[Recenzja] Czy Lenovo Moto Z to najbardziej niedoceniany smartfon?

9 minut czytania
Komentarze

Zalety

  • Moto Mods
  • Wykonanie
  • Wydajność
  • Oprogramowanie

Wady

  • Brak gniazda słuchawkowego
  • Brak kabla USB w zestawie
  • Wystający aparat

Lenovo postanowiło niemalże w pełni zerwać z postanowieniami Google, co do rozwoju Motoroli i jedną z największych zmian jest pojawienie się Moto Z zamiast Moto X w roli flagowego smartfonu. Sprawdziłem już tańszą i nieco słabszą odmianę tego urządzenia i bardzo przypadł mi do gustu za sprawą świetnego akumulatora, Moto Mods i kilku innych aspektów. Czy wrażenia po testach Moto Z będą równie dobre? Przekonajmy się.

Zestaw

Pudełko oferowane przez Lenovo razem z Moto Z niczym szczególnym się nie wyróżnia. Jedyna cecha charakterystyczna to niedomykające się wieczko, więc sprawdźmy, co takiego chowa się w środku. Pod samym smartfonem znajdziemy makulaturę i kluczyk do tacki na karty, które odkładamy na bok i… naszym oczom ukazuje się ładowarka zespolona z kablem USB-C – po raz kolejny nie jestem w stanie zrozumieć tego rozwiązania. Oczywiście zasilacz wspiera szybkie ładowanie (Turbo Power, 15 W), ale to nie jest wystarczająco dobry substytut dla kabla do transmisji danych. Mimo wszystko przejdźmy dalej, gdyż to nie koniec akcesoriów oferowanych razem z Moto Z.

Dodatkowo w pudełku znajdziemy swego rodzaju Moto Mods (Style Shell), który pełni jedynie funkcje zakrywania tylnej, szklano-metalowej powierzchni oraz niwelowania różnicy w grubości spowodowanej wystającym aparatem.

To wciąż nie koniec, gdyż zmieszczono jeszcze przejściówkę USB-C -> Jack 3,5 mm. Nie jestem pewny, czy dodatkowe zabezpieczenie w postaci przezroczystego korpusu jest oferowane w sklepowych zestawach, ale również znalazłem je w pudełku ze smartfonem.

Budowa

Lenovo serią Moto Z idealnie pokazało jak można mieć świetny pomysł na projekt smartfonów, ale popsuć go drobnostkami. Chiński telefon z najwyższej półki został złożony z bardzo dobrych materiałów, a ulokowanie poszczególnych elementów odpowiednie. Spasowanie stoi na najwyższym poziomie, klawisze są bardzo dobrze wyczuwalne oraz z idealnym skokiem. Urządzenie świetnie leży w dłoni i bez problemu możemy je obsługiwać jedną ręką. W takim razie w czym problem? Tylna powierzchnia jest metalowa (połysk) ze szklanymi pasami, więc odciski palców zbierają się na niej równie dobrze, co na czytniku linii papilarnych, który swoją drogą jest bardzo szybki i prawie w ogóle nie ma problemów z rozpoznaniem użytkownika. Do tego należy zwrócić uwagę na wystający aparat, ale oba te problemy można rozwiązać stosując wspomniane w poprzedniej kategorii Syle Shell.

Front Moto Z jest oryginalny. Wyświetlacz od boków urządzenia oddzielają stosunkowo cienkie ramki, a nad nim znajdziemy zestaw czujników, aparat oraz diodę doświetlającą zdjęcia selfie. Ciekawie rozwiązano maskownicę głośnika, która pełni również funkcję ochronną, gdyż wystaje ponad szkło i metal, ale nie to jest intrygujące, a jego budowa. Warto zaznaczyć, że jest on bardzo dobry jakościowo podczas rozmów, ale także głośny w trakcie odtwarzania multimediów – tak, nie ma innego głośnika.

Pod ekranem znalazło się miejsce na logo marki, otwory do między innymi mikrofonu, ale również wspomniany wcześniej czytnik linii papilarnych o nietypowym kształcie. Jego działanie jest bardzo dobre, ale ten kształt sprawia, że mniejszą powierzchnią możemy przyłożyć palec. Dodatkowo nie działa on jako przycisk „Home”, co bez przyzwyczajenia sprawiało, że często blokowałem smartfona (dłuższe przytrzymanie tak działa).

Szklano-metalowy tył to przede wszystkim palce, ale jeśli utrzymamy go w idealnej czystości, co jest praktycznie niemożliwe to znowu mamy do czynienia z bardzo oryginalnym designem. Wystający aparat uzupełniają logo marki oraz dwie, różnobarwne i mocne diody doświetlające. Na dole oprócz dodatkowego mikrofonu znajdziemy cały zestaw pinów dedykowanych Moto Mods i jakby nie patrzeć to też mają one swój urok. Ja jednak wolałem korzystać ze Style Shell, gdyż odciski palców są irytujące.

Poszczególne krawędzie zostały bardzo dobrze wykonane i wszelkie elementy ruchome są dobrze spasowane. Tacka na karty nie chybocze się i znajdziemy ją na górnym boku obok dodatkowego mikrofonu. Lewa strona została pusta, a dół chowa wszelkie oznaczenia i gniazdo USB-C.

Na ostatniej, prawej krawędzi znajdziemy wszystkie klawisze fizyczne odpowiednio rozmieszczone, z dodatkowym wyróżnieniem przycisku odpowiedzialnego za blokowanie Moto Z. Zabrakło gniazda słuchawkowego, stąd w zestawie stosowna przejściówka. Jakość dźwięku jest typowa dla większości urządzeń z tej półki, czyli ponadprzeciętna, ale melomani nie mają, co liczyć na wybitne doznania.

Lenovo powinno pomyśleć o lepszej powłoce oleofobowej oraz zniwelować garb w postaci aparatu na rzecz większego akumulatora. Oczywiście wtedy zbędna wydaje się odmiana Force i być może to jest lepsze rozwiązanie. Tak naprawdę tylko do tych dwóch wad można się przyczepić. Brak gniazda słuchawkowego połowicznie rozwiązuje przejściówka, ale nie raz podczas testów chciałem mieć smartfona podłączonego do głośników i przy okazji go ładować.

Specyfikacja techniczna

Lenovo Moto Z to zeszłoroczna, flagowa propozycja firmy, która niestety przez długi czas była dostępna na wyłączność u jednego z amerykańskich operatorów. To sprawiło, że w momencie pojawienia się tego smartfona u nas – pół roku później – na rynku były już teoretycznie ciekawsze modele. Mimo wszystko przyjrzyjmy się najwydajniejszej na papierze propozycji Chińczyków:

  • 5,5-calowy wyświetlacz AMOLED QuadHD (Gorilla Glass 4, 535 punktów na cal, 72% wypełnienia frontu);
  • układ Snapdragon 820 (4×1,8 GHz);
  • 4 GB RAM;
  • 32 GB wbudowanej pamięci dla użytkownika (~24 GB na czysto + MicroSD do 256 GB);
  • aparaty:
    • przód 5 MPx (f/2,2, 1,4 µm, LED);
    • tył: 13 MPx (f/1,8, 2xLED);
  • akumulator o pojemności 2600 mAh (z technologią Turbo Power);
  • NFC, USB-C, Moto Mods;
  • Android 7.0 Nougat;
  • wymiary: 153.3 x 75.3 x 5.2 mm;
  • waga: 136 g.

Wszystko jest jak najbardziej topowe – nawet dzisiaj. Jednak zaskakuje stosunkowo mały akumulator, który celowo został tak zaprojektowany, aby zmieścić się w cienkiej obudowie. Tego typu praktyk nie pochwalam, ale Lenovo już pokazało, że pojemność nie musi iść w parze z wydajnością ogniwa toteż trzeba sprawdzić poszczególne elementy w praktyce. Warto również zwrócić uwagę na fakt, że Chińczycy w USA proponują wyżej taktowaną odmianę Snapdragona 820 (2,15 GHz).

Wyświetlacz

Ekran w Lenovo Moto Z jest naprawdę dobry. Wykonany w technologii OLED sprawia, że mamy do czynienia z głęboką czernią i całkiem dobrym odwzorowaniem kolorów. Dodatkowo rozpiętość regulacji jasności jest bardzo szeroka – dolna granica jest odpowiednia, a górna więcej niż dobra i umożliwia odczytanie tekstu w ostrym słońcu. Pamiętajmy jednak, że odmiana z dopiskiem Force może jeszcze pochwalić się zbierającym świetne opinie zabezpieczeniem przed zarysowaniami i uszkodzeniami.

Zaskakuje mnie jedynie DPI jakie Lenovo narzuca w przypadku tego wyświetlacza. Jest ewidentnie za małe i wszystkie ikony są za duże. Oczywiście Nougat pozwala na zmianę tego parametru, ale osoby takie jak ja, czyli lubiące wyświetlać jak najwięcej informacji na jednym ekranie mogą czuć się niedocenieni.

Akumulator

Do tej kategorii podchodziłem z pewnością, że się zawiodę, ale tak się nie stało. Oczywiście pojemność akumulatora wynosząca 2600 mAh to bardzo mało, wręcz najmniej ze wszystkich flagowych smartfonów popularnych producentów, więc rewelacyjnych wyników próżno się spodziewać. Jednak nie miałem żadnego problemu, aby Moto Z wytrzymało od rana do wieczora na jednym ładowaniu. Wyniki jakie uzyskiwałem przy normalnym użytkowaniu można uśrednić do 5 godzin pracy z włączonym wyświetlaczem i przez ten czas najwięcej energii zużywały takie aplikacje jak Facebook, YouTube i Chrome. Jeśli postanowimy usiąść i grać cały czas w wymagające tytuły to ładowarki będziemy musieli szukać po około 3 godzinach.

Oczywiście mała pojemność akumulatora w połączeniu z szybkim ładowaniem daje pozytywne efekty, gdy chcemy zregenerować ogniwo. W pełni Moto Z naładujemy w nieco ponad godzinę. Jeśli tylko Lenovo dałoby akumulator o pojemności około 3000 mAh to wtedy bardzo możliwe, że ten smartfon byłby bezkonkurencyjny w tej kategorii.

Aparat

W poprzednich kategoriach Moto Z nie wypadło jeszcze poniżej przeciętnej zważywszy na to, że mamy do czynienia z flagowym smartfonem, więc nie można ukrywać, że Lenovo przyłożyło się do projektowania swojej najwyżej stawianej propozycji. W przypadku aparatu nie jest inaczej. Sama aplikacja jest bardzo prosta, intuicyjna i zawiera wszelkie niezbędne dodatki, które dzisiaj można uznać za standardowe. Szczególnie do gustu przypadło mi dotykowe ustawianie ostrości, które jednym ruchem pozwala również od razu rozświetlić lub przyciemnić scenę.

Samo ustawianie ostrości trwa bardzo krótko i zazwyczaj nie ma z nią problemów. Te pojawiają się jedynie w trybie automatycznym, gdy chcemy zrobić zdjęcie przedmiotów położonych bardzo blisko obiektywu. Tym sposobem fotografie i  filmy wychodzą bardzo ładne, ale dopóki jest odpowiednia ilość światła. W nocy Moto Z radzi sobie gorzej, gdyż pojawia się dużo szumów i nie trudno wymienić lepsze pod tym względem smartfony. Mimo wszystko jakość tradycyjnie pozostawiam do Waszej oceny:

System i wydajność

Smartfony z serii Moto zawsze można było pochwalić za oprogramowanie. W tym wypadku nie jest inaczej. Moto Z z Androidem Nougat na pokładzie przypomina niemalże czysty system proponowany przez Google. Dodatki są symboliczne, ale użyteczne. Cały zestaw „Moto” skrywa to, co niezbędne, czyli powiadomienia na wygaszonym ekranie, polecenia głosowe i wiele gestów. Nie można również zapomnieć o Moto Mods, ale dokładny opis i recenzję wybranych modułów przedstawię znajdziecie w następującym wpisie: Klik!

Z racji, że nie mamy do czynienia z przeładowanym systemem to ten działa błyskawicznie. Jest to jeden z najszybszych telefonów na rynku i po prostu nie ma momentu, że urządzenie zwolni czy zamyśli dłużej nad jedną operacją blokując inne. W tym wypadku wyraźnie to widać w benchmarkach:

Lenovo Moto Z – recenzja Android.com.pl
Create bar charts

Zazwyczaj „cyferkom” niewiele można oddać, ale w tym wypadku wyraźnie widać jak wiele Lenovo włożyło w optymalizację oprogramowania. Jest to jeden z najwydajniejszych smartfonów na rynku ze Snapdragonem 820 z 4 GB RAM. Oczywiście amerykańska odmiana osiągnie wyższe wyniki.

Podsumowanie

Lenovo Moto Z to świetny smartfon. Bardzo dobrze zaprojektowany o świetnych parametrach i z genialnym oprogramowaniem. Do tego dochodzą atrakcyjne moduły. Oczywiście nie jest to ideał, gdyż nieporozumieniem jest wystający aparat, brak gniazda słuchawkowego czy też przeciętny aparat. Jednak do niektórych problemów można się przyzwyczaić, a inne zniwelować poprzez Style Shell. Pozostaje kwestia ceny, która za najtańszy model wynosi około 2400 złotych. Czy to dużo? Oczywiście znajdziemy tańsze modele z podobną, jak nie lepszą specyfikacją, ale z pewnością nie wolno odrzucać Moto Z w ewentualnych wyborach nowego smartfonu.

7,8/10
  • Zestaw 7
  • Budowa 7
  • Specyfikacja techniczna 9
  • Wyświetlacz 8
  • Akumulator 7
  • Aparat 6
  • System 9
  • Wydajność 9

Motyw