Współczuję Samsungowi. Afera z wybuchającymi bateriami mogła się przydarzyć każdemu producentowi

3 minuty czytania
Komentarze
Note7

 
Na premierę nowego urządzenia z serii Note czekał niejeden fan Samsunga. Phablety z rysikiem są oryginalne i póki co nie ma na rynku żadnego konkurencyjnego urządzenia tego typu, które posiadałoby identyczne rozwiązanie. 2 sierpnia Koreańczycy pokazali światu Galaxy Note’a 7. Smartfon został dość ciepło przyjęty przez media na naszym globie. Zaledwie 2 tygodnie po tym wydarzeniu ruszyła sprzedaż w USA, a jakiś czas później w Europie i także w Polsce. Nikt się wtedy jednak nie spodziewał, że spółka z Azji popełniła falstart, który odbija się szerokim echem na wszystkich portalach informacyjnych.
 
Chodzi oczywiście o aferę dotyczącą wybuchających baterii w smartfonach Samsunga. Dla przypomnienia wyjaśnię, że firma zaopatrzała swoje flagowce w akumulatory z dwóch źródeł. Pierwszym z nich był Amperex Technology (30% urządzeń), drugi to Samsung SDI (70% telefonów). Trefne okazały się baterie od tego ostatniego dostawcy. Różne źródła podają, że wybuchające akumulatory mogą znajdować się w kilkunastu lub nawet kilkudziesięciu urządzeniach na kilka milionów wyprodukowanych sztuk. Przez ostatnie dwa tygodnie bardzo dużo pisaliśmy na temat afery, o której mowa.
 
Wracając jednak do tytułu mojego wpisu – tak, współczuję Samsungowi tej bardzo dużej „wtopy wizerunkowej”. Takie niedopatrzenie może firmę kosztować, oprócz ogromnych wydatków, także długoterminową utratę wartości marki i zaufania klientów. Jeżeli coś się dzieje raz czy dwa razy, to można uznać to za wybaczalny przypadek. Jednak rozdmuchane incydenty miały miejsce kilkukrotnie i z pewnością skutecznie odstraszą potencjalnych klientów od zakupu nowej partii urządzeń. Jeden błąd związany z dostawcą, który kosztuje firmę tak wiele. Jednak czy to nie mogło spotkać każdego producenta? Owszem mogło się to przytrafić każdemu konkurentowi (Apple, LG, Sony, HTC). Ile razy słyszeliśmy też o wybuchających urządzeniach Xiaomi? Dlatego nie uważam za zasadne wyśmiewanie czy linczowanie Samsunga za popełnioną gafę. Warto pochwalić producenta za profesjonalne rozwiązanie problemu. Przyznanie się do błędu i szybkie wycofanie wszystkich egzemplarzy Note’a 7, a także bezproblemowa wymiana urządzeń to działania świadczące o szacunku do swoich klientów.
 
Ponadto podobne afery ze smartfonami zdarzały się już w przeszłości. Z pewnością pamiętacie bardzo głośne „bendgate” z iPhonem 6 Plus. Telefon rzekomo pod większym naciskiem uginał się. Firma naprawiła błąd rok później wydając bardziej trwałego 6S Plusa. Wcześniej z kolei przy okazji premiery iPhone’a 4 klienci zmagali się z „death grip”. Odpowiednie uchwycenie smartfonu powodowało kompletną utratę sygnału GSM. Problem właściwie nie został rozwiązany, a dzisiaj już chyba o całej sytuacji nikt nie pamięta.
 
Do tego wszystkiego można dodać mniejsze narzekania użytkowników na inne smartfony. Przykładowo słyszeliśmy o pękającym szkle osłaniającym aparat w Nexusie 6P, o łatwo tłukących się ekranach w smartfonach Sony czy wreszcie o fatalnie spasowanej dolnej, wyjmowalnej części w LG G5. Narzekania te nie były jednak aż tak rozdmuchiwane, jak w przypadku Samsunga, ale to z uwagi na ich niską „siłę rażenia”. Pęknięte szkło w telefonie nie zrobi nikomu krzywdy. Z kolei zapalająca się lub eksplodująca bateria może wyrządzić znacznie większe szkody, o czym mogliście już niejednokrotnie przeczytać.
 
Sumując, Samsung jest winny aferze, ale powinniśmy mu ją wybaczyć z uwagi na to, że jest to jego pierwsza tego typu wpadka, a te mogą zdarzyć się każdemu. Ponadto zachowanie spółki wobec klientów wzbudza pozytywne emocje.

Motyw