[Recenzja] Samsung Galaxy S8+ to bestia w nowych szatach

17 minut czytania
Komentarze

Zalety

  • Wygląd, wykonanie i design
  • Aparat
  • Ekran
  • Bateria
  • Odświeżona, nowoczesna nakładka

Wady

  • Umiejscowienie czytnika linii papilarnych
  • Skaner tęczówki
  • Przycisk Bixby
  • Rysująca się obudowa

To nie będzie zwykła czy typowa recenzja, ten telefon potrzebuje innego podejścia. To nie jest kolejny smartfon, który niewiele różni się od innych urządzeń na rynku. Samsung udowodnił, że nie bez powodu jest liderem w tej branży, ale potwierdza również, że kto nic nie robi ten nie popełnia błędów. Są potknięcia, ale Galaxy S8+ pozostawia po sobie mimo wszystko fantastyczne wrażenie. Po szczegółową specyfikację zapraszam do wpisu Łukasza.

Przy okazji informacja: wtyczka galerii może wciąż sprawiać kłopoty, dlatego zachęcam do otwierania zdjęć i grafik w nowych oknach.

Design, obudowa i ergonomia

Teoretycznie niektórzy mogliby zamknąć recenzję w słowach „To taki Galaxy S7 edge, ale większym ekranem”. Ze zmianą podejścia do wielkości ekranu zajmującego tak dużo przestrzeni z przodu urządzenia idzie zupełnie nowa jakość i inny odbiór smartfona. Jak już wszyscy wiemy, duży ekran w nowych Samsungach nie oznacza drastycznego powiększania samego telefonu, ale nie da się ukryć, że fani kompaktowych rozmiarów nie znajdą tu niczego dla siebie.

Galaxy S8+ z ekranem 6,2″ jest tylko nieco większy od Galaxy S7 edge z ekranem 5,5″, który z kolei jest minimalnie większy od Galaxy S8 z wyświetlaczem o przekątnej 5,8″. Oczywiście wynika to z faktu, że w Galaxy S8 i S8+ powierzchnia ekranu zajmuje ~84% przedniej części telefonu, a w S7 edge raptem 76%. I to jest ta różnica, to jest ta nowość, która powoduje, że z nowymi Samsungami obcuje się wyraźnie inaczej, w całkowicie świeży sposób i moim zdaniem przyjemniejszy – nie tylko dla oka.

Już w Galaxy Note7 zwracałem uwagę na to, że pomimo zakrzywionego ekranu w końcu chwyta się go wygodnie jedną ręką za boki telefonu (a jednocześnie krawędzie ekranu). W Galaxy S8+ jest tak samo wygodnie i tu także wygodnie oraz pewnie trzyma się tak duży telefon w jednym ręku. Co więcej, podczas recenzowania telefonu szczególną uwagę zwracałem na to, co nie podobało mi się w poprzednich zakrzywionych smartfonach z serii Galaxy, czyli na przypadkowe dotknięcia ekranu po jego bokach. Ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu nie włączyłem przypadkowo ani razu żadnej aplikacji podczas podnoszenia telefonu, ani nie uruchamiałem niechcący niczego przy obejmowaniu wewnętrzną częścią dłoni krawędzi telefonu. Podsumowując – w tym aspekcie telefon w ogóle nie zawodzi i tak powinno być od samego początku.

Dzieje się tak jednak nie bez powodu. Na grafikach promocyjnych telefon wygląda, jakby jego krawędzie ekranu zachodziły praktycznie całkowicie na boki urządzenia. W praktyce zakrzywienie jest takie jak w Note7, czyli minimalnie mniejsze niż w Galaxy S7 edge. Drobna ramka jest widoczna, ale to za sprawą tego ciut mniejszego zakrzywienia mamy do czynienia ze wspomnianą wygodą. Według mnie to perfekcyjny kompromis, bo ja nie miałem na co narzekać, a telefon wciąż sprawia tak dobre wizualne wrażenie w aspekcie zakrzywionego ekranu, jak wcześniej. Sytuacja WIN-WIN.

A co z samą obudową, przyciskami i umiejscowieniem skanera linii papilarnych? Tutaj jest na co narzekać. Testowany przeze mnie model był koloru czarnego i prezentował się naprawdę ładnie. Czuć w ręku, że Galaxy S8+ to solidne urządzenie, ale nieco śliska powłoka na ramce czy obudowie sprawia, że myślę o takim LG G6 jako o solidniejszym urządzeniu.

W praktyce oba urządzenia mogą być tak samo solidne i powoli zaczynamy się o tym przekonywać śledząc różne filmiki na YouTube. Wynika z nich, że LG G6 jest odporny na upadki, a ekran w S8+ nie tłucze się tak łatwo. Z moich prywatnych doświadczeń wynika jednak, że tył „esósemki”, szczególnie jej czarnej wersji, będzie się szalenie łatwo rysować. Pierwsze mikroryski odkryłem już po kilku dniach. Łatwe zbieranie odcisków palców czy innych śladów też nie powinno być dla nikogo żadnym zaskoczeniem.

Na nieco inną acz podobną przypadłość może cierpieć ramka, na której też dostrzegłem ledwo widoczne otarcia po 2 tygodniach testów. Nie jest to coś, na co łatwo zwrócić uwagę czy uchwycić na zdjęciu, ale przy odpowiednio wytężonym wzroku i kącie padania światła udało się to zobaczyć. Obawiam się, że po kilku miesiącach używania S8 bez etui efekt może być znacznie łatwiej widoczny.

Mamy też nieco nowego zamieszania z przyciskami. Po prawej stronie klasycznie znajduje się przycisk power, ale z lewej nie mamy już dwóch oddzielnych przycisków do regulacji głośności jak zawsze, a jeden pojedynczy i tuż pod nim ten słynny od Bixby. Po przejściu z S7 edge nie byłem w stanie do końca przestawić się na to rozwiązanie i bardzo często próbując ściszyć telefon np. podczas grania czy oglądania filmików na YouTube włączałem właśnie Bixby. Do pewnego momentu przyciskowi temu dało się przypisać inną funkcję (np. ściszania) za sprawą zewnętrznego oprogramowania. Niestety z oczywistych względów Samsung zajął się już tą sprawą i to uniemożliwił.

Fani skanera linii papilarnych według mnie równie dobrze mogą pożegnać się z nim całkowicie. W Galaxy S8 został on przeniesiony do tyłu. Co gorsza z boku aparatu, a w długim S8+ to już w ogóle oznacza, że nie ma większego sensu go używać ze względu na absolutny brak wygody. Sam przerzuciłem się od razu na skaner tęczówek oczu, ale do niego jeszcze tu wrócę.

Umarł Home, niech żyje nowy Home pod ekranem?

Ekran w Galaxy S8 i S8+ wyparł fizyczny przycisk home i dotykowe wstecz oraz ostatnich aplikacji na rzecz sprawiania jeszcze większego wrażenia. Co dostaliśmy w zamian? Dotykowe przyciski na ekranie, które o dziwo da się całkiem sensownie ustawiać (można zamienić wstecz i ost. aplikacji miejscami) czy zmieniać ich kolor. To jednak nie wszystko – pod ekranem, dokładnie pod wirtualnym przyciskiem Home umiejscowiono… przycisk reagujący na silniejsze przyciśnięcie ekranu.

Nie jest to może futurystyczne ukrycie pod ekranem przycisku z czytnikiem linii papilarnych, ale zawsze to krok do przodu. Przycisk ten reaguje na zmianę siły nacisku (jego czułość można zmienić w ustawieniach). Jak to działa? Zastosowano mechanizm haptic feedback, czyli po naciśnięciu ekranu w tym miejscu poczujemy zwykłą krótką wibrację i tyle. Niby nic nadzwyczajnego, ale jednak to coś nowego.

Od razu uprzedzam pytania – trzeba się do tego przyzwyczaić i mnie się to po 2 tygodniach udało. Cała „operacja” wciśnięcia nowego przycisku do uzyskania efektu (odblokowania ekranu czy wyjścia z aplikacji do pulpitu) trwa jednak ułamki sekundy dłużej niż w przypadku klasycznego przycisku home. Niewielka to różnica, ale wyczuwalna.

Nowy TouchWiz, wydajność i Bixby

O nowym TouchWizie i wyglądzie systemu można napisać naprawdę dużo. Na pierwszy rzut oka niewiele się zmieniło, w praktyce wygląd nakładki odświeżono i ta znowu wyznacza pewne standardy, a przynajmniej w kwestii nowoczesności. Może to po prostu efekt tego, że w ogóle mamy do czynienia ze zmianami wizualnymi, podczas gdy pozostali producenci rzadziej zmieniają wygląd swoich nakładek, ale tak czy inaczej czuć, że mamy do czynienia z nowym oprogramowaniem (pomimo, że to wciąż Android 7.0 Nougat).

Inaczej wyglądają ikony, widżety, przyciski nawigacji a nawet szuflada aplikacji. Te możemy mieć porozsiane po pulpitach jak w innych nakładkach czy w iOS (czyli bez szufladki) albo z szufladką. Wbrew jednak temu co niektórzy piszą, do nowej szufladki nie dostajemy się dokładnie tak samo jak w launcherze Google Pixela. Tam wysuwa się szufladę gestem od dolnej krawędzi do góry. W Galaxy S8 i S8+ wystarczy gest do dołu lub do góry i to w dowolnym miejscu na ekranie. To bardzo intuicyjne i przyjemne.

Co jeszcze się zmieniło? Z kosmetyki to przeniesiono część ustawień w inne miejsca. Poza tym dodano nowe efekty animacji i nieco nowych dźwięków (np. podłączania do ładowarki). Najprzyjemniejszą zmianą wizualną jest Always On Display w połączeniu z nowym rodzajem tapet, które zawierają elementy wyglądające jak gwiazdy widoczne w kosmosie (tzw. „Efekt nieskończoności”). Te ruszają się podczas przewijania pulpitów i przyjemnie dla oka przechodzą z czerni i bieli w kolor przy odblokowywaniu ekranu.

Dodano też gest ściągania panelu powiadomień przejeżdżając po skanerze linii papilarnych, ale chyba nie muszę tłumaczyć, że wygodniej jest go ściągnąć normalnie, niż za pomocą tej gimnastyki. Oprócz tego część aplikacji może pracować w poziomie, co odsłania dodatkowe ich funkcje, ale myślę, że mało kto będzie z tego korzystać. Nie wiem też co się stało ze słownikiem w klawiaturze Samsunga, ale po kilku dniach byłem zmuszony ją zastąpić klawiaturą Google, bo podpowiedzi tej samsungowej były z… kosmosu. Co zresztą żeśmy z Pawłem z Mobzilli zgodnie stwierdzili na jednym ze spotkań.

System działa płynnie i szybko, jak na flagowca przystało, ale miałem jednak momentami nieodparte wrażenie, że widziałem drobne lagi – opóźnienia w reakcji telefonu na moje dotykowe komendy. Animacja odblokowywania ekranu też powinna być płynniejsza – to nie to, do czego przyzwyczajał nas Samsung w modelach S6 czy S7. Być może to jednak kwestia oprogramowania, które nie było finalne. Być może to problem, który da się łatwo i szybko wyeliminować wraz z którąś aktualizacją. A wiem, że nad poprawkami Samsung jeszcze pracuje, więc nie skreślałbym go z tego powodu.

Bixby to asystent, który doczekał się własnego (tego nieszczęsnego) przycisku i panelu z informacjami czy skrótami do różnych funkcji wielu aplikacji. Niestety sam asystent nie obsługuje póki co języka polskiego, ale panel Bixby już jak najbardziej tak. Do panelu przechodzimy albo za pomocą fizycznego przycisku, albo wysuwając go z lewej strony na pulpicie głównym. Obecnie zastępuje on aplikację Upday, ale jednocześnie zawiera widżet Upday’a. W ogóle ten panel to nic innego jak zbiór wielu mniej lub bardziej przydatnych prostokątnych widżetów. Sam rzadko z niego korzystałem i nie ukrywam, że dla mnie Bixby mogłoby w ogóle nie być. Szkoda, że Bixby uruchamiałem częściej niechcący za pomocą przycisku, niż z własnej woli.

Pewne funkcje Bixby znajdziemy też w aplikacji Aparatu. Można bowiem zrobić czemuś zdjęcie, a Bixby znajdzie obrazy podobne do fotografowanego obiektu a nawet miejsca, gdzie daną rzecz kupimy. Ta druga opcja póki co chyba nie działa i dlatego dla mnie Bixby generalnie to jedna wielka niewiadoma. Jestem na nie, ale wszystko może się jeszcze z czasem zmienić.

Proporcje, gry, multimedia i dźwięk

Flagowce kupuje się po to, żeby mieć wszystko i w możliwie jak najlepszej jakości. Zanim przejdę do ekranu skupię się na początek nieco na dźwięku. W Samsungu Galaxy S8 znajduje się DAC (przetwornik cyfrowo-analogowy) obsługujący 32 bity. Dodatkowo do nowych Samsungów dołączane są słuchawki AKG, warte ponoć 99 dolarów. Efekt? Rzeczywiście – jakość dźwięku jest świetna. Słuchawki grają bardzo dobrze, zdecydowanie czyściej niż te dołączane do poprzednich Galaxy z serii S.

Może nieco brakuje im basów, ale mi to nie przeszkadza. Różnicę usłyszę, ale też żaden ze mnie audiofil. Dlatego też sam nie dałbym za te słuchawki 400 zł, miło natomiast, że są one dołączane do zestawu. Miło również, że Samsung nie wpadł na modny ostatnio pomysł pozbywania się miniJacka. Właściwie to tego się po nim właśnie spodziewałem.

Na głośnik w telefonie też nie można narzekać, ale nie wyczułem żadnej poprawy względem Galaxy S7 edge. Jest po prostu ok.

Sam ekran jest świetny, lepszy niż w moim S7 edge – poprawniej wyświetla biel i co ciekawe kolory w nim nie są aż tak nienaturalnie podbite. Jednak to proporcjom ekranu warto poświęcić dłuższą chwilę. W końcu to one są tu najważniejsze. W LG G6 mamy 18:9, a Galaxy S8 i S8+ 18,5:9. Trochę szkoda, że nie jest to jeden standard, ale być może dla użytkownika będzie to mieć i tak marginalne znaczenie.

A co z zagiętymi rogami ekranu? Powiem tak – dobrze to wygląda i nie przeszkadza, więc czemu nie? Myślę, że ten efekt jest potrzebny w momencie, gdy ekran tak bardzo zbliża się do górnych i dolnych krawędzi ekranu. Dzięki temu zachowana jest pewna symetria.

Proporcje sprawiają, że telefon jest długi. Na pulpitach nie widać więcej, chyba że pustej przestrzeni między widżetami/aplikacjami. Inaczej sytuacja wygląda w aplikacjach – tam przeważnie faktycznie widać więcej, ale to już od samej aplikacji zależy co dokładnie. Poniżej znajdziecie przykład aplikacji przed i po dostosowaniu do nowego rodzaju ekranu.

Jak widać efekt jest bezbolesny i dobrze to wygląda. W menu ustawień znajdziemy specjalną zakładkę, w której mamy możliwość dostosowania każdej aplikacji z osobna. Nie zawsze się da, ale większość aplikacji, z których korzystam bez problemu dało się „wydłużyć” do nowych proporcji.

No dobra, a jak wygląda sytuacja z wideo? Tutaj już obrazu nie oszukamy. Aplikację można wydłużyć, ale gdy oglądamy film to mamy tylko dwie opcje – albo oglądamy wideo z czarnymi pasami po bokach, albo film dostosowujemy do nowych proporcji godząc się na pewne przycięcia obrazu. Sam proces jest łatwy – podczas oglądania wideo po dotknięciu miejsca gdzie zwykle jest przycisk home, pojawia nam się mały przycisk do dostosowania wideo do pełnego ekranu. Poniżej możecie zobaczyć jak to wygląda:

Tak czy siak idealnie nie jest. Albo tracimy część obrazu, albo widać czarne paski, które nawet na ekranie Super AMOLED wciąż potrafią być irytujące. Może nie dla wszystkich, ale dla mnie na pewno.

Nieco inaczej sytuacja wygląda w grach. Niektóre gry potrafią np. przejść w tryb tabletowy (jeśli takowy mają) a inne po prostu… rozciągają wyświetlany obraz. Poniżej znajdziecie dwa takie przykłady – Hearthstone i 2-bit Cowboy.

Jak wygląda korzystanie z takich proporcji na co dzień? Przyznam szczerze, że dobrze i mimo tych kilku nieudogodnień całkiem przyjemnie. Fajnie jest widzieć na ekranie więcej, resztę mankamentów da się mimo wszystko przeboleć. Nie jest to coś, co koniecznie chciałbym mieć w swoim telefonie, ale cholera, jak ten ekran dzięki temu dobrze wygląda.

Aparat, skaner tęczówek i akumulator

Obiektyw aparatu w ogóle nie wystaje ponad obudowę i to niewątpliwie duża zaleta i kolejny krok do przodu. Ponoć aparat w Galaxy S8 i S8+ to praktycznie ten sam co w S7, ale jednak nie do końca. To w pewnym stopniu usprawniona jego wersja o teoretycznie tych samych możliwościach (ta sama rozdzielczość i jasność obiektywu). W praktyce robi nieco lepsze zdjęcia i wyraźnie lepsze w trudniejszych warunkach oświetleniowych, bardziej szczegółowe i mniej rozmazane.

Z nowości funkcjonalnych musicie widzieć właściwie tylko dwie, góra trzy rzeczy. Po pierwsze: w trybie profesjonalnym przy ręcznej regulacji ostrości mamy teraz cyfrowe obrysowywanie obiektów na zielono tam, gdzie ustawiana jest ostrość. Po drugie: przytrzymanie przycisku do robienia zdjęć i przesuwanie nim do góry lub bo dołu (lub w boki w pionie) płynnie ustawia cyfrowy zoom. Przydatna rzecz, ale przy 12 Mpx łatwo o utratę jakości robionego zdjęcia. Po trzecie: można dodawać liczne naklejki na twarze osób, którym robi się zdjęcie. Nie jest to coś, co mi osobiście przypadło do gustu, ale nowość to nowość.

Przy okazji warto wspomnieć, że ponieważ nie ma już fizycznego przycisku home, to już nie uruchomimy tak szybko aparatu jak w Galaxy S7. Tzn. jest możliwość szybkiego włączenia aparatu za pomocą dwukrotnego szybkiego wciśnięcia przycisku power z boku, ale chyba każdy się ze mną zgodzi, to Home było wygodniejsze i tym samym szybsze.

Jeżeli na coś miałbym jeszcze narzekać, to na trzymanie się proporcji 4:3 robionych zdjęć. To oczywiście mocno subiektywna opinia, ale osobiście wolę zdjęcia robione w proporcjach 16:9. Da się to zmienić w ustawieniach, ale trzeba się liczyć z dużą stratą rozdzielczości. W przypadku proporcji 18,5:9 z jeszcze większą.

Jak wspomniałem wcześniej – zrezygnowałem całkowicie z czytnika linii papilarnych na rzecz skanera tęczówek. To chyba ten sam, co znajdował się w Galaxy Note7. Różnica między jednym i drugim jest taka, że w S8 można ustawić specjalne tła-maski podczas skanowania tęczówek, dzięki czemu wyglądamy jak… sowa, robot czy inne cuda.

Nie wygląda to zbyt gustownie, ale przy odrobinie szczęścia nawet tego nie zobaczymy (poza tym nie trzeba z tego w ogóle korzystać). Dlaczego? Bywa, że skaner działa błyskawicznie i od razu nas rozpoznaje i odblokowuje ekran – nawet się nie zorientujemy, że skaner cokolwiek zeskanował. Założone okulary też nie muszą stanowić żadnej większej przeszkody. Piszę jednak, że bywa, bo nie jest tak zawsze. Niezależnie od tego czy byłem w domu, czy na zewnątrz w słoneczny dzień czy wieczorem – skaner działał raz wyśmienicie, a raz tragicznie i w końcu musiałem wpisać wcześniej ustawiony kod, żeby dostać się do pulpitu głównego. Gdyby skaner działał zawsze tak samo dobrze i szybko, jak to momentami potrafi – nie chciałbym mieć żadnego innego zabezpieczenia w telefonie. Ale ten w S8+ bywa zawodny, tak jak i bywał zawodny w Note7. Nie tego oczekuję po tak drogim smartfonie.

Na koniec pozostaje mi ocenić, jak smartfon z tymi wszystkimi funkcjami i tą specyfikacją radzi sobie z akumulatorem o pojemności 3500 mAh. A to przecież o 100 mAh mniej od S7 edge ze sporo mniejszym ekranem. Wieszczono tragedię, hejterzy jeszcze przed ukazaniem się recenzji mieli pożywkę a ja z bólem serca wracałem do S7 edge właśnie, bo bateria w S8+ jak się okazuje dawała radę.

Wyniki w Galaxy S8+ osiągałem od przeciętnych aż po niesamowite. Od 3h na włączonym ekranie przy działającym LTE, częstym graniu w Hearthstone’a, słuchaniu muzyki i oglądaniu YouTube’a, po 6,5h-7h przy tylko nieco mniejszym obciążeniu (np. bez grania w gry). Średnio jednak pod koniec dnia SoT wskazywał na około 5,5h i zapas kilkunastu do 35% baterii.

Warto wspomnieć, że niezależnie od ustawionej rozdzielczości – natywnej (WQHD+) czy domyślnie ustawionej niższej (FHD+) – wyniki nie różniły się jakoś specjalnie.

Powrót na Galaxy S7 edge

Często czytam w komentarzach, że Galaxy S8 jest słaby bo prawie niczym się nie różni od S7 edge. Na pierwszy rzut oka może to i prawda, ale niemal cały telefon po powrocie z S8+ na poprzednika wydaje się być gorszy.

Krócej trzyma na baterii, ma gorszy ekran, minimalnie gorszy aparat (na niego akurat nie narzekam), jest mniej wygodny, wciąż włączam przypadkowo jakieś aplikacje, ekran wydaje się być karygodnie mały przy tej wielkości urządzenia, zajmuje zbyt dużo miejsca i o dziwo jest cięższy w ręku (wynik rozkładania się ciężaru).

To wciąż kapitalny telefon i nie wiem czy jest aż tak duży sens zmieniać go na S8+, szczególnie biorąc pod uwagę ceny nowych Samsungów, ale jestem pewien jednego – gdyby ktoś mi oferował S8+ w zmian za S7 edge – brałbym bez wahania. Jeżeli ktoś szuka obecnie nowego i możliwie najlepszego telefonu bez względu na koszty, to swój wzrok powinien skierować m.in. właśnie na S8+.

Nie jest to urządzenie bez wad, ale jestem skłonny teraz mówić o nowej jakości na tym rynku smartfonów po latach swego rodzaju nudy.

9,0/10
  • Zestaw 9
  • Budowa 10
  • Specyfikacja techniczna 9
  • Wyświetlacz 10
  • Akumulator 8
  • Aparat 9
  • System 9
  • Wydajność 8

Motyw