Ładujesz telefon przez USB w miejscach publicznych? Hakerzy tylko na to czekają

1 minuta czytania
Komentarze
ladowanie

Lotniska, kawiarnie, pociągi… okazuje się, że jest wiele miejsc, gdzie nasze dane mogą wpaść w ręce złodzieja.

Kaspersky, firma znana ze swojego oprogramowania antywirusowego, ogłosiła właśnie wyniki testów na telefonach zarówno z iOS, jak i Androidem. Nie są one pocieszające dla osób, które ładują swoje telefony za pośrednictwem portu USB podłączonego do laptopa lub Maca poza domem.

Już w momencie podłączenia do komputera, każdy ze sprawdzonych smartfonów wysyłał nazwę urządzenia, producenta i swój numer seryjny (w zależności od modelu dochodziły do tego jeszcze m.in. dane o systemie operacyjnym, jego wersji i systemie plików). Wydaje się, że to niewiele, ale wystarczy hakerom, którzy później mogą łatwiej dostać się do naszego telefonu.

– Dwa lata temu, w ramach eksperymentu, ustawiliśmy w miejscach publicznych podejrzane stacje ładujące, które miały pokazywać ludziom jak łatwo zarazić ich telefony złośliwym oprogramowaniem poprzez USB – mówi Alexey Komarov z Kaspersky Lab. – Martwiace jest to, że niektórzy nadal dają się na to nabrać – dodaje.

– Zagrożenia są oczywiste. Jeśl jesteś zwykłym użytkownikiem, to ID telefonu może pozwolić hakerom łatwo cię namierzyć. Możesz mieć telefon pełny wszystkiego od adware do ransomware. Jeśli natomiast jesteś osobą podejmującą decyzje w dużej firmie… cóż, wtedy na celownik mogą wziąć cię profesjonalni hakerzy – ostrzega Komarov.

charge

Motyw