Złącze USB (Universal Serial Bus) towarzyszy nam już blisko 17 lat i jak przez kilka lat było to rewolucyjne rozwiązanie tak dzisiaj często jest już niewystarczające. Na szczęście technologie rozwijają się w miarę równomiernie – wyjątkiem są akumulatory – tak też dwa lata temu zaprezentowano kolejną, ponownie rewolucyjną odmianę tego złącza, określoną jako typ C.
Jednak wróćmy do samego początku. Samo stworzenie uniwersalnego portu komunikacji to dzieło kilku ówczesnych gigantów branży komputerowej, z których niewielu dzisiaj może pochwalić się tą samą potęgą. Tak też spotkali się inżynierowie – i księgowi – z następujących firm: Compaq, DEC, IBM, Intel, Microsoft, NEC i Nortel. Sama wizja została omówiona już na początku lat 90., ale dopiero w 1996 roku poznaliśmy USB 1.0, który już dwa lata później został usprawniony i zaczął być szeroko stosowany z numeracją 1.1. Mógłbym tutaj opisywać przeróżne parametry i rozwiązania, ale to mija się z celem oraz zapewne każdy z Was może zajrzeć na Wikipedię, więc tylko nadmienię, że transfer odbywał się wtedy z prędkościami rzędu 1,5 Mb/s (Low Speed) oraz 12 Mb/s (High Speed). Piorunując dzisiaj wynik został znowu bardzo szybko poprawiony, gdyż w 2000 roku poznaliśmy technologię, która do dzisiaj jest najpopularniejsza, a więc USB 2.0 osiągające prędkości 480 Mb/s. Tak też lata mijały i nikt nie myślał o potrzebie kolejnych zmian. Niemniej jednak do gry weszły urządzenia mobilne, ich coraz większe moce obliczeniowe i tak też zaczęły pojawiać się ogromne ograniczenia ze strony najpopularniejszego złącza. Trafiamy na rok 2008 i w listopadzie świat może podziwiać kolejny krok ku rewolucji jaką miała być nowa wersja USB, tym razem 3.0. Tym razem prędkości transferu mówią samo za siebie: 5 Gb/s. Jednak wciąż to nie było to, czego tak naprawdę oczekujemy. Sam fakt, że do dzisiaj w 99% urządzeń mobilnych znajdujemy USB w wersji 2.0 o tym świadczy. W takim razie co jeszcze można zmienić? Przede wszystkim znowu zwiększyć transfer i tak oto możemy przywitać najnowszą numerację 3.1 i transfer rzędu 10 Gb/s. Ta technologia została pokazana dwa lata temu. Mimo wszystko to wciąż nie tutaj tkwi problem toteż zajrzyjmy do konkurencyjnych rozwiązań.
Największy przeciwnik Androida na rynku mobilnym? Oczywiście Apple z iOS i ich złącze Lightning przedstawione razem z iPhonem 5. Co jest w nim rewolucyjnego? W końcu nie trzeba się martwić o poprawne ułożenie wtyczki, co w przypadku USB zazwyczaj oznacza kilkukrotne męczenie się z odpowiednim trafieniem do portu.
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=0-J0FWWDuRg[/youtube]
Tym samym wróćmy ponownie do historii najpopularniejszego złącza do transferu między innymi danych. Sama wtyczka miała z początku dwie konstrukcje, a więc typ A – zdecydowanie najbardziej znany – oraz typ B, który najczęściej stosowany był chociażby w drukarkach. Niemniej jednak razem z USB 3.1, świat w końcu ujrzał po raz kolejny rewolucyjną odmianę, a więc typ C, o którym na pewno każdy z Was już słyszał.
W końcu nie będzie problemu z odpowiednim ułożeniem wtyczki, a możliwości pozostają te same, a nawet większe. Już dzisiaj widać, że szykuje się rewolucja i po pewnym czasie znikną złącza typu A, a zastąpi je właśnie typ C.
Na rynku znajdziemy już kilka urządzeń mobilnych, które mogą pochwalić się brakiem problemu z wyborem strony wtyczki USB. Najpopularniejszym z nim i zarazem najmniej dostępnym jest Nokia N1. Także przy tym tablecie pojawia się pierwszy problem, a więc wykorzystana technologia. Finowie postanowili wykorzystać typ C, ale z możliwościami USB 2.0, a więc o wysokich transferach możemy zapomnieć.
Kolejną zaletą wartą uwagi jest uniwersalność, która już dzisiaj zaczyna pokazywać, że typ C trafia jako źródło zasilania nie tylko w smartfonach i tabletach, ale także i laptopach, a pamiętajmy, że to dopiero początek. Nawet Apple zdecydowało się zrezygnować ze swoich rozwiązań i zastosowało tylko jeden port, właśnie USB 3.1 typu C, który pozwala także ładować akumulator w MacBooku przy jednoczesnym korzystaniu z niego. Tutaj tkwi kolejna zaleta – zdecydowanie większa moc może pozwolić producentom urządzeń mobilnych jeszcze bardziej skrócić czas „wiszenia na kablu”.
Niemniej jednak nie ma róży bez kolców. USB typu C ma jedną wielką wadę – siłą rzeczy nie może być kompatybilne z kablami, które znamy dzisiaj i to właśnie one zalegają w różnych kątach. Konieczność zakupu nowych kabli i niemożliwość używania jednego do urządzeń różnej generacji z pewnością na początku będzie sprawiać ogromne problemy. Niestety w tej sprawie jedynym rozwiązaniem jest czas, który sprawi, że typ A zostanie na dobre wyparty – podobnie jak HDMI czy różne kable AC do laptopów. Pozostanie tylko USB typu C i ta zaleta z pewnością przeważa wszystkie wady i nieudogodnienia.