Swego czasu pochwaliłem Samsunga za to, że uprościł swoje portfolio na tyle, że zniknęły wszelkiego rodzaju dopiski, a raczej zostały zmniejszone do tego stopnia, że nie przeszkadzały i wciąż mogliśmy rozróżnić poszczególne modele i ich klasy. Niestety, powoli zbieram się do tego, aby odwołać swoje słowa.
Stosunkowo niedawno, Koreańczycy codziennie przedstawiali nowe smartfony. Na początku poznaliśmy Galaxy J2 (2016) z nowym systemem powiadomień o nazwie Smart Glow. Nie spodobał się Wam on, ale zostawmy go na razie z boku. Następnego dnia świat ujrzał Galaxy J Max, a więc smartfona z 7-calowym wyświetlaczem (!) i niezbyt zachwycającą specyfikacją. Mało? Wisienką na torcie okazał się Galaxy J1 Ace Neo, a więc niepotrzebne dopiski, które tak naprawdę oznaczają, że w stosunku do pierwowzoru zmieniono… oprogramowanie na nowsze.
Przyjrzyjmy się temu, ciekawym spostrzeżeniem podzielił się jeden z naszych Czytelników, który rozpracował, co oznaczają dopiski w stajni Samsunga i tak oto Ace to ekran SAMOLED, a Neo to Lollipop zamiast KitKata. Tak, Galaxy J1 Ace w stosunku do J1 Ace Neo różni się tylko wersją systemu, a Galaxy J1 w stosunku do J1 Ace można rozpoznać po typie wyświetlacza.
Już wtedy myśleliśmy, że znowu się zaczyna, ale okazało się, iż to dopiero początek. Dzisiaj Samsung przedstawił kolejne, dwa urządzenia i zacznijmy od Galaxy J2 Pro. Od razu na myśl nasuwa się pytanie o to, co takiego Koreańczycy zmienili w stosunku do wspomnianego powyżej pierwowzoru? Więcej pamięci! RAM zwiększono o 0,5 GB (do 2 GB), a przestrzeń na pliki o 8 GB (do 16 GB). Właśnie tak powinien wyglądać smartfon, który został zaprezentowany kilka tygodni temu.
W takim razie teraz poznajcie Galaxy Tab J, który może pochwalić się 7-calowym wyświetlaczem, akumulatorem o pojemności 4000 mAh czy też 4-rdzeniowym procesorem. Ok, a teraz na poważnie. Czytając specyfikację tego tabletu i porównując ją do wspomnianego już Galaxy J1 Max okazuje się, że… to te same urządzenia, które różni funkcja dzwonienia, a i ta być może zawita do Galaxy Tab J. Na deser dodam, że cena tych urządzeń jest identyczna.
W takim razie zwyczajny konsument znowu może się pogubić, gdyby nie jeden fakt. Tak, Samsungowi znowu odbija ze wszelkimi dopiskami, niezrozumiałymi prezentacjami i specyfikacjami, ale warto zwrócić uwagę na to, że my zbieramy wszystko w jeden worek. Zacznijmy rozróżniać rynki. Jeśli weźmiemy pod uwagę modele dostępne tylko w Polsce to wszystko wygląda dobrze i klarownie. Przechlapane mają państwa wschodzące, z Indiami na czele.
Podsumowując: najnowsze, ciche premiery okazują się tak naprawdę „odgrzewanymi, całkiem świeżymi kotletami”. Jednak zależnie jak spojrzymy na ich dostępność to dopiski mogą okazać się niezbędne. Co z tego, że Galaxy J2 jest niemalże identyczny jak Galaxy J2 Pro skoro nie są one równolegle sprzedawane? Ok, niektórzy mogliby pomyśleć, że wystarczyłoby zmienić literę czy też cyfrę w nazwie kodowej, a handlową zostawić w spokoju. Zapewniam Was, że wprowadziłoby to jeszcze większe zamieszanie.