Weekendowa Porcja Gier i Aplikacji [28.10.12]

28 minut czytania
Komentarze

Witam serdecznie w kolejnej Weekendowej Porcji Gier i Aplikacji. W związku z problemami związanymi z możliwością klikania w obrazek, który przenosi nas do Google Play, od tego wydania odpowiednie linki będą znajdować się tuż pod tabelką podsumowującą (choć mam nadzieję, że ten problem niedługo zniknie i wrócimy do wcześniejszej praktyki). Myślę, że takie rozwiązanie jest intuicyjne i w największych zakresie uwzględnia Wasze wcześniejsze prośby.

W tym wydaniu zaprezentuję kilka bardzo ciekawych propozycji. Osoby uwielbiające gry zręcznościowe, a także strategiczne powinny być w pełni zadowolone, gdyż pozycji z tych kategorii jest najwięcej. Nie zapomniałem jednak o osobach lubiących rozwiązywać łamigłówki. W aplikacjach zaś znajdziecie coś dla zapominalskich, dla fanów starych gier, uczących się języka angielskiego, żądnych nowych wiadomości, a także dwa programy dla melomanów. Wydanie to posiada łącznie aż czternaście recenzji (siedem gier i siedem aplikacji)!

Na koniec pragnę zakomunikować pewną informację. W przypadku znalezienia jakichkolwiek błędów ortograficznych, stylistycznych, interpunkcyjnych czy technicznych proszę o korzystanie z przycisku „Zgłoś Błąd”, który znajduje się pod artykułem, a tuż nad dolnym menu, gdyż dzięki temu każde zgłoszenie o błędzie otrzymuję na swój adres e-mailowy i mogę odpowiednio szybko zareagować i poprawić artykuł, a pisząc w komentarzach ewentualne poprawki uzależnione są od tego kiedy je przeczytam.

Na koniec tego wstępu życzę oczywiście przyjemnej lektury!

>Jeżeli chcecie uzyskać dostęp do wszystkich stron na raz, proszę o wybranie odpowiedniej opcji z menu<

[strona=”Gra: Wild Blood”]

Wild Blood

W Wild Blood wcielamy się w Lancelota (głównego bohatera tej gry), który uległ wdziękowi pięknej królowej Guinevery. Nierozsądnie uwodzi ją i odbija Królowi Arturowi, który to w wyniku ogromnej złości popada w obłęd i przystaje na propozycję swojej siostry (wiedźmy Morgany Le Fey). Razem otwierają piekielne wrota, które są bramą pomiędzy światem ludzi a potworów. Ci drudzy korzystając z okazji ochoczo przechodzą do naszego świata. Historia jeszcze bardziej się komplikuje, gdy czarownica porywa Guineverę. Dzielny Lancelot chwyta za broń i rozpoczyna walkę z potworami, aby móc uwolnić królową.

W grze przyjdzie nam się zmierzyć z licznymi przeciwnikami, którzy urodą nie grzeszą. Sterowanie jest standardowe, czyli bohatera kontrolujemy za pomocą wirtualnych przycisków, które są umiejscowione po lewej i prawej stronie ekranu. Niestety nie jest to zbyt komfortowe rozwiązanie. Ich mnogość wymaga przyzwyczajenia się, a i tak czasami zdarza się, że palec lekko obsunie się na bok, a wtedy może być już za późno na poprawienie się. Bohatera obserwujemy z perspektywy trzeciej osoby. Osoby, które jednak sporo czasu spędzają przy takich grach nie powinny mieć większego problemu z przystosowaniem się do sterowania jakie oferuje Wild Blood.

Autorzy gry wprowadzili również znany z innych produkcji podział zabawy, czyli na początek musimy walczyć z mniejszymi i mniej wytrzymałymi potworami, a na koniec poziomu musimy zmierzyć się z bossem, na którego pokonanie musimy opracować taktykę, gdyż sama walka na oślep w tym wypadku jest niewystarczająca. Pewnym urozmaiceniem i uatrakcyjnieniem rozgrywki są logiczne zadania, które musimy wykonać w trakcie otwierania skrzynek. Ukryto w nich dodatkowe porcje złota, które możemy wymienić na ulepszenia Lancelota. Oczywiście i w tym wypadku nie mogło zabraknąć mikropłatności. Na szczęście nie są one wymagane, a grę można bez problemu przejść bez wydawania choćby złotówki.

Silnikiem graficznym gry jest Unreal Engine. Wild Blood prezentuje się zatem wyśmienicie. Grafika jest szczegółowa i robi wrażenie. Autorzy gry zadbali o drobne szczegóły, tak więc w trakcie zabawy możemy podziwiać staranne stworzone plansze. Jest to zdecydowany plus tej gry. W Wild Blood nie zabrakło również tryb wieloosobowego, w którym można zorganizować deathmatche, a także grać w trybie kooperacji.

Gra pozwala na kilka godzin świetnej zabawy. Cieszy świetna oprawa wizualna, ale szkoda trochę, żę historia jest dość spłaszczona i wydaje mi się, że z góry ustalono, że gra ma być o walce z potworami, a całą resztę dopisano szybko pod koniec, żeby tylko jakakolwiek fabuła była w grze obecna. Również i sterowanie nie zachwyca, ale jest to już kwestia przyzwyczajenia się. Gameloft wycenił tę propozycję na ponad 22 złote.

https://play.google.com/store/apps/details?id=com.gameloft.android.ANMP.GloftWBHM

[strona=”Gra: Pocket Boxing Legends”]

Pocket Boxing Legends

Jeżeli lubicie oglądać widowiskowe gale bokserskie i oczekujecie od gry, w  której to Wy wchodzicie na ring i sterujecie jedną z postaci „ostrej nawalanki” to niestety Pocket Boxing Legends nie jest propozycją stworzoną dla Was. Autorzy gry postanowili położyć nacisk na realizm gry, dlatego nie ma tutaj miejsca na kombosy. Musimy za to wykazać się logicznym myśleniem i precyzją. Ekran gry został podzielony na kilkanaście pól, spośród których mamy możliwość wybrania rodzaju i strony ataku, uników, kucnięcia czy też obrony. Łącznie mamy osiem różnych poleceń, za pomocą których kontrolujemy boksera.

W grze musimy też wykazać zdolnościami taktycznymi. W trakcie zabawy musimy zwracać uwagę na zachowania przeciwnika, sposób w jaki oddaje ciosy i się rusza. Tylko wtedy mamy szansę z nim wygrać wykorzystując jego niedoskonałości i błędy. Na początku zabawa jest prosta, ale z czasem jest jednak zdecydowanie ciężej. Startujemy od zadań treningowych, które pozwalają nam na zapoznanie się z możliwościami gry, a potem pniemy od ligi amatorów po kolejne szczeble kariery. Jeśli jednak Pocket Boxing Legends wydaje Wam się za trudny lub za łatwy to twórcy umożliwiają zmianę poziomu trudności (opcja dostępna w ustawieniach). Ciekawym pomysłem są też wyzwania czasowe, w których mamy możliwość zmierzenia się z poznanymi już przeciwnikami, na których możemy ćwiczyć technikę.

Sterowanie zostało dobrze rozplanowane. Ekran podzielony jest czterema skośnymi kreskami, które oddzielają miejsca odpowiedzialne za poszczególne komendy. W grze możemy też wybrać czy chcemy grać w orientacji pionowej czy poziomej. Niestety grafika nie jest tutaj najwyższych lotów, ale jeśli komuś zależy tylko na zabawie to zapewne jakoś przełknie ten fakt. Gra jest też niestety dość krótka, a biorąc pod uwagę, że początek to nauka jej obsługi i przyzwyczajenie się do niej, to w momencie, w którym się naprawdę rozkręcamy jest już jej koniec. Deweloper wycenił ją na 6,29 PLN.

https://play.google.com/store/apps/details?id=com.easy8.pocketboxing

[strona=”Gra: Dungeon Village”]

Dungeon Village

Dungeon Village to typowa gra strategiczna, w której za zadanie mamy zarządzać wioską. Owa wioska oczywiście będzie się z czasem rozrastać, co będzie wymagało od nas podejmowania odpowiednich decyzji. Cały czas musimy zatem pracować nad rozwojem osady, czyli stawiać nowe budynki, które pozwolą na osiedlanie się jak największej liczby nowych mieszkańców. Dbając o rozwój musimy też pamiętać, aby przekonać specjalną grupę ludzi – bohaterów do zamieszkania u nas, a także pozostania w naszej wiosce jak najdłużej. W tym celu możemy dawać im podarki, a także wsłuchiwać się w ich życzenia odnośnie ich wymarzonej okolicy. Bohaterowie za dogodne warunki mieszkaniowe pomagają nam jednak w walce z potworami, a także płacą podatki, co jest niezwykle istotne przy utrzymaniu kasy na odpowiednim poziomie. Wspomniani wojacy walcząc z potworami wyruszają na specjalne misje wzorowane na tych z gier RPG. Jeśli uda im się wygrać otrzymujemy dodatkowe pieniądze. Ponadto nasza mieścina staje się popularniejsza i bardziej rozpoznawalna.

Oprawa audiowizualna jest jak na bieżące standardy na dość niskim poziomie. Nie jest to jednak minusem tej gry, a świadomym wyborem dewelopera, który wszystkie swoje pozycje wydaje w takiej formie. Jest to pewnego rodzaju powrót do przeszłości i przypomnienie jak to było w erze 16-bitowców. Ma to niewątpliwie swój urok, dlatego osoby tęskniące do tamtych chwil na pewno zostaną zauroczone światem przygotowanym przez twórców.

Gra została starannie przygotowana. Zadbano, aby poziom trudności i kolejne zadania jakie zostają przed nami postawione były odpowiednio wyważone. Dzięki temu ciągle staramy się ulepszyć naszą wioskę, a przy okazji łatwo zatracamy się w czasie, ponieważ pozycja ta jest niezwykle wciągająca. Niestety cena gry jest dość wygórowana. Twórcy życzą sobie za nią ponad 15 złotych. Jedynym plusem może być jednak fakt, że po przejściu gry za jakiś czas możemy ją uruchomić ponownie i od nowa rozpocząć przygodę.

https://play.google.com/store/apps/details?id=net.kairosoft.android.bouken_en&hl=pl

[strona=”Gra: Halloween Pumpkins”]

Halloween Pumpkins

Mimo iż nie rozumiem sensu amerykanizacji polskiego społeczeństwa i świętowania uroczystości przez Polaków, które nie są związane z naszą tradycją, a także na siłę ich wprowadzanie do nas i przyzwyczajanie do tego dzieci (co wiąże się z tym, że dzieciaki bardziej znają amerykańską kulturę niż polską) to ciężko jest uciec przed grami związanymi z Halloween wchodząc do Google Play. Niestety jak widać patrząc po sklepowych półkach zysk musi gonić zysk i chyba niewielu osobom przeszkadza już to, że w jednym dziale w supermarkecie pod koniec października możemy kupić znicze, zabawne dynie i kostiumy, a także słodycze na Boże Narodzenie, a przy odrobinie szczęścia to i nawet sztuczną choinkę.

Wracając jednak do samej gry. Wybrałem propozycje możliwie najbardziej łagodną z dostępnych, gdyż w Halloween Pumpkins to gra pamięciowa. Musimy w niej wyeliminować dostępne na planszy dynie, a możemy to zrobić tylko wtedy gdy odkryjemy dwa identyczne obrazki za jednym podejściem. W grze możemy ustalić limit czasowy, a także tryb w którym nie musimy odszukać dyń, a tylko wskazać na identyczne (coś dla najmłodszych graczy).

Gra jest zatem typową łamigłówką. Oprawa graficzna jest ładna. Co prawda wyświetlane są nam tylko proste plansze, więc ciężko jest do końca oceniać poświęcenie producentów w jej przygotowaniu. Halloween Pumpkins jest propozycją bezpłatną, ale niestety jesteśmy zmuszeni do oglądania w trakcie gry reklam.

https://play.google.com/store/apps/details?id=com.mimoteo.pumpkins

[strona=”Gra: X-Runner”]

X-Runner

Wyobraźcie sobie, że mamy właśnie XXV wiek. Ludzie ukończyli budowę międzyplanetarnej drogi, dzięki której mają okazję poruszać się po Układzie Słonecznym nie tylko za pomocą statków kosmicznych. A Wy jesteście dziewczyną, które decyduje się założyć rolki i wyruszyć w bardzo długą podróż. Podróż dookoła układu. To czy uda się jej wykonać zadanie zależy oczywiście wyłącznie od nas samych.

W grze jak łatwo się domyśleć przyjdzie nam cały czas biegać przed siebie. Na trasie rozrzucone są liczne diamenty (monety). Nie zabraknie również dodatkowych misji specjalnych. Za ich pomocą mamy możliwość pobicia rekordów punktowych. Jednak w trakcie zabawy możemy także pobić rekord dystansowy. A to możemy sobie ułatwić zdobywając różnego rodzaju dodatki, takie jak mnożnik punktów. Dodatkowo w trakcie biegu możemy zdobywać różnego rodzaju power-upy, za pomocą których stajemy się na pewien czas niewidzialni lub nietykalni. Oczywiście biegnąc musimy uważać na różnego rodzaju przeszkody, które mogą niestety nam nieźle namieszać, ponieważ wpadając na nie oczywiście kończymy grę.

Sterowanie odbywa się za pomocą żyroskopu (smartfon przesuwamy w lewo lub w prawo). Czasami też musimy kliknąć w ekran, dzięki czemu możemy skoczyć nad przeszkodami. Oprawa graficzna mimo iż stara się być futurystyczna jest tak naprawdę nijaka. Brak jest szczegółów na trasie, co po pewnym czasie może powodować znużenie. Autorzy mogli zdecydowanie w takim temacie puścić wodze fantazji. Gra dostępna jest za darmo.

https://play.google.com/store/apps/details?id=com.droidhen.game.xrunner

[strona=”Gra: Power The Bulbs”]

Power The Bulbs

Powert The Bulbs to prosta gra logiczna, która zgodnie ze stałą i niezmienną zasadą tego typu aplikacji jest na początku prosta, potem wciąga, a w połowie okazuje się dość trudna i nie chcąc się poddać bez walki, gramy jeszcze dłużej, aż przejdziemy do kolejnego poziomu nie patrząc na to, że jeszcze więcej bardziej skomplikowanych leveli jest przed nami.

W grze za zadanie mamy w jak najkrótszym czasie i wykonując jak najmniej ruchów tak połączyć żarówki z zasilaczami, aby wszystkie się zaświeciły. Schemat gry jest bardzo podobny do wielu innych propozycji logicznych. Aplikacja wydaje się prosta, ale czasami musimy sporo czasu poświęcić by odpowiednio ułożyć kable. Na szczęście metodą prób i błędów zawsze udaje się dobrze rozwiązać łamigłówkę, choć jak wspominałem wcześniej istotny jest upływający czas. Gra oferuje różne tryby zabawy. Na razie dostępne są dwa: „classic” i „mixed colors” (który uaktywnia się po zdobyciu 25 gwiazdek). W fazie przygotowania są też „no walls” oraz „random”. Gwiazdki przyznawane są wg schematu: jedna gwiazdka za ukończenie zadania, druga za zmieszczenie się w wyznaczonym czasie, zaś trzecia za wykonanie ilości ruchów nie większej niż określona przez autorów. Na dalszych poziomach odpowiednie uzyskanie gwiazdek potrafi być problematyczne. Osobiście jest to jedna z niewielu gier logicznych, które w jakiś sposób mnie urzekły i przyciągnęły na dłużej. Chociaż nie potrafię określić czym dokładnie ta propozycja tak mnie zauroczyła, biorąc pod uwagę, że oprawa graficzna nie jest najwyższych lotów, a sama rozgrywka na dłuższą metę może wydawać się nudna.

Warto jednak samemu się przekonać czy Power The Bulbs do Was trafia. Gra jest bezpłatna, a jedyną cenę jaką przyjdzie zapłacić za zabawę to konieczność oglądania reklam.

Aplikację do recenzji zaproponował nam MR03. Dziękujemy!

https://play.google.com/store/apps/details?id=pl.mr03.ptb

[strona=”Gra: Funky Smugglers”]

Funky Smugglers

Zastanawialiście się jak to jest kontrolować pasażerów na lotnisku? Jeśli nie to możecie nadrobić to teraz, a jeśli tak to najnowsza gra polskiego studia 11bit Studios może udzielić Wam odpowiedzi na to pytanie. Mimo, iż początkowo wydawało mi się, że już większość możliwych rozwiązań i powiązań z prawdziwymi zawodami wykorzystano w grach na Androida, to jak się okazało twórcy nadal potrafią zaskoczyć i stworzyć aplikację, która z pozoru nudnego zajęcia potrafi zrobić ciekawego zabójcę naszego czasu.

Gra przenosi nas do lat siedemdziesiątych. Główny bohater jest pracownikiem lotniska, który ma niezwykle odpowiedzialne zadanie. Musi prześwietlać pasażerów i sprawdzać czy nie wnoszą oni niebezpiecznych narzędzi na pokład samolotu, a jeśli mają coś czego mieć nie powinni za zadanie mamy im to zabrać. W trakcie zabawy musimy odprawić określoną z góry liczbę pasażerów. Maksymalnie możemy pomylić się trzy razy, jeżeli uda nam się wykonać zadanie to przechodzimy na wyższy poziom i gramy dopóki, dopóty nie pomylimy się więcej niż trzy razy. Za każdy prawidłowo odrzucony przedmiot otrzymujemy oczywiście punkty, jednak jeśli chcemy zdobyć więcej punktów nie możemy tylko odrzucać pojedynczych przedmiotów, ale musimy pokusić się o wykonywanie kombosów (np. zbierając jak największą ilość rzeczy oznaczonych na czerwono). Gra nie jest taka prosta, bo dodatkowo co jakiś czas musimy zebrane przez nas przedmioty podrzucić, by nie straciły na ważności. Autorzy gry nie zapomnieli również o power up-ach. Otrzymujemy dostęp m.in. do spowalniacza czasu, magnesu itp. Zdobyte wirtualne monety możemy wymieniać oczywiście w sklepiku na dodatki. Standardowo też dostępne są zadania/misje do wykonania. Jeśli nudzi nas zabawa w trybie pojedynczego gracza, możemy zagrać w więcej osób w trybie wieloosobowym online.

Twórcy gry postarali się o dopracowanie oprawy audiowizualnej. Grafika jest ładna i zauważalne jest, że przygotowano ją starannie. Funky Smugglers jest niestety płatny. Musimy wydać na niego 3 złote.

Grę do recenzji zaproponował nam morlov. Dziękujemy!

https://play.google.com/store/apps/details?id=com.elevenbitstudios.FunkySmugglers

[strona=”Aplikacja: AnyTime Pill Reminder”]

AnyTime Pill Reminder

Zdarza się Wam, że musicie wziąć tabletki o określonej porze, a niestety zapominacie o tym? Ja przyznaję się bez bicia, że mam z tym duży problem, zwłaszcza gdy nadejdzie taki okres, w którym muszę postępować dokładnie z zaleceniami lekarza. Jeżeli też macie z tym kłopot to warto zainteresować się aplikacją o nazwie AnyTime Pill Reminder.

Jest to średnio rozbudowana aplikacja (w Google Play są dostępne również „kombajny”, które można by wykorzystywać w szpitalach), która pozwala na ustawienie niezbędnych danych potrzebnych do regularnego przyjmowania leków. W programie korzystamy z prostego i intuicyjnego kreatora, który udostępnia nam możliwość dodawania leków wraz z konkretną godziną, o której musimy je przyjąć, albo ustalając odpowiedni interwał czasowy. W obu przypadkach musimy też zaznaczyć ile razy musimy brać daną tabletkę i ile powiadomień chcemy otrzymać. W trakcie tworzenia wpisu dodajemy również nazwę leku, opis, formę notyfikacji i dźwięk. Minusem jest niestety fakt, że możemy korzystać tylko z bazy dostępnych melodyjek. Nie możemy ustawiać własnego dźwięku.

W aplikacji nie zabrakło możliwości sortowania leków (według daty stworzenia, następnego alarmu, typu czy nazwy). Dodatkowo mamy możliwość zmiany skórki oraz sposobu przypomnienia (czy ma być wibracja, uaktywniona dioda LED, ciągły alarm, który musimy sami wyłączyć itd.).

Na pierwszy rzut oka aplikacja jest przystosowanym kalendarzem z alarmem. Ktoś może powiedzieć, że w takim celu nie musimy instalować dedykowanej aplikacji. Nie do końca mogę się z tym zgodzić, ponieważ tutaj mamy wszystko lepiej zorganizowane. Wpisy związane z lekami nie mieszają się z innymi, dodatkowo prosty formularz pozwala na efektywniejsze i prostsze zarządzanie przypomnieniami. Aplikacja dostępna jest za darmo.

https://play.google.com/store/apps/details?id=com.tools4droid.anytimerpr&hl=pl

[strona=”Aplikacja: Angielski gramatyka”]

Angielski gramatyka

Jak mówi pewne przysłowie, „język wrogów należy znać”. Jednak przy powszechnej globalizacji cytat ten odszedł w zapomnienie i obok „języka wrogów” należy również doskonale posługiwać się językiem angielskim, który to jest aktualnie podstawowym językiem komunikacji na świecie. Można by rzec, że w wielu przypadkach jego nieznajomość może szkodzić, gdyż jest on wymagany przez wielu pracodawców. Dlatego warto skupić się na jego nauce.

„Angielski gramatyka”, czy jak pełna nazwa brzmi „Gramatyka angielska w pigułce” składa się z pięciu głównych rozdziałów: czasów, części mowy, okresów warunkowych, czasowników modalnych oraz podstaw gramatyki. Każdy z nich jest dalej podzielony na podrozdziały, tak by bezproblemowo móc dojść do interesującej nas części. Autor aplikacji nie skopiował tylko ogólnych zasad, które czasami mogą niewiele powiedzieć osobie, która dopiero zaczyna naukę języka, ale każdą zasadę przedstawił na kilku przykładach.

Aplikacja jest też bardzo ciekawym rozwiązaniem dla osób, które chcą sobie szybko przypomnieć lub powtórzyć gramatykę. Nie jest to najłatwiejsza część języka angielskiego, a niestety każdy uczący się musi ją znać. Plusem programu jest również jego intuicyjność, dobry podział materiału, a także oprawa graficzna, która nie odstrasza swoim minimalizmem.

https://play.google.com/store/apps/details?id=pl.crib.angielskigramatyka

[strona=”Aplikacja: Nauka w Polsce”]

Nauka w Polsce

Nauka w Polsce to aplikacja przygotowana przez Polską Agencję Prasową. Jest to zatem zbiór artykułów przygotowanych przez dziennikarzy PAP-u w formie elektronicznej, z którym możemy zapoznać się na ekranach swoich smartfonów. Nie jest to jednak typowy program z najnowszymi informacjami, ponieważ jest on ograniczony do tematu sukcesów polskich naukowców. W ten sposób macie okazję zapoznać się pełną bazą wiadomości na ten temat, a nie tylko z wybranymi materiałami prezentowanymi w dziennikach telewizyjnych.

Aplikacja jest podzielona na trzy części. W pierwszej mamy logo aplikacji i wybór wersji językowej (ilość artykułów jest różna), w drugiej dostęp do zajawek tekstów, a w trzeciej dostęp do menu. Artykuły prezentowane są w sposób klarowny i estetyczny. Dostępne są ikonki do nawigacji pomiędzy artykułami, a także przycisk do powiększania/pomniejszania tekstu. Fotografie w galerii zdjęć dopasowują się do rozdzielczości aplikacji, dlatego też nie mamy możliwości ich powiększania lub oglądania w trybie pełno ekranowym. Jest to spory minus, zwłaszcza, kiedy w niektórych artykułach zdjęcia są istotne. Autorzy programu nie pomyśleli również o wbudowaniu odtwarzacza plików z YouTube’a. Po kliknięciu w wideo zostajemy przeniesieni do przeglądarki internetowej lub do aplikacji YouTube.

Cieszy pomysł na taką aplikację. Osoby zainteresowane tymi kwestiami mają dzięki temu bardzo dobre narzędzie pod ręką. Szkoda jednak, że taka aplikacja nie została lepiej przygotowana. W końcu mówi ona o technice i postępie, a sama posiada rozwiązania nie najnowsze. Program dostępny jest jednak za darmo.

https://play.google.com/store/apps/details?id=org.pap.naukawpolsce&hl=pl

[strona=”Aplikacja: FPse dla Android”]

FPse dla Android

FPse dla systemu Android to emulator gier z PSX. Osoby, które posiadały szarą konsolę w swoim domu zapewne czasami chciałyby sobie pograć w świetne i nie raz niezapomniane tytuły, przy wspomnieniu których łza w oku potrafi się zakręcić. Posiadając telefon z systemem Android powrót do dawnych lat zajmie nam tylko chwilkę, ponieważ instalując FPse mamy możliwość zagrania w dowolną grę, która dostępna była na PSX-a. Aplikacja potrafi emulować grę i wyświetlić na ekranie przyciski do sterowania. Program ponadto nie tylko poprawnie uruchamia daną pozycję pod względem graficznym, ale i także doskonale radzi sobie z dźwiękiem. Oczywiście w pełni obsługuje multi-touch, dzięki czemu kombosy w Mortal Combat nie stanowią problemu. FPse potrafi także korzystać z żyroskopu i kontrolerów Zeemote, MSI BSP100 oraz IcontrolPad, dzięki czemu zabawa może być bardziej intuicyjna.

Oczywiście jakoś emulowanych gier zależy od konkretnej pozycji i smartfonu. Niektórzy narzekają na klatkowanie animacji lub błędy w wyświetlaniu choćby czcionek, ale są to zdarzenia marginalne. Tytuły, które sam uruchamiałem działały wyśmienicie.  Do płynnej i bezproblemowej zabawy wystarczy tak naprawdę smartfon z procesorem powyżej  1 GHz. Program potrafi odczytywać pliki w formacie .img, .iso, .bin, .cue i .neg.

Program mimo, że jest dostępny wyłącznie w angielskiej wersji językowej nie posiada zbyt wielu opcji, które mogłyby wprowadzić w zakłopotanie początkującego użytkownika. Ponadto w sieci dostępnych jest wiele poradników, które krok po kroku tłumaczą co należy zrobić by móc cieszyć się grami z PSX-a. Także na naszym forum dostępny jest specjalny temat na ten temat (https://forum.android.com.pl/f616/fpse-dyskusja-oga-lna-51491/). Osoby, które chcą powrócić do tamtych chwil nie powinny się wahać czy warto instalować tą aplikacje. Niestety nie jest ona bezpłatna i za możliwość zabawy musimy zapłacić niecałe 15 złotych.

Aplikację zaproponował nam użytkownik o nicku christeros. Dziękujemy!

https://play.google.com/store/apps/details?id=com.emulator.fpse&hl=pl

[strona=”Aplikacja: uTorrent Beta”]

uTorrent Beta

Duża część użytkowników pobiera pliki na komputerze za pomocą sieci torrent. Dlatego cieszy, że w końcu taka możliwość została udostępniona również osobom, które chcą pobierać pliki za pomocą tego protokołu na tablecie lub smartfonie. BitTorrent zdecydował się na wypuszczenie specjalnej, a zarazem oficjalnej wersji popularnego programu komputerowego uTorrent na platformę Android (co ciekawe odpowiednik dla iOS nie będzie tworzony).

Aplikacja mimo, że jest dostępna jako beta działa stabilnie i pozwala na pobieranie plików bez limitów związanych z rozmiarem plików czy prędkością pobierania. uTorrent beta posiada również wyszukiwarkę oraz obsługę kanałów RSS. Aplikacja jest też niewielka i jej możliwości tak naprawdę ograniczają się do tych wymienionych powyżej. Jest to zatem i zaleta, i wada. Wszystko zależy od tego czego oczekujemy od klienta tej sieci. Brakuje jednak połączenia trybu remote z aplikacją. Może kiedyś autorzy udostępnią taką możliwość i nie będzie konieczne instalowanie kilku programów.

Autorzy aplikacji zdecydowali się na skopiowanie wyglądu aplikacji z wersji desktopowej, tak aby intuicyjność programu była ciągle na najwyższym poziomie. Jest to ogromna zaleta aplikacji, bo tak mogą bez problemu korzystać z niej także mniej doświadczeni użytkownicy.

Program (mimo obecności nieoficjalnych zamienników) jest ciekawą propozycją, którą warto się zainteresować, o ile pobieramy pliki przez tą sieć. Trzeba też pamiętać, że ciągle jest to wersja beta i pewne niedoskonałości mogą występować (choć sam takowych nie zauważyłem). Plusem jest natomiast brak jakichkolwiek ograniczeń (ale dochodzą sygnały, że po wydaniu pełnej wersji pojawi się możliwość zakupienia opcji premium i bezpłatnej).

https://play.google.com/store/apps/details?id=com.utorrent.client

[strona=”Aplikacja: Tuba.FM”]

Tuba.FM

Tuba.FM to mała i bardzo przejrzysta aplikacja, która oferuje dość wiele interesujących opcji. Dzięki programowi możemy posłuchać trzydziestu stacji radiowych, a także specjalnie wyselekcjonowaną muzykę, która będzie zgadzać się z naszymi wcześniej wybranymi preferencjami. Po zainstalowaniu i uruchomieniu programu zobaczymy okienko, na którym u samej góry twórcy Tuba.FM udostępnili wyszukiwarkę (o której wspomnimy później) , zaś na dole ekranu umiejscowili podręczne menu z podziałem na Radia, Gatunki, Artystów, Wasze radia oraz Moją Tubę. Na początek zostajemy przeniesieni do pierwszej opcji w menu, czyli do wyboru stacji radiowych. W tej oto zakładce możemy wybrać jeden z dostępnych programów. Jak już nadmieniliśmy autorzy aplikacji umożliwili nam odtworzenie trzydziestu stacji radiowych, wśród których możemy znaleźć znane i lubiane Złote Przeboje, Roxy oraz Tok FM, a także inne znane ze strony internetowej fm.tuba.pl. Każda osoba nawet z bardziej wybrednym gustem powinna odnaleźć coś dla siebie, ponieważ mamy możliwość posłuchania m.in. klubowych kawałków, najnowszych hitów, rocka alternatywnego, jazz, muzykę z filmów, klasykę czy r’n’b. Po wybraniu konkretnej stacji, przechodzimy do kolejnego okienka, w którym to wyświetla się uruchomione radio. Podczas słuchania muzyki mamy dostęp do wyszukiwarki, do zatrzymania stacji radiowej oraz do podzielenia się nią z przyjaciółmi i obejrzenia listy utworów, które za chwilę będą odtwarzane. Dodatkowym atutem umilającym delektowanie się dźwiękami płynącymi ze słuchawek jest wyświetlanie się okładek albumów, z których pochodzi dany utwór. Okienko to, będzie naszym wiernym towarzyszem podczas obsługi tej aplikacji, ponieważ przy próbie słuchania jakiejkolwiek piosenki będziemy na nie automatycznie przekierowani.

W zakładce Gatunki mamy dostęp do 143 różnych gatunków muzycznych. Po wybraniu konkretnej opcji zostajemy przeniesieni do specjalnie utworzonej stacji radiowej, która gra piosenki zespołów reprezentujących wybrany gatunek. Dodatkowym ułatwieniem przewidzianym przez twórców aplikacji jest możliwość przeglądania ich w formie listy alfabetycznej, listy z najczęściej wybieranymi gatunkami oraz z gatunkami dostępnymi od niedawna. Kolejną opcją słuchania swojej ulubionej muzyki jest odtwarzanie piosenek określonego wykonawcy. Wystarczy przejść do działu Artyści, w którym to mamy możliwość wyboru jednego z 296 zespołów. Mimo, że lista opiera się tylko na najbardziej popularnych zespołach to nie zostajemy ograniczani tylko do nich. Wystarczy w wyszukiwarkę wpisać jakikolwiek inny zespół, a program umożliwi nam słuchanie piosenek skomponowanych przez daną grupę. Jeśli chcemy zaś odnaleźć mniej popularny gatunek muzyki, wystarczy tylko wpisać go w pole wyszukiwarki, która to przeniesie nas na odpowiedni kanał.

W przedostatniej zakładce mamy dostęp do stacji radiowych przygotowanych przez użytkowników tuba.fm. Niestety lista dostępnych programów jest zbyt duża by znaleźć odpowiedni. Opcja ta przydaje się, jeśli nasz znajomy utworzył jakąś stację radiową i znamy jej dokładną nazwę. Na koniec mamy możliwość rejestracji własnego konta w serwisie tuba.fm, w którym to możemy tworzyć własne radia z ulubioną muzyką, a następnie po zalogowaniu się słuchać ich na własnym smartfonie.

Podsumowując Tuba.fm przypadnie do gustu osobom, które potrafią sprecyzować swój gust muzyczny i chcą go wyłącznie rozwijać, bądź szukać nowych brzmień. Dość dużym atutem jest możliwość wybrania interesującej nas muzyki i słuchania tylko jej. Program spodoba się zapewne osobom, które nie lubią ograniczać się do muzyki proponowanych przez DJ radiowych i szukają również mniej komercyjnych inspiracji. Dodatkowym atutem jest przejrzysty wygląd i intuicyjna obsługa.

Aplikację do recenzji zaproponował Piotrek Kozerski. Dziękujemy!

https://play.google.com/store/apps/details?id=fm.tuba.android&hl=pl

[strona=”Aplikacja: Vinyl Scrobbler”]

Vinyl Scrobbler

Osoby korzystające na co dzień z Last.fm zapewne zastanawiały się w jaki sposób mogłyby rozpocząć scrobblowanie utworów w przypadku słuchania płyt winylowych lub CD na gramofonie lub odtwarzaczu CD (sam kilka razy o tym myślałem, gdyż jestem fanem płyt gramofonowych). Last.fm musi być przecież ciągle podpięty do internetu, a w ostateczności można zapisywać utwory do dziennika, a przy pierwszym lepszym połączeniu z siecią pakiet informacji zostaje przesłanych na serwer, ale sam program musi sam sprawdzić kiedy przesłuchamy minimum 50% piosenki. Dzięki twórcom Vinyl Scrobbler da się to ominąć i mamy możliwość scrobblowania również utworów przesłuchanych za pomocą urządzeń, które nie mogą się łączyć z siecią.

Aplikacja pozwala na przeszukanie przesłuchanego albumu lub zeskanowanie kodu kreskowego z przesłuchanej płyty i wyszukanie listy utworów z niej w bazie discogs. Następnie program pyta się nas czy utwory te już odsłuchaliśmy czy też robimy to w tej chwili. Jeśli właśnie skończyliśmy słuchać to dodaje je do odsłuchanych utworów na naszym profilu z zachowaniem odpowiednich odstępów czasowych. Jeśli zaś wybierzemy, że płytę odsłuchujemy teraz to będzie je scrobblowała na bieżąco.

Rozwiązanie jest świetne i za to rozwiązanie należy pochwalić twórców. Niestety problem jednak pojawia się jeśli ktoś wpadnie na pomysł, aby wykorzystać aplikację do sztucznego podwyższenia liczby odsłuchanych piosenek w profilu. Niestety na ten proceder nic się nie poradzi i nieuczciwi użytkownicy last.fm będą tylko do tego celu wykorzystywać program, zaś uczciwy będą scrobblować utwory zgodnie ze stanem faktycznym.

Aplikacja jest niezwykle prosta w obsłudze. Po wpisaniu danych do konta last.fm musimy tylko wyszukać dany album i go dodać do listy. Resztą zajmuje się program. Prostota aplikacji odbija się jednak na oprawie graficznej, której tak na ścisłość jest brak. W tym wypadku jednak nie jest ona istotna, a Vinyl Scrobbler spełnia świetnie swoje zadanie. Dla osób aktywnie uczestniczących w życiu last.fm – pozycja obowiązkowa.

Aplikację do recenzji polecił nam Damian Sala. Dziękujemy!

https://play.google.com/store/apps/details?id=de.jollybox.vinylscrobbler

[strona=”Podsumowanie”]

Podsumowanie

To już wszystkie propozycje jakie dla Was przygotowałem w tym wydaniu Weekendowej Porcji Gier i Aplikacji. Mam nadzieję, że przypadły Wam one do gustu i mogliście wśród nich znaleźć małe co nie co dla siebie. Jak co tydzień proszę Was o wysyłanie kolejnych propozycji, uwag, a także pomysłów dotyczących kształtu WPGiA na mój adres ([email protected]) i/lub na adres Grzegorza Kaczmarka ([email protected]). Na koniec życzę udanego weekendu przed smartfonem lub tabletem, gdyż pogoda niezbyt sprzyja na aktywność poza domowym ciepłem.

Motyw