Pixel, Pixel… Niby fajny smartfon, ale jakoś nie chcę go kupić

3 minuty czytania
Komentarze
pixelsconferenece3

Podczas dzisiejszej konferencji Google zaprezentowało swoje najnowsze urządzenia. Wśród nich znalazły się również wyczekiwane przez wszystkich smartfony – Pixel oraz Pixel XL. Mimo iż większość informacji poznaliśmy przed premierą, a dzisiejszy pokaz był tylko formalnością, warto przyjrzeć się tym telefonom bliżej. Powiem wprost: nie do końca zostałem przekonany.

Jak wygląda Pixel? Jak iPhone. Tyle i aż tyle. Smartfon jest ładny, frontowy panel rzeczywiście robi robotę. Tył urządzenia, a zwłaszcza pomysł na dwa kolory jest mocno dyskusyjny i ja osobiście tego nie kupuję. Jeśli już jesteśmy przy cechach zewnętrznych: 5 oraz 5,5 cali. Google podczas konferencji parę razy wytyczyło prztyczka w nos firmie z Cupertino, tymi rozmiarami nie są jednak w stanie stać się konkurencją dla iPhone’a. To wciąż smartfony, których nie da się wygodnie obsłużyć jedną ręką. Trend na duże wyświetlacze trwa, a w Androidowym świecie, by znaleźć kompaktowe urządzenie trzeba poświęcić nieco innowacyjności. Pixele ratuje w tym momencie jedna rzecz – kolor Really Blue.

google-pixel-blue

Cena również nie jest rewelacyjna. Za najtańsza opcję trzeba wyłożyć co najmniej 649 dolarów (najniższa cena w UK to 599 funtów – 32 GB). W tym aspekcie są jednak minusy i plusy. Do tych pierwszych możemy zaliczyć, że ta kwota jest całkiem spora, do tych drugich śmiało możemy wrzucić brak zmartwień o cenę w polskich sklepach. Pixeli w Polsce bowiem nie będzie. Tak, to akurat dobra wiadomość – te smartfony i tak kosztowałyby ponad trzy tysiące złotych. Czy byłyby sukcesem na miarę na przykład Samsunga?

Zdaję sobie sprawę, że narzekam. Czuję jednak pewien niedosyt. Nie oznacza to jednak, że Google jest takie złe. Pixel oraz Pixel XL posiadają rewelacyjne aparaty, niesamowitą stabilizację obrazu (wideo wygląda jak nagrywane przy wsparciu gimbala), a wszystko to potwierdza DxOMark. Idąc dalej, Google oferuje nielimitowaną przestrzeń w chmurze na swoje zdjęcia i filmy. Wakacje, podróże czy przyjęcia u cioci – bez żadnych obaw o marnowanie miejsca, bez strachu o dobicie do limitu. Po prostu robimy, uploadujemy i voila.

https://youtu.be/pYJvA5bBMC8

Gigant z Moutain View obiecuje również asystenta głosowego, dzięki któremu większość zadań będziemy mogli wykonać bezdotykowo. Po pierwsze: jest się do kogo odezwać, po drugie: Iron Man ma swojego Jarvisa, teraz jesteśmy prawie jak on, po trzecie: naprawdę nie lepiej sprawdzić/włączyć/wyszukać coś samemu? Widzę tu tylko zastosowanie w trakcie jazdy samochodem. A to i tak pod warunkiem ściszonego radia.

Specyfikacja Pixeli jest dobra, owszem. Ale nie mówimy w tym momencie o żadnej rewolucji czy też ewolucji. Podobne parametry oferują na przykład urządzenia z Chin. Dla przykładu niedawno zaprezentowany Xiaomi Mi5s, który nie tylko przewyższa Pixele ilością RAM, ale ratuje się też ceną. Powiecie, że porównuję chińczyka do smartfonu od Google. A dlaczego nie? I jednego, i drugiego urządzenia nie nabędziemy w Polsce. Główną różnicą jest tutaj oprogramowanie – Pixele to w końcu Google, a więc czysty Android, szybkie aktualizacje, błyskawiczne działanie. Xiaomi z kolei chwali się MIUI, które, jak każda nakładka, ma swoje lepsze i słabsze strony.

Ale żeby nie było wodoodporności?

14484613_10154534973767463_28503593498136356_n

Czy to konkurencja dla Apple? Design, jest. Cena, jest. Asystent głosowy, jest. Jack 3.5 mm, jest. No i nielimitowana przestrzeń na naszą fotograficzną twórczość – to brzmi rewelacyjnie. Google doczekało się swojego smartfona, z własnym logo. Pixele to dopiero początek przygody. Od dziś to następne modele stanowią nieodkrytą tajemnicę. Jak na razie, jeszcze, pociągającą. A tym dopiero co pokazanym… życzę jak najlepiej.

Motyw