Automatyczne aktualizacje aplikacji to zło

3 minuty czytania
Komentarze
gogle play

Często piszę do Was o różnych aktualizacjach aplikacji i nawet zachęcam do wcześniejszego pobrania pliku APK z Sieci, aniżeli oczekiwania na pojawienie się najnowszej wersji w Sklepie Play. Niemniej nie myślcie, że jestem fanem aktualizowania wszystkiego, co się da. Dlatego od pewnego czasu już nie pamiętam, jak to jest korzystać z udogodnień Sklepu Play.

Dawno, dawno temu było mi to na rękę…

Aplikacji było mniej, smartfony nie były tak zaawansowane technologiczne, a co za tym idzie waga, jak i funkcjonalność oferowanych programów trafiała idealnie w moje potrzeby. Rynek IT pędzie jednak do przodu i chwila wytchnienia jest chwilą tracenia pozycji, więc każdy deweloper stara się wprowadzać zmiany oraz usprawnienia na bieżąco do swoich produktów – a nuż konkurencja będzie szybsza i skradnie użytkowników?

Usilnie wpasowują się w ten schemat również reklamy, które coraz częściej i gęściej zaczynają zalewać ekrany naszych smartfonów. Kiedyś aplikacje skupiające dane społeczności (jak na przykład Instagram), dziś już aplikacje, których marketingowcy nie mogą przepuścić. Bo to jeden z łatwiejszych dostępów do klienta.

Ale i jeden z najbardziej nachalnych, co mnie zmusiło do radykalnych działań

Kiedy korzystam z aplikacji, przyzwyczajam się do niej oraz poznaję jej coraz to świeższe funkcje jestem zadowolony, że deweloper o mnie dba. Kiedy jednak ni stąd ni zowąd na ekranie zaczynają mi wyskakiwać reklamy, myślę sobie, że dbać chyba przestał. I nie chcę tu nikomu odbierać pieniędzy, wręcz doceniam starania w tworzeniu produktu dla mnie. Mówię tutaj o kwestii kulturalnej reklamy, która nie zabiera mi wygodnego, ba, intuicyjnego korzystania z aplikacji.

A tak niestety z kilkoma programami się stało. Po wielu miesiącach korzystania z nich, po prostu trzeba było zacząć szukać alternatyw. A wszystko dlatego, że byłem zbyt leniwy…

…i korzystałem z automatycznych aktualizacji 

O ile funkcja ta jest świetna, bo nie trzeba pamiętać o samodzielnym włączaniu update’u i dzięki niej zawsze będziemy mieć najnowszą wersję aplikacji na swoim urządzeniu mobilnym, o tyle jest ona niebezpieczna, że wprowadzone zmiany mogą być dla nas nie do przeskoczenia. Do tego stopnia, że przestaniemy kojarzyć nasz ulubiony program – pozostanie jedynie mgliste wspomnienie, że coś takiego dało się w nim zrobić, ale teraz to już właściwie nie wiadomo o co chodzi.

Wyłączenie tego automatu zmusiło mnie do zaglądania od czasu do czasu do Sklepu Play w celu zainteresowania się wypuszczonymi poprawkami. Przeglądając listę zmian jestem świadomy przed aktualizacją co mnie czeka. Jednocześnie unikam rozczarowania i ryzyka, że mała, lekka, prosta aplikacja staje się ciężkim kombajnem, którego potencjał wykorzystuję w 10% – czyli wszystkie wprowadzone nowości leżą odłogiem.

Po co więc ryzykować niekorzystne zmiany, jak nam dobrze?

To jest dobre pytanie: po co? Dla wygody? Dla posiadania najbardziej aktualnych wersji? Sens jest owszem, jeśli mówimy na przykład o grach i dodaniu kolejnych osiągnięć czy załataniu błędów. Sens również widać przy dużych, zaawansowanych aplikacjach, których działanie z każdą odsłoną jest usprawniane. Ale dla prostych programów? Parafrazując klasyka: po co ruszać, jak nie śmierdzi?

Motyw