HTC Wildfire S – Recenzja

21 minut czytania
Komentarze

Pierwszy Wildfire uderzał w inny rynek, niż topowe modele tajwańskiej firmy. Tani, kompaktowy model miał być skierowany do tych, którzy swoją przygodę z Androidem dopiero zaczynali. Gdy zobaczyłem zapowiedź Wildfire S nie byłem zdziwiony. Jako posiadacz poprzednika spodziewałem się takiego ruchu ze strony HTC tym bardziej, że WF był modelem świetnie się sprzedającym. I chociaż do „odgrzewania” modeli przez HTC podchodziłem sceptycznie, to już pierwszy rzut oka na specyfikacje dał mi nadzieje, że istotnie „eska” poprawi to, co w pierwowzorze nie do końca grało. A takich aspektów w przypadku Wildfire było całkiem sporo. Zapraszam więc do przeczytania mojej pierwszej recenzji smartfonu, w której postaram się Wam przybliżyć wrażenie jakie wywarł na mnie WFS. A wszystko to okiem człowieka, u którego w kieszeni na co dzień przytulne miejsce znalazł pierwszy Wildfire.

IMG_1637

Pudełko Wildfire S jest bliźniaczo podobne do poprzednika. Białe, ze zdjęciem, ukrywa cenną zawartość. Prócz telefonu i baterii, znajdziemy w nim oczywiście ładowarkę modułową. Bardzo dobrze wykonaną, co szczególnie tyczy się samego kabla. Pozostałe przewody microUSB zazwyczaj w moim domu nie są w stanie przetrwać próby czasu i nieraz muszę sięgać po Kropelkę, by skleić rozlatującą się obudowę końcówki. Przyglądając się i testując kabelek od WFS jestem przekonany, że dobrany plastik całkowicie wyeliminuje tę przypadłość. Sama wtyczka do gniazdka jest w pięknym kolorze Piano Black, jednak musimy pogodzić się z faktem, że nawet jeśli zostawimy ją raz na zawsze w gniazdku, to prędzej czy później pojawią się na niej przetarcia.

DSCN3653

Zestaw słuchawkowy to standardowy sprzęt od HTC, który gra „dostatecznie” i co gorsza prędzej czy później zapewne się zepsuje. Dlatego trzeba się pogodzić z myślą, że przyjdzie nam je wymienić. Oczywiście posiadają mikrofon i przycisk do odbierania rozmów, jednak samo korzystanie z nich nie należy do najprzyjemniejszych. Nie izolują odpowiednio dźwięków, niewygodnie leżą w uchu i notorycznie zdarzało mi się gubić ich klips.

Karta dołączona do zestawu to SanDisk o pojemności 2GB. Nie ma co ukrywać, jest to bardzo mało, szczególnie jeżeli ktoś lubi słuchać muzyki i potrzebuje w telefonie wielu aplikacji. Pamięć zapełnimy momentalnie, dlatego na starcie powinniśmy pomyśleć o pojemniejszej alternatywie. Z drugiej strony, Wildfire S jest dalej telefonem tylko budżetowym, i to chyba jedyne usprawiedliwienie, dlaczego HTC pozwoliło sobie użyć tak archaicznie małej karty.

DSCN3649

Przyznam szczerze, że gdy pierwszy raz zobaczyłem jak wygląda Wildfire S na obrazkach z prezentacji, nie mogłem uwierzyć jak bardzo zepsuto wygląd oryginału. Telefon wydawał mi się za krótki, za szeroki, a brak trackballa wydawał się być ujmą na estetyce całego telefonu. To całkowicie mylne odczucie prysnęło, gdy wziąłem WFS do ręki. Do testów podesłano mi białą wersję i jestem pewien, że ze wszystkich jest po prostu najładniejsza (mamy jeszcze fioletową, którą kobiety nazywają śliwkową oraz „kruczoczarną”, zwaną przez samców po prostu czarną). Pierwsze odczucie dotyczy wagi tego urządzonka. Smartfon jest niesamowicie lekki. Starszy brat, który sam w sobie był przecież jednym z lżejszych HTC, teraz wydaje się być cegłą. Kolejne pozytywne zaskoczenie to materiały i spasowanie. Zrezygnowano z aluminium i gumy na rzecz wysokiej jakości plastików. Tył telefonu jest matowy i chropowaty, dzięki czemu świetnie trzyma się dłoni. Sam wygląd jest bardziej ujednolicony, i chociaż można dostrzec podział obudowy, to telefon robi wrażenie wykonanego z jednego kawałka materiału.

IMG_1633 Całkowicie zdaję sobie sprawę, że ludziom zazwyczaj podoba się to, co nowsze. Każde Ferrari jest najpiękniejsze ze wszystkich, dopóki z fabryki nie wyjedzie kolejny model, zaś sentymentalne smęcenie o ponadczasowym pięknie 512BB dla nas, młodych, wydaje się domeną emerytów. Nie inaczej jest w przypadku mobilnych zabawek. Gdy kupowałem Wildfire wydawał mi się śliczny, design tak bardzo podobny do Desire, i poprawiony poprzez schowanie przycisków pod taflą szkła, wydawał się niedościgniony. I to nie tylko dla mnie, bo wielu znajomych przytakiwało takiej opinii. I wszyscy razem zmieniliśmy zdanie po ujrzeniu WFS. Nie zrozumcie mnie źle, nie sugeruję, iż jest to najpiękniejszy smartfon od tajwańskiej firmy, jednak przy swoim starszym bracie wygląda czarująco. Jest odrobinę krótszy, ale za to węższy. Brak optycznego trackballa jeszcze bardziej odchudził wizualnie telefon. Rozmieszczenie wejść i przycisków jest identyczne jak w Wildfire. U góry znajdziemy przycisk blokady ekranu i gniazdo miniJack, po lewej stronie wejście microUSB i regulator głośności. I to właśnie do położenia tego pierwszego mam pewne zastrzeżenie. Pech chciał (oczywiście dla HTC), że jestem osobą leworęczną, a to powoduje, że posługiwanie się telefonem podłączonym do ładowania/PC jest dla mnie niekomfortowe. Domyślnie chwytam urządzenie lewą dłonią, a napisanie SMS z podłączonym kablem jest zadaniem karkołomnym. Drobiazg, a irytuje; szczególnie, że większość smartfonów połowę swojego życia spędza z podpiętym kablem ładowarki (na szczęście nie dotyczy  to WFS, o czym dowiecie się w odpowiednim akapicie).

IMG_1622

Otwieraniu telefonu towarzyszy ten sam makabryczny rytuał rozrywania, co w przypadku poprzednika. Za to bardzo do gustu przypadło mi rozwiązania wkładania karty SIM. „Eska” wyposażona została w wysuwaną ramkę, dzięki czemu nie rysujemy karty wkładając ją na miejsce. Podsumowując wrażenia wizualne telefonu nie można nie wspomnieć o tym, jak świetnie zostały spasowane jego części. W przeciwieństwie do pierwszego Wildfire, obudowa nie ma żadnych luzów, a telefon pomimo usilnych nacisków i wyginania nie chciał wydać z siebie żadnego dźwięku. Osobiście nie jestem fanem stosowania plastików, ale w tym przypadku trudno nie oprzeć się wrażeniu, że to nie chińska tandeta, a wyselekcjonowane materiały. Poprzednik był bardzo odporny na wszelkie zarysowania i wgniecenia. Trudno pod tym kątem przetestować egzemplarz recenzencki. Jednak posiadanie smartfonów powinno oduczyć nas kładzenia tych urządzeń na ziemi, bądź szorowania nimi po półkach, i jeżeli zadbamy o ten telefon tak, jak o każdy inny, to powinniśmy bez problemu zmarginalizować wszelkie uszkodzenia związane z eksploatacją. Faktem jest, że WFS to nader śliczny telefon, a kompaktowy wygląd znajdzie wielu amatorów. Szczególnie wśród kobiet, gdyż wszystkie które pytałem o wrażenia, skwitowały je krótkim „CHCĘ TAKI!”.

IMG_1617

device-2011-07-25-140217

„Eska” pracuje pod Androidem z nakładką Sense 2.1. To bardzo ceniony interfejs wśród fanów zielonego robocika. O jej intuicyjności i łatwości obsługi można by pisać poematy. Jednak posiada ona jedną wadę, która przy użytkowaniu pierwszego Wildfire była dość widoczna. Sense jest po prostu ciężkie i przy niektórych zastosowaniach telefonu zbyt mocno obciążała 528-hercowe serduszko WF, przez co urządzenie wlekło się nawet przy prostych poleceniach. Wszystko zmienia się w „esce”, gdyż Gingerbread i dodatkowa moc bardzo usprawniła działanie smartfonu, o czym przeczytacie poniżej. Sam interfejs w wersji 2.1 to zmiany przede wszystkim wizualne. Wygląd i obsługa telefonu stały się bardziej „miękkie”. Na każdym kroku możemy spotkać panele, które zamiast pojawiać się i znikać, wysuwają się spod ekranu albo przejściowo zanikają. Niby to tylko błahe detale, jednak mogę zapewnić, że samo korzystanie staje się przyjemniejsze i cieszy oko, a nakładka jest jeszcze bardziej „user friendly”.

device-2011-07-25-140203

Sense 2.1 to również odświeżone i nowe widżety. Znak rozpoznawczy telefonów HTC, czyli widżet zegara i pogody, teraz ma swoją alternatywę – zamiast informacji o warunkach atmosferycznych znajdziemy na nim wpisy naszych znajomych z FB. Sama pogoda również odgrywa w Sesne ważną rolę, ponieważ wraz z 2.1 na ekranie naszego telefonu często znajdziemy wizualizację panującej pogody wraz z odpowiednimi dźwiękami. Muszę przyznać, że byłem mile zaskoczony, gdy pewnego ranka odblokowując telefon przez ekran główny przetoczyły mi się chmury. Niestety, żeby nie było zbyt pięknie, takie efekty specjalne lubią na tym telefonie zgubić parę klatek animacji.

device-2011-07-25-141116

Podobają mi się bardzo nowe rozwiązania w kwestii obsługi telefonu. Dodatkowa zakładka Szybkich Ustawień, którą znajdziemy w powiadomieniach, pozwala nam na kontrolę najważniejszych opcji telefonu, takich jak GPS, Bluetooth czy WiFi. Jest to świetne ułatwienie, gdyż do tej pory, by móc to sprawnie kontrolować, musieliśmy dodawać odpowiednie widżety. Brakuje mi tam tylko możliwości wyłączenia dźwięków. No cóż, wszystkiego mieć nie można.

device-2011-07-25-140008

Preinstalowane aplikacje to dobrze znany i kochany pakiecik całkiem użytecznych elementów. Jako że nie jest to pierwsza recenzja smartfonu z Sense 2.1 na pokładzie, zgaduję, że wielu z Was wie czego się spodziewać, dlatego skupię się na najważniejszych (nowych) aplikacjach. Oczywiście prócz nich w telefonie znajdziemy wszystko to, czym HTC do tej pory nas raczyło. Są nieśmiertelne Akcje, ulubiona aplikacja fanów różnistych TaskKillerów. Mamy lekki i poręczny klient Twittera czyli Peep, Google Maps, Nawigację, klienta poczty E-Mail, Transfer Danych służący do importu różnego rodzaju treści z naszego poprzedniego telefonu oraz zawsze przydatną latarkę. Z nowości znajdziemy:

HTC Hub – tutaj znajdziemy i pobierzemy wszelakie elementy służące do personalizacji naszego smartfonu. Od tapet przez dźwięki, po skórki i widżety.

HTC Likes – czyli najczęściej wybierane i polecane przez społeczność aplikacje dla Androida.

Świetną informacją jest przemodelowanie starej siatki programów w Sense. Każdy zapewne pamięta, że przewijanie jej kończyło się „chrupaniem” niezależnie od mocy smartfonu. Teraz jest ona podzielona po prostu na strony 4×4, dzięki czemu przewijanie jest płynne i dużo precyzyjniejsze. Do tego dochodzi podział na zakładki. Obok pełnej listy znajdziemy programy najczęściej używane i świeżo pobrane. Niektórym może zabraknąć elementu bezwładności menu, jednak ja jestem fanem rozwiązania skokowego przejścia i jestem za nim rękami i nogami!

device-2011-07-21-010555

Omawiając HTC Sense nie sposób nie wspomnieć o genialnym dialerze z T9, który jest niedoścignionym wzorem na rynku smartfonów z Androidem. Żądany kontakt możemy wywołać  poprzez wpisanie jego numeru, albo wydukanie nazwy na wyświetlonej klawiaturze numerycznej (tak jak niegdyś pisało się smsy, jeżeli ktoś jeszcze pamięta). Zapewniam Was, że całość działa świetnie i intuicyjnie. Podobnie jak słownik, który bez problemu poprawia i odgaduje to, co chcemy napisać, wystarczy z czasem go uzupełniać i w miarę trafiać w klawisze. A jest to teraz sporo łatwiejsze, bo zwiększona rozdzielczość ekranu znacznie wpływa na komfort stukania wiadomości.

device-2011-07-25-140144

Całość działa naprawdę przyjście i sprawnie. Oczywiście nie unikniemy sporadycznych chrupnięć, jednak powiedzmy sobie szczerze – to jest dalej telefon budżetowy!


 Każdy użytkownik Wildfire dobrze wie, że zasięg zwykłych sieci w tym telefonie lubił płatać figle. Był jak Polak podczas wypoczynku nad polskim morzem – rzadko mieliśmy okazje spotkać go w pełnej formie. Winna temu była aluminiowa obudowa, na szczęście jej gumowe elementy potrafiły to zjawisko w jakimś stopniu zminimalizować. Jak wcześniej zwróciłem uwagę, w przypadku „eski” tego materiału nie znajdziemy. Wpłynęło to oczywiście pozytywnie na sam zasięg, jednak na pewno nie aż tak bardzo, jak sądziłem. Faktem jest, że tracił go znacznie rzadziej i przez cały okres testów trzymał na równym lub odrobinę lepszym poziomie. Dosyć często przebywam taką samą trasę między Jelenią Górą a niedaleką mieściną. Podczas jazdy są miejsca, gdzie mój WF traci zasięg całkowicie, zaś w miasteczku wchodzi na sieć innego operatora. Przy „esce” ten problem nie występował, chociaż widać było, iż jest na granicy łączności. Co mnie bardzo cieszy, nawet jeśli smartfon pokazywał jedną kreskę zasięgu, nie było problemu z dodzwonieniem się gdziekolwiek. Z WiFi również nie uświadczyłem żadnych nieprzyjemności. W obrębie mojej sieci telefon łączył się i działał sprawnie. Przez cały okres testów nie zauważyłem żadnych odstępstw pozytywnych bądź negatywnych względem starszego brata. Za to dużo lepiej wygląda pobieranie, które na moim WF z dziwnych powodów jest ograniczane do 300KB/s (zgaduję, że to kwestia zapisu na kartę), zaś WFS nie miał najmniejszego problemu, by w pełni wykorzystać potencjał dostępnego w moim domu łącza. O Bluetooth trudno powiedzieć złe słowo. Jest i działa, sprawnie i w miarę szybko łącząc się ze wszystkim, o co prosiłem. GPS również bez problemu określa naszą lokalizację. Wspierany przez WiFi potrafił dokładnie mnie znaleźć, nawet gdy siedziałem w pokoju ok. 1 metr od okna. W tych kwestiach „eska” trzyma znany nam, dobry, htc-kowy poziom. Jakość rozmów również stoi na zadowalającym poziomie. Ani razu nie zdarzyło mi się, bym nie słyszał rozmówcy lub by coś zakłócało przekaz, nawet przy niskich wskazaniach zasięgu. Partnerzy konwersacji telefonicznej również nie skarżyli się na te kwestie. Po licznych komentarzach, w których wyrażaliście swoje niezadowolenie z powodu pominięcia tej kwestii śpieszę z informacją, iż z WildFire S da się dzwonić. I to wygodnie i bez problemów.


 Trudno nazwać Wildfire S telefonem multimedialnym. Przede wszystkim jest za mały, by zrobić z niego kombajn, jakim jest Sensation. Z drugiej strony w ogóle mu to nie przeszkadza, by w pewnych kwestiach dawać sobie radę. Zacznijmy od galerii zdjęć i wideo. Ta nie uległa żadnej poważnej zmianie i nadal jest to świetna i intuicyjna przeglądarka zawartości znana użytkownikom HTC. Idealnie nadaje się do obsługi palcem, aczkolwiek nie można pominąć faktu, że ze względu na niezbyt ogromne zasoby telefonu potrafi chrupnąć.

device-2011-07-26-115326

Głośnikowi, w który WFS jest wyposażony daleko od generowania wysokiej jakości dźwięku. Przy maksymalnej głośności niemiłosiernie charczy i skrzypi, uniemożliwiając komfortowe słuchanie muzyki czy oglądanie filmów. Jednak na pewno znajdą się ludzie, którzy mimo wszystko chętnie puszczą sobie swoją ulubioną muzyczkę przebywając w plenerze. Sprzyja temu również fakt, że słuchawki dołączone do zestawu to standardowe HTC, które grają mocno tak sobie. Brak im basu i nie izolują nas od otoczenia, nie mówiąc o tym, że ich żywot (tragiczne rozwiązanie końcówki z minijackiem) oscyluje w granicach pół roku.

Untitled-4

Sama jakość odtwarzanej muzyki na porządnych słuchawkach (szczęście chciało, że dzień przed „eską” w moim domu zagościły białe pchełki od Senheissera) jest wysoce zadowalająca i spełniła moje wymagania dotyczące słuchania piosenek na telefonie. Każdy, kto chce zastępstwa swojego MP3 i nie ma ochoty obciążać kieszeni kolejnym sprzętem na WFS się nie zawiedzie. Wbudowany program do odtwarzania również się sprawdza. Świetna obsługa, coverflow, widżety –  może i w kwestii funkcjonalności lepszy jest AMP, a estetyki UberMusic, ale jeżeli ktoś nie chce wydawać pieniędzy w Markecie, program z Sense na pewno mu będzie pasował.

device-2011-07-25-140125

Powiedzmy sobie wprost, oglądanie filmów na ekranie 3,2” mija się z celem. Nie żeby było to niemożliwe, ale musiałbym być masochistą, by coś takiego robić. Fabrycznie „eska” odtwarza takie formaty jak avi, xvid, i nawet robi to płynnie i bez problemów (pod warunkiem dobrze dobranej rozdzielczości), aczkolwiek komfort takiego rozwiązania jest żenujący. Powiedzmy sobie szczerze – to nie jest telefon do oglądania filmów. Od tego jest Sensation… lub cokolwiek innego z ekranem większym niż paczka zapałek.


 Gdybym miał zrobić plebiscyt na rzecz, która najbardziej irytowała mnie w Wildfire, to zaszczytne miejsce drugie, zaraz za ekranem, zdobyłby aparat. Nie będę teraz rozpływał się nad tym dlaczego, bo poemat o jego beznadziejności zanudziłby Was, czytelników na śmierć. Jednak z dumą mogę donieść, że „eska” znacznie się poprawiła, chociaż nie zmienia to faktu, że w dobie obiektywów Zeissa w Nokiach i świetnego aparatu w iP4 nie zachwyca.

IMG_1636

Przede wszystkim 5-megapikselowy aparat został wyposażony w autofocus. Jego brak w poprzednim aparacie był nad wyraz drażliwy, gdyż próba „złapania” tenisistki na turnieju zazwyczaj kończyła się smugą zamiast nóg lub brakiem głowy. Teraz to się zmieniło i obiektyw ślicznie łapie ostrość na wskazanym przez nas obiekcie. Zależnie od warunków oświetleniowych, nasze fotki będą wychodziły od dostatecznych do maksymalnie „ledwie dobrych”. Trudno wymagać od taniego smartfonu (tym bardziej od HTC) zdjęć na olśniewającym poziomie. Na zewnątrz radzi sobie całkiem nieźle, wewnątrz pomieszczeń nie jest już tak kolorowo. Zdjęcia w ruchu również wychodzą całkiem przyzwoicie, ale za to możemy z miejsca darować sobie robienie fotek w nocy. W ogóle pomińmy ten temat, bo nawet z lampą wychodzą tragicznie. Kwestia braku dedykowanego, fizycznego przycisku migawki to już sprawa indywidualna. Nie stwierdzam, że jego brak jest dla mnie uciążliwy. Co więcej uważam, iż w przypadku takich aparatów każde drgnięcie powoduje ruinę w jakości zdjęcia, a takowe wstrząsy wciskanie tego przycisku na pewno spowoduje. Dla mnie osobiście rozwiązanie z trzymaniem palca na ekranie spełnia swoje zadanie. Może nie jest do końca komfortowe, ale działać – działa. Zatem Ci z Was, którzy nie popierają mojego zdania (czyli zapewne 99.9% czytelników) mogą spokojnie zaliczyć to do minusów. Ja się pod tym nie podpisuję.

IMAG0001
IMAG0007
IMAG0023
IMAG0018

Kamera wideo nagrywa filmy o rozdzielczości 640×480 pikseli, przy zachowaniu ok. 20 klatek na sekundę i przepustowości strumienia wideo do 1.5MB/s. Jakość takiego nagrania jest poprawna i nic ponadto. Nadaje się maksymalnie na YouTube (co też podlega dyskusji, bo dźwięk mono @64KBps pozostawia wiele do życzenia) i nie myślcie nawet o pokazywaniu go rodzinie na ekranie TV. Zapewniam Was, że to zniszczy Wasze przyjęcie urodzinowe. Co prawda kamera radzi sobie nawet z ujęciami w ruchu (filmik poniżej), ale nie liczcie na cokolwiek wybiegającego poza termin „amatorszczyzna”. Fail Compilation August 2011 na Was czeka.


Głównym problemem przeglądania Internetu na „esce” są wymiary jego ekranu. Bawienie się w sieci na urządzeniu, które jest tak małe musi wiązać się z pewnym dyskomfortem. Co prawda większa rozdzielczość znacznie polepszyła widoczność czcionek, ale nadal korzystanie z przeglądarki wiąże się bardziej z przymusem, niż przyjemnością.

device-2011-07-25-140754

W ręce została nam oddana oczywiście standardowa dla HTC przeglądarka, która w zupełności radzi sobie na co dzień. Świetnie obsługuje Flash i zawiera wszystkie niezbędne funkcje. I o ile przerzucanie między kartami działa bez zarzutów, to powiększanie treści wymaga, by telefon „pomyślał”, co związane jest oczywiście z ograniczeniami sprzętowymi. Tym, którzy chcą od przeglądarki jeszcze więcej, nic nie stoi na przeszkodzie, by pobrać Operę Mini.


 „Eska” w codziennej pracy działa bez zarzutów. Oczywiście jej bebechy nie umożliwiają stałej pracy bez zacięcia, toteż ile chrupnięć będzie notował zależy od użytkownika. Jeżeli „obciążymy” smartfon LiveWallpaperem i wrzucimy wymagające widżety (takie jak FriendStream) to telefon będzie lubił gubić animację przerzucania. Jednak muszę przyznać, że sama słuchawka bardzo mnie zaskoczyła tym, jak działa. Widać te dodatkowe 72MHz i Gingerbread dają telefonikowi nowe możliwości, gdyż radzi sobie na tych płaszczyznach, gdzie pierwszy Wildfire po prostu padał w przedbiegach. Przede wszystkim jest możliwość umownej wielozadaniowości. Do tej pory nie mogę zdzierżyć pisania SMS-ów podczas słuchania muzyki, gdzie jeszcze co rusz wtrącał się akcelerometr. Powodowało to, że tak prosta czynność pochłaniała niesamowite ilości czasu i nerwów. Na szczęście w „esce” się to zmieniło i może nie robi tego wszystkiego jakoś mega płynnie, jednak w przeciwieństwie do poprzednika mam uczucie, że ten telefon działa.

device-2011-07-25-140931

Wymaganie od WFS i jego 600MHz procesora wydajności w grach 3D jest równie niehumanitarne, co wymaganie od Niemca, aby nie dokręcił wszystkich śrubek w Audi. Powiedzmy sobie szczerze – to nie jest telefon do gier w trójwymiarze. Bardzo ciekaw byłem, jak radzi sobie za to w starciu z emulatorem GameBoy Advance, bo poprzednik miał problemy z płynnością nawet po wyłączeniu dźwięków. Otóż donoszę z przyjemnością, że radzi sobie wzorowo, także wszyscy fani retro grania w Pokemony będą uszczęśliwieni (gdyby nie fakt, że GamBoid został zdjęty z Marketu). Oczywiście hit Androida w postaci Angry Birds śmiga aż miło (również w przeciwieństwie do Wildfire) i przed jego najnowszą odsłoną Rio spędziłem parę ładnych chwil.

device-2011-07-26-103457

Poniżej znajdziecie parę screenów z benchmarków, jednak nie bierzcie ich do serca, tym bardziej, że ich wyniki bardzo się wahały. Sam Quadrant podczas podłączenia do USB notował wynik w graniach 550, a bez kabla wystrzeliwał pod 700.

device-2011-07-21-010711
device-2011-07-25-140344
device-2011-07-25-140600
device-2011-07-25-140643
device-2011-07-25-140655
device-2011-07-25-140426

 Ekran w Wildfire to kwestia bardzo delikatna. Nie ulega wątpliwości, że jego marna rozdzielczość była największą bolączką poprzednika. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że żywot posiadacza WF dzielił się na trzy etapy. Pierwszy: „No przecież ta rozdzielczość nie może być tak tragiczna!”, druga: „A jednak” i trzecia: „Stary, Wildfire naprawdę idealnie się dla Ciebie nada, sprzedam Ci go po koleżeńskiej cenie!”. Na szczęście wraz z „eską” ten stan rzeczy się zmienia. Nowy panel to nie tylko większa rozdzielczość (320×480), ale także dużo lepsze kolory i pozbycie się irytującego problemu ziarnistości ekranu. Wielkość ekranu (3,2”) nadal ma swoje ograniczenia, o których dowiedzieliście się w ciągu recenzji, jednak z taką ilością pikseli i kompaktowymi rozmiarami całego urządzenia stwierdzam, ŻE TO MA SENS.

IMG_1647

 W „esce”, jak i poprzedniku nie zawodzi. Bateria Li-Ion 1230mAh przy takim procesorze i małym ekranie starcza na długo. Bardzo długo. Po naładowaniu (które trwa ok. 3h) za pierwszym razem słuchawka upomniała się o kabelek po dwóch dobach… ze stale włączonym modułem GPS i WiFi. Przy uciążliwym użytkowaniu telefonu, „eska” spokojnie pociągnie dłużej niż 1.5 doby, zaś gdy będziemy korzystać z niego normalnie (czyt. trochę muzyki, trochę SMS-ów, trochę rozmów i CAŁY czas włączone WiFi) telefon powinien spokojnie wytrzymać 3.5 dnia. Co ciekawe, teraz, gdy poziom baterii spadnie do 15%, automatycznie jasność ekranu zostaje zmniejszona do 30%, a wibracje i moduły sieci bezprzewodowej są wyłączane. Po tych zabiegach możemy być spokojni, iż telefon się nie wyłączy jeszcze przez 7/8h.


 W oczach użytkownika Wildfire, jego następca spełnił swoje zadanie całkowicie. Co więcej, to już nie jest tani smartfon z Androidem, który w pakiecie obok słuchawek i karty pamięci oferuje nam sprzętowe upośledzenie, a pełnoprawny HTC z nowoczesnym, DZIAŁAJĄCYM systemem, radzący sobie w podstawowych kwestiach co najmniej wystarczająco. Do tego jest kompaktowy i – co tu dużo mówić – śliczny. Spisze się jako odtwarzacz muzyki, wygodnie odbierzemy i napiszemy krótkiego maila, a gdy będzie to niezbędne przejrzymy sieć bez rzucania wyzwiskami w stronę projektantów. Dodatkowo, po wsadzeniu go do kieszeni zdarza się, że możemy o nim zapomnieć. Na innym polskim portalu, na którym pojawiła się ostatnio recenzja Wildfire S, stwierdzono, iż jego największą wadą jest cena – 900/1000zł. Osobiście nie wnikam co skłoniło testera do tak brawurowej konkluzji, ale na Allegro można ten smartfon znaleźć bez problemów za 650zł z przesyłką. A patrząc przez pryzmat takich informacji, następca WF staje się godny polecenia, nawet pomimo swoich ograniczeń. Bo pamiętajmy – to jest naprawdę tani, śliczny, ale przede wszystkim bardzo mały i lekki smartfon.

IMG_1621

Motyw