Microsoft już nie lubi Linuksa, nie zainstalujecie go w Windows 10 S

3 minuty czytania
Komentarze

Windows 10 S miał być  odpowiedzią na Chrome OS. Jak widać Microsoft ciągle walczy z… unicestwieniem tego systemu.

O co chodzi?

Microsoft na znak przyjaźni z Linuksem udostępnił w Windowsie możliwość instalacji Linuksowego shella. Dla niewtajemniczonych – możliwa była instalacja terminala z pełną obsługą Linuksowych programów. W momencie gdy okazało się, że Windows 10 S nie uruchamia aplikacji win32, pewne nadzieje wiązano z Linuksem. Skoro na W10S nie zainstalujemy Chrome i Firefoksa, to czemu by nie uruchomić wersji stworzonej dla Linuksa? Postało takie coś, jak implementacja Linuksowego serwera grafiki w okienkowym systemie, także byłoby to możliwe. Istniała jeszcze inna możliwość – przywrócenie obsługi programów win32 za pomocą Wine. Co to takiego? Wine jest implementacją Windows API w systemach Linuksowych. Dzięki temu narzędziu dystrybucje Linuksa mogą uruchamiać oprogramowanie stworzone dla Windowsa. Projekt obecnie jest na bardzo zaawansowanym etapie, trwają prace nad np. uruchomieniem Wiedźmina 3. Po jednym z wycieków Windowsa Cloud (tak pierwotnie nazywał się ten system) faktycznie zainstalowano na nim Wine i uruchomiono Chrome.

Nie ma tak dobrze

Microsoft przewidział taką ewentualność i całkowicie zablokował instalację podsystemów Linuksa w W10S. Oficjalnym powodem jest chęć zachowania bezpieczeństwa systemu. Potworek promowany przez okienkowego giganta ma być szybki, stabilny i bezproblemowy, nie ma tu miejsca na klasyczne programy. To pokazuje, jak firma podchodzi do systemu spod znaku pingwina i własnych użytkowników.

Czym jest W10S?

Wszystko wygląda na to, że odpowiedź Microsoftu na Chromebooki ma być jedynie wersją demo prawdziwego systemu operacyjnego. Do tej pory nie spotkałem się z bardziej rygorystycznymi ograniczeniami w systemie tej klasy. Sam brak możliwości zmiany przeglądarki dla wielu użytkowników dyskwalifikuje to rozwiązanie. Nigdy w sklepie z aplikacjami nie ujrzymy Chrome czy Firefoksa, ponieważ programy te musiałyby bazować na silniku Edge. Jak wiadomo przeglądarka Microsoftu nie jest w najlepszej kondycji, w tym przypadku jest wpychana na siłę niczym antywirus McAfee. Uniwersalne aplikacje również nie okazały się sukcesem. Zasób sklepu Microsoftu jest niewielki, nie znajdziemy tam wszystkich niezbędnych nam programów. Windows 10 S odcina nas od starego oprogramowania i de facto zmusza do korzystania z rozwiązań Microsoftu. Oczywiście wszystkie blokady można zdjąć, poprzez upgrade do pełnego Windowsa za 50 dolarów.

Jak to wygląda u konkurencji?

Wymieńmy po kolei wszystkie systemy działające na komputerach i laptopach.

  • Klasyczny Windows – cytując pierwsza polską encyklopedię: „jaki jest, każdy widzi”
  • Linux – poza własnym (czasem zbyt ubogim) repozytorium mamy do dyspozycji Wine.
  • OS X – w porównaniu do Linuksa ma nieco bogatsze repozytorium, istnieje możliwość instalacji Wine.
  • Chrome OS – pozwala na instalację aplikacji androida.
  • Ponadto wszystkie systemy obsługujące przeglądarkę Chrome pozwalają uruchomić część aplikacji Androida.

Windows 10 S przy takiej konkurencji wygląda naprawdę biednie. Warto tu przypomnieć, że nawet w kwestii wydajności przegrywa z Chrome OS. Teoretycznie projekt, niczym Windows RT jest skazany na śmierć. Pewnym ratunkiem mogłoby być ratowanie się pirackimi wersjami Windowsa. Sam nie jestem w stanie ocenić ewentualnego zainteresowania takim rozwiązaniem, ze względu na kierowanie tych urządzeń głównie na rynek amerykański. Warto tu również wspomnieć, że tam solidną pozycję ma Chrome OS. Czy Windows pozbawiony swoich zalet jest w stanie z nim konkurować?

Źródło: OMG!Ubuntu!

Motyw