I co teraz Steve?

9 minut czytania
Komentarze

1110171300251
1982 Jobs i kompuer Lisa, zdjęcie Diana Walker

To nie będzie kolejna na szybko napisana biografia Steve’a, zrobiona by raz jeszcze przypomnieć jakim geniuszem i człowiekiem był. Nie mam zamiaru napisać czegoś takiego z dwóch względów. Po pierwsze wszędzie można takowe znaleźć, po drugie nie czuję się upoważniony i uzbrojony w odpowiedni zasób informacji. Ale Steve Jobs dla mnie osobiście był kimś ważnym, kimś poza aktualną możliwością poznania, ale człowiekiem niesamowicie inspirującym – nawet jeśli nigdy nie było dane mi go spotkać.

 

Ale nie zawsze tak było. Człowiek był młody i takimi rzeczami się nie przejmował. Nie umiem przytoczyć jakieś znanej osoby z czasów mojej podstawówki czy gimnazjum, którą mógłbym nazwać „moim idolem”. Nie zastanawiałem się wtedy nad tym, tak samo jak nie rozmyślałem na temat sensu istnienia na rynku przecenionych produktów Apple. Tak samo nie umiem przytoczyć momentu gdy życie i postępy Steva’a zaczęły mnie interesować. To nie jest piękna historia, w której nagle mnie oświeciło i zrozumiałem „oho, chcę być jak ten człowiek… mniej więcej… raczej mniej.” Przyszedł sam taki moment, gdy zacząłem interesować się rynkiem gier, a wraz z nim technologią użytkową. Jednak dopiero pewnego dnia, gdy w telewizji obejrzałem dokument „Rewolucja iPodów” zaciekawiło mnie Nadgryzione Jabłko i ten Pan w czarnym sweterku. Nie zrozumcie mnie źle, doskonale wiedziałem kto to jest, ale tylko z definicji. Żyjąc w niewielkim, ledwo 100 tysięcznym mieście gdzieś pod granicą czeską trudno mieć na co dzień kontakt ze sprzętem klasy Apple. Pamiętam tylko, że był tam tylko jeden mały punkt oznaczony „Authorised Reseller”. Byłem tam raz w życiu, potem go zamknęli. Jednak od tamtej pory informacji o życiu i twórczości Jobsa wciąż było mi za mało. Mogłem ten sam program oglądać w TV ciągle i ciągle i nie nudził mnie ani trochę. Byłem pełen podziwu jego osiągnięć i wytrwałości.

 

Zastanawialiście się kiedyś, jak to jest być wyrzucony z firmy, którą sami stworzyliście? Każdy redaktor, który pisze o życiu Jobsa musi wspomnieć o feralnym roku 1985, gdy Steve Wozniak i Steve Jobs opuszczają Apple. Jak musiał się czuć Jobs, gdy musiał zostawić dzieło swojego życia, pomimo iż był jej najważniejszym ogniwem, i pomimo że jej sukces był następstwem jego przekonań i pomysłów? Nagle ktoś stwierdził, że Apple da  sobie radę lepiej bez głównego trybiku. Jak wspaniale poradziła sobie korporacja wszyscy pamiętamy.

 

Dlaczego więc Steve zawsze powtarza, że opuszczenie Apple było wydarzeniem, które pozytywnie wpłynęło na jego życie? Zawsze mówił, że mniej lub bardziej ważne decyzje i zdarzenia kreują całą naszą przyszłość. Drogi jego i Apple rozeszły się na 12 lat, to długi okres czasu, który on sam uznaje, za najbardziej twórczą część swojego życia. Zgaduję, że pozwoliło mu to przyjrzeć się rynkowi PC z innej perspektywy, a patrząc jak Apple jest detronizowane przez Microsoft wiele się nauczył. Założył firmę NeXT i rozpoczął prace nad NeXTstep, kolejnym systemem operacyjnym. Co więcej kupił również Graphic Group, które wkrótce potem zostało przemianowane na Pixar. Początkowo zajmowało się reklamami, jednak Jobs namówił zespół, by spróbować zrobić pierwszy, pełnoprawny film w grafice komputerowej. Owszem, zgadliście, chodzi o Toy-Story. Patrząc w przód, ta decyzja zmieniła na zawsze branże filmową. Film o zabawkach zyskał sławę i popularność, nietrudno więc zgadnąć, że inne wytwórnie poszły w te ślady. DreamWorks parę lat później tworzy świetnego Shreka, który jest jednocześnie jedyną tak dobrą bajką od tego studia. Po dziś dzień pomysłowość Pixara powoduje, że to właśnie bajek tych ludzi wyczekujemy najbardziej. Chyba wszyscy pamiętamy „Gdzie jest Nemo” , „Ratatuj” czy „Wall-E”. W tym ostatnim nawet tytułowy robocik przypomina produkty Apple. Nic dziwnego, skoro jego wygląd projektował jeden z designerów iPoda. Na tle unikatowych idei Pixara kolejne zwierzęce pomysły DreamWorksa wypadają blado i sztampowo.

1110171300261 MacWorld Expo 1997, zdjęcie Diana Walker

 

No ale przecież musiał nastać dzień wielkiego katharsis. W 1997 roku Jobs wrócił do Apple, ze świeżymi pomysłami, NeXTstepem, który staje się potem rdzeniem OSX’a. Rozpoczyna się przebudowa firmy i modelowanie jej działania pod dyktando Jobsa. Warto wspomnieć, że Steve według znajomych był stanowczy i wymagający. Nie tolerował odmowy, wszystko musiało działać tak jak On to zaplanował. Wyobraźmy sobie człowieka, który wraca do swojej firmy po 12 latach, praktycznie zdewastowanej, gdzieś na peryferiach rynku z milionowymi stratami. Wychodzi na to, że to On miał rację, jednak nie ma czasu na świętowanie swoich racji, pora zabrać się za nowe projekty i zbudować Giganta z Cupertino. O dziwo Jobs jako priorytet nie obierze odzyskanie rynku PC (co swoją drogą jest praktycznie niemożliwe nawet teraz), jednak skupi się na całkiem nowym projekcie. Przenośny odtwarzacz MP3 mimo, że już istniał to dopiero Apple spopularyzował przenośne słuchanie muzyki jakie znamy z obecnych czasów. I chociaż już na ostatniej prostej tworzenia produktu, okazało się, że bateria jest stanowczo za mało pojemna, to przed premierą udało się rozwiązać wszystkie problemy. Legendą obrosła już sprawa kliknięcia w iPodzie, które według Jobsa nie było takie, jak chciał, przez co prawie gotowy produkt został odesłany do ponownej poprawki. To tylko pokazuje, że produkty Apple były przygotowywane bardzo dokładnie na każdej płaszczyźnie i były gotowe dopiero wtedy, gdy Steve tak powiedział.

 

Nie mam zamiaru nadal pisać o tym, jak dalej potoczyły się losy Apple, bo o tym dobrze wiemy. Ciekawa jest natomiast sytuacja dotycząca iTunes z jakiej wybrnęła firma. W tamtych czasach za sprawą NapStera w mediach powstała nagonka na elektroniczną dystrybucję muzyki (jeżeli takową można nazwać pierwszą sieć P2P). W momencie gdy większość wytwórni podchodziła do sprawy muzyki w Internecie bardzo nieufnie, Jobs postawił przekonać wydawców do swojego pomysłu sklepu sieciowego z piosenkami. I udało mu się to (czego skutek możemy oglądać dzisiaj), po części dzięki dogadaniu się z Dr Dre,  przy początkowej fazie rozwoju programu. Warto również przypomnieć, że sam iPod nie sprzedawał się rewelacyjnie, a na pewno nie tak jakby życzyli sobie tego szefowie Apple. Dopiero udana kampania marketingowa ( białe słuchawki, czarne sylwetki) wyprowadziła przenośny odtwarzacz na szerokie wody.

 

No właśnie, marketing. Steve Jobs był mistrzem marketingu. Jego prezentacje były niesamowitymi przedstawieniami, które oglądało się nie tyle z zapartych tchem, co z niekrytą przyjemnością. Potrafił wykreować wobec swoich eventów i prezentowanych produktów magiczną atmosferę. Trzeba mu również oddać, że dzięki niemu technologia i urządzenia elektroniczne mogły stać się modnym gadżetem, swoistą biżuterią. I chociaż jest to aspekt, za który nienawidzą Apple miliony, to powiedzmy sobie szczerze – jaki sprzęt wygląda tak dobrze jak te okraszone nadgryzionym jabłkiem? 

 

Co teraz stanie się z Apple po śmierci Jobsa? Przez pewien czas firma będzie kontynuowała dzieło Steve’a, obawiam się tylko o moment, gdy będzie trzeba przedstawić nowe projekty. Jobs potrafił przewidzieć, jakiego produktu na rynku nie ma i na jakie będzie zapotrzebowanie. Bądź w niektórych sytuacjach wykreować zapotrzebowanie, które swoim produktem zapełniał. Do tej pory pamiętam bardzo nieciekawe przyjęcie przez branży iPhone’a. Dziś w 4 lata po tym wydarzeniu, gdy smartfony to jedna z najważniejszej gałęzi elektroniki użytkowej z systemami od gigantów jak Google, Samsung czy Microsoft nikt nie ma wątpliwości, czy pierwszy iPhone i iOS były rewolucją. Podobnie sprawa się miała po premierze tabletów. Żarty z iBoard i iMate, a także porównywanie iPada do kamienia bądź tabletu HP sprzed dekady również musiały ustąpić statystykom. Dziś chcąc nie chcąc, Apple kontroluje ponad 70% rynku tabletów, dwoma swoimi urządzeniami. Siła marki? Jak najbardziej. Steve nie raz w ten sposób triumfował i można pokusić o stwierdzenie, że gdyby nie rak, takie sytuacje by się powtórzyły. Wiemy, że Apple planuje stworzyć swoję akademię, gdzie będzie uczyła ideologii, która panowała w firmie od powrotu Jobsa. Czy to pomoże w dalszym rozwoju korporacji? Czy sam Jobs przygotował swoich bliskich współpracowników na tyle, by godnie kontynuowali jego dzieło?

 

Co dalej z branżą, która przez ostatnie 14 lat chłonęła pomysły wizjonera z Cupertino po kolei? Zobaczymy to na przestrzeni kolejnych lat… spotkamy się za dekadę i będziemy mogli podsumować jak rozwój zmienił się, gdy zabrakło tak ważnego ogniwa całego technologicznego światka.

 

Był wielkim człowiekiem i wspaniałym wizjonerem, którego pomysł na technologie i rozwiązania wykreowały świat dzisiejszy jaki znamy. Był również człowiekiem, zaangażowanym w wiele działalności charytatywnych. I chociaż o jego charakterze wciąż nie wiemy zbyt dużo, to miejmy nadzieje, że zbliżająca się biografia autorstwa Waltera Issacsona rzuci na tą kwestię trochę obiektywnego światła. To nie jest miejsce ani czas, by wymieniać wady charakteru Steve’a.

 

Jobs od momentu, gdy zainteresowałem się jego życiem i działalnością stał się dla mnie pewnego rodzaju wzorem, idolem. Marzeniem stała się możliwość poznania go osobiście, chociaż zdawałem sobie sprawę, że do tego odległa droga. Świadomy jestem również tego, że gdyby nie jego pomysły nie powstałby Android, a co za tym idzie nie miałbym gdzie umieścić takiego krótkiego felietonu. Teraz Steve odszedł, pozostał jeden 19 latek a z nim pewnie miliony innych ludzi, którzy jednego swojego marzenia nie mają szans spełnić. Gdy patrzę teraz na zdjęcia Jobsa widać w jego wzroku tą dwuznaczność. Z jednej strony przeogromny zapał, kreatywność i błysk w oku, duma z tego co zrobił, a z drugiej obawa przed tym, ile projektów nie zdąży ukończyć, gdy choroba się o niego upomni.

 

Jestem dumny, że za moich czasów Steve Jobs tworzył, pamiętam go i część jego życia prześledziłem sam. Jestem również dumny z tego, że na co dzień korzystam z rozwiązań, do których się przyczynił. Nie pozostaje mi nic innego jak powiedzieć:

 

Do widzenia Panie Steve, zrobiłeś naprawdę mnóstwo dla dzisiejszej technologii, a w naszym interesie jest tą kreatywność i wizję kontynuować. Spoczywaj w pokoju”. Michał Mynarski

752309

 

Motyw