Wczorajsza konferencja Huawei pokazała nam dwa nowe, flagowe smartfony firmy, które łączy wiele elementów, a wśród nich jest między innymi aparat. Dokładniej rzecz biorąc, mamy do czynienia z dwoma modułami certyfikowanymi marką Leica, która z pewnością powinna podnieść nasze wymagania, co do jakości.
Jednak jak to wszystko działa? Dotychczas pojawienie się dwóch aparatów miało kilka celów. Podstawowy i najstarszy dotyczy trybu trójwymiarowego, później pojawiły się modele z aktywnym ustawianiem ostrości, a od niedawna LG pokazuje szerokie kąty, ale w przypadku Huawei chodzi o coś zupełnie innego.
Oczywiście w głównej mierze Chińczykom zależy na jakości. Tak oto jeden z modułów to tradycyjny aparat wykonujący zdjęcia w pełnej palecie kolorów. Z kolei drugi widzi obraz jedynie w czerni i bieli – oprogramowanie nawet pozwala na wykorzystywanie tylko tego modułu w razie potrzeb.
Jednak jak to się przekłada na jakość zdjęć? Głównym zadaniem monochromatycznego aparatu jest dostarczanie informacji jak wiele światła dotyczy konkretnych punktów widocznego obrazu. Z kolei tradycyjny moduł filtruje te dane, co ostatecznie ma przekładać się na ostrzejsze, jaśniejsze i przede wszystkim lepsze jakościowo zdjęcia. Skoro już jesteśmy przy świetle to warto zaznaczyć, że Huawei podaje, iż P9 jest w stanie pobrać o 270% więcej światła niż Apple iPhone 6s i o 60% więcej niż robi to aparat Samsunga Galaxy S7.
Tak oto oba moduły przekazują smartfonowi (specjalnemu procesorowi) swoje dane i ostatecznie otrzymujemy zdecydowanie lepsze zdjęcia. Jednak czemu akurat dwa aparaty, a nie jeden? W przypadku urządzeń mobilnych liczy się wielkość, a w przypadku tradycyjnych kompaktów, lustrzanek czy też bezlusterkowców stosuje się większe matryce, które są w stanie „zauważyć” więcej światła. Malejące obudowy smartfonu nie mogą na to pozwolić stąd taki ruch Huawei.
Jednak o co chodzi z tą całą marką „Leica”? Okazuje się, że nie do końca to ta jakże poważana firma wykonała moduły dla Huawei. Stwierdzenie „Certificated by Leica” można rozumieć w bardzo prosty sposób. Marka obecnie mocno związana z Panasoniciem uznała, że chińskie moduły są bardzo dobre. Nie można oczywiście zapomnieć, że taki dopisek podnosi rangę urządzenia.
Wróćmy do techniki. Wspomniałem już, że Huawei zastosowało specjalny procesor, który ma wspomagać obliczenia dla danych pobieranych z obydwu modułów. To sprawia, że – ponownie dane od Chińczyków – smartfon jest w stanie o 200% szybciej poradzić sobie ze wszelkimi algorytmami niż miałoby to miejsce w przypadku samego oprogramowania.
Oczywiście specjalne sterowniki Huawei również mają znaczenie i to dzięki nim możemy podziwiać zdjęcia makro z rozmytym tłem. Także brak szumów na ciemnych fotografiach to zasługa oprogramowania. Jednak nie można zapomnieć o laserowym autofocusie, który również ma ogromne znaczenie w przypadku ustawienia ostrości, czyli informowania urządzenia o tym jak daleko znajduje się fotografowany obiekt.
Tak oto doświadczenia zebrane chociażby z produkcji Nexusa 6P dają Chińczykom ogromne szanse na sukces z modelem P9. Jednak czy powyższa innowacja to przepis na sukces? Musimy poczekać na pierwsze recenzje, aby odpowiedzieć na to pytanie, a tymczasem możecie zajrzeć do newsa Kamila, w którym znajdziecie przykładowe zdjęcia i film wykonane najnowszym flagowcem Huawei. Na koniec pytanie do Was – wierzycie, że Chińczycy będą rozwijać tę technologię czy też P9 będzie pierwszym i ostatnim smartfonem z dwoma aparatami, w tym jednym monochromatycznym?