale można skorzystać z odpowiednich aplikacji ze sklepu Play. Widżety na pulpitach były głównym wyznacznikiem Androida od niemalże samego początku istnienia tego systemu. Na ekranie blokady pojawiły się dopiero w 2012 roku, razem z Androidem 4.2 Jelly Bean. Długo się nimi nie mogliśmy nacieszyć – Google postanowiło zrezygnować z tej funkcjonalności dwa lata później.

Odblokowywanie twarzą

W tym roku skanery biometryczne przeszły pewną zmianę. Firmy odstawiają na bok (lub na tył) czytniki linii papilarnych. W zamian pojawiają się skanery tęczówek lub twarzy. W 2011 roku, razem z Androidem 4.0 Ice Cream Sandwich i Galaxy Nexusem, Google pozwoliło nam odblokowywać telefon za pomocą funkcji „Face Unlock”. Dzisiaj czysty „Robocik” już nie wspiera tego rozwiązania. Nie ma się czemu dziwić, nie było ono efektywne, a do tego można było bez problemu odblokować telefon wydrukowanym zdjęciem. Jednak historia zatacza koło i nowa generacja technologii rozpoznającej twarz pojawiła się w wielu tegorocznych smartfonach.

Android Beam

Ponownie wita nas nowość z Androida Ice Cream Sandwich. Tym razem nie do końca jest to usunięta funkcja, gdyż zawzięci wciąż znajdą pojęcie Android Beam w ustawieniach systemu. Zasada działania była prosta – „zetknięcie” urządzeń (z wykorzystaniem NFC) pozwalało na przesłanie chociażby strony internetowej z jednego urządzenia na drugie.

Pomysł niewątpliwie miał potencjał, ale gorzej wyglądała realizacja. To po prostu częściej nie działało – zdecydowanie szybciej można przepisać długi adres witryny, niż go przesłać dotknięciem. Dlatego Google przestało chwalić się Android Beam.

Aplikacja People 

Google postanowiło, że proste kontakty należy urozmaicić – też w 2011 roku. W jednym miejscu mogliśmy zebrać wszystkie informacje o danej osobie. Oprócz podstawowych danych typu numery telefonów, adresy mailowe czy też zwykły adres, mogliśmy podpiąć różne profile społecznościowe. Czytanie statusów z Facebooka, Twittera, a nawet Google+ w jednym miejscu wydaje się niesamowicie wygodne. Czemu Amerykanie zrezygnowali z aplikacji „People”? Przede wszystkim użytkownikom nie spodobała się zmiana nazwy z „Kontakty”. Ta została przywrócona razem z wydaniem Lollipopa.

Miracast

Tym razem przenosimy się do 2012 roku, gdy Google przedstawiło drugie wydanie Jelly Bean, Androida 4.2. Miracast to nic innego, jak bezprzewodowe udostępnianie ekranu przez WiFi. Funkcja ta zniknęła w 2015 roku, gdy poznaliśmy Marshmallow. W międzyczasie Google zdecydowało się wprowadzić Chromecast’a (na początku jako Google Cast). Do dzisiaj to rozwiązanie jest wspierane, ale ma znaczącą wadę w stosunku do Miracast – nie jest to uniwersalny standard.

Dowolne wykorzystanie zaznaczonego tekstu

Tym razem cofamy się jedynie o dwa lata, do Androida Marshmallow. Google umożliwiło programistom tworzenie specjalnych zadań dla ich aplikacji. Mogły one tworzyć swoje funkcje dla zaznaczonego tekstu. Sztandarowy przykład to Tłumacz, który w dowolnej aplikacji pozwalał tłumaczyć wybrany fragment, bez uruchamiania samego programu. Kolejny to Wikipedia, która – siłą rzeczy – zwracała informacje o danym zagadnieniu. Dzisiaj stosowanie własnych funkcji dla zaznaczanego tekstu wciąż istnieje, ale praktycznie nikt z tej możliwości nie korzysta.

Dedykowany interfejs dla tabletów

Na koniec wisienka na torcie. Android w ogóle nie jest przystosowany do tabletów. Jedynie wybrane aplikacje działają inaczej na dużych wyświetlaczach. Sam system zainstalowany na smartfonie i tablecie jest niemalże identyczny. W przypadku Honeycomba tak nie było. W tym wypadku nie winię Google za brak alternatywnego oprogramowania, który mógłby być dedykowany urządzeniom z dużymi wyświetlaczami. Wystarczy spojrzeć na Apple – jeden system, ale z odpowiednimi bibliotekami. Programiści mają zdecydowanie większe możliwości przy tworzeniu swoich programów, uzależniając je od tego, czy mamy do czynienia ze smartfonem czy też tabletem.

Zobacz też: Najmocniejsza klapka na świecie – przy okazji horrendalnie droga.

To oczywiście wybrane przykłady. Nie wspomniałem o „Live folders” z Androida 1.5 Cupcake, czyli miejscach, w których mogliśmy zamieszczać różne informacje – skróty, numery telefonów czy też notatki.

źródło: Computerworld

Motyw