„Moja bateria trzyma za krótko!”

5 minut czytania
Komentarze
Angry Businessman Yelling into Phone

Ileż to już przeżyliśmy rozczarowań, gdy telefon rozładował się w najmniej pożądanym przez nas momencie. Ile to już razy z dozą pewnej tęsknoty spoglądaliśmy na uciekające procenty na pasku powiadomień. Niestety, patrząc pod kątem czasu przeglądania sieci, najczęściej wytrzymałość baterii oscyluje wokół sześciu, do dziesięciu godzin.

Obecnie głównym zadaniem smartfona jest łączenie się z siecią i wymiana danych. Chociaż wcześniej głównym priorytetem było podawanie maksymalnego czasu połączeń telefonicznych, tak dziś ważniejsze są połączenia sieciowe. Telefonu oczywiście używamy dalej do prowadzenia rozmów głosowych, te jednak coraz częściej wypierane są przez konwersacje elektroniczne. Oczywiście nie mam tu na myśli archaicznego już SMS-a, czy MMS-a, w grę wchodzą głównie portale społecznościowe.

selfie1
Prezentowanie fotografii z iPhonem w tle w artykule redakcji Android.com.pl – seems illegal? 😀

Bo to właśnie głównie na to przeznaczamy energię skumulowaną w baterii litowo-jonowej. Wykonujemy zdjęcia, przeglądamy portale informacyjne i społecznościowe, korzystamy z map, sprawdzamy rozkłady jazdy. W większości przypadków, mając sporo opłaconego Internetu, właściwie nie czujemy potrzeby, by zbyt często wyłączać przesył danych komórkowych. Nie wspominając oczywiście o Wi-Fi, które moglibyśmy mieć włączone stale.

Po co ten wstęp? Jedynym ogranicznikiem naszych ultra-wydajnych telefonów jest… bateria. Posiadamy dziesiątki aplikacji zainstalowanych w pamięci wewnętrznej, wielo-rdzeniowy procesor i bardzo wydajną kartę graficznę. Do tego ponad 5 calowy ekran o bardzo wysokiej rozdzielczości – a jak wiemy to właśnie on sam pochłania najwięcej energii. Producenci przyzwyczaili nas do pompowania do smartfonów przeróżnych funkcji i wydajnych podzespołów. Najlepiej zresztą takich o kosmicznych parametrach, by przyciągnąć uwagę i zainteresować nas ofertą.

Wszystko byłoby w jak najlepszym porządku, gdyby możliwości urządzenia szły w parze z rozwojem struktury litowo-jonowej. Niestety jednak bateria staje się kulą u nogi wśród androidowych tytanów. Najlepiej będzie jeżeli ładowarka do telefonu stanie się obowiązkowym wyposażeniem każdego z nas – jak portfel, czy telefon właśnie. Wiele faktorii handlowych zresztą już wprowadziło specjalne rowery-prądnice. Są to urządzenia przetwarzające energię mechaniczną w elektryczną. Można przy ich pomocy podładować telefon, jednocześnie wytwarzając śladowe ilości prądu.

prądnica

Problem ładowania telefonu staje się więc coraz bardziej widoczny – i powszechny. Powstają specjalne ładowarki indukcyjne i panele słoneczne, które docelowo mają pomóc nam w pozyskiwaniu energii elektrycznej. Oprócz tego możemy skorzystać z powerbanków, czyli przenośnych źródeł magazynujących prąd, mogących bezproblemowo nasz telefon podładować do pewnego poziomu. Nie są to co prawda rozwiązania stuprocentowo wydajne, ponieważ część energii zostaje zużyta na polu transmisji energii.

powerbank1212

Dlaczego właściwie musimy się z tymi bateriami użerać? Wspominane baterie litowo-jonowe są następcami baterii niklowo-kadmowych. Tak właściwie to powinniśmy te przedmioty akumulatorami, ponieważ bateria nie ma funkcji ponownego naładowania. Ze względu na powszechność ostatnimi czasy te dwa wyrazy stały się w stosunku do siebie synonimiczne.

Co jest jednak ważne – zapewne pamiętacie tak zwane formowanie (błędnie nazywane formatowaniem) baterii. Tę czynność (najczęściej potrójne rozładowanie i naładowanie baterii) wykonywało się właśnie w bateriach niklowo-kadmowych. Co więcej, trzeba było odpowiednio się z nimi obchodzić i ładować baterię dopiero wtedy, gdy ta zaczynała się wyładowywać. W przeciwnym wypadku sukcesywnie skracaliśmy jej żywotność.

Przełom, który się dokonał za sprawą baterii litowo-jonowych był bardzo ważnym elementem współczesnej technologii. Dziś możemy baterię ładować w dowolnym momencie i jest ona całkowicie do naszej dyspozycji, w dowolnym momencie. Jak jednak wiemy – gdy człowiek chwyci palec, chętnie połasi się na całą rękę. Tak jest też i w tym przypadku, ponieważ dziś wspomniane udoskonalenie nie jest już dla nikogo rewolucyjne i innowacyjne. Pragniemy czegoś nowego. To naturalne.

Nie dziwi więc, że irytuje nas niewystarczająca wytrzymałość akumulatora. Problemem jest jednak sama struktura, ponieważ nie ma możliwości upchać w baterii więcej miliamperogodzin, nie zwiększając tym samym jej wielkości. Pojemność baterii jest więc dostosowywana do przekątnej ekranu. Oprócz tego bateria musi mieć odpowiednią grubość, by wpasować się w standardy, na których oparty był schemat danego modelu.

A tendencja zmierzy ku telefonach ultra-płaskich, z coraz większym wyświetlaczem. To sprawia, że akumulator musi mieścić się pod obudową i spełniać nasze oczekiwania. Jest to trudne, ponieważ firmy najczęściej szansy na powiększenie baterii upatrują w pomniejszaniu podzespołów. To, jak wiemy, z kolei dość ograniczona perspektywa.  Oczywiście produkuje się coraz bardziej mikroskopijne bebechy, ale ten proces wkrótce zostanie zahamowany – zgodnie z Prawem Moore’a.

Wewnatrz_baterii
Bateria litowo-jonowa w laptopie

Konieczne jest zatem nie tyle unowocześnienie obecnej struktury, co wynalezienie nowej. Szansą na rozwiązanie problemu są badania nad skutecznością wprowadzenia akumulatorów litowo-polimerowych. Chociaż to również typ litowo-jonowy, istnieje prawdopodobieństwo, że z powodzeniem będzie można je stosować nawet w samochodach elektrycznych z napędem hybrydowym. Według zapewnień takie rozwiązanie sprawi, że baterie można będzie ładować w 10 minut. Było już jednak wiele takich obietnic – a my ciągle czekamy.

Rozwiązania sprawy poszukują także badacze grafenu, specjalnego materiału, którego cechy opisałem tutaj. Dzięki strukturze jednoatomowej, można by w baterii upchnąć zdecydowanie więcej tworzywa, tym samym drastycznie poprawiając wytrzymałość baterii. To jednak jeszcze kwestia z pewnością 5-10 lat.

Oczywiście nie powinniśmy zrzucać całej winy na ograniczone struktury baterii litowo-jonowych. Gdyby producenci telefonów skupiali się na optymalizacji urządzeń pomiędzy wydajnością, a użytecznością – z pewnością problem byłby mniejszy, a być może nie byłoby go wcale. Do prostych operacji telefon nie potrzebuje ośmiu rdzeni. Ba! Nie potrzebuje więcej, jak jednego.

Możecie mi wierzyć, że sporą część energii wyrzucamy dosłownie w powietrze. Bywa, że telefon nagrzewa się podczas nawet najmniej wymagających operacji. To z kolei świadczy o złym zagospodarowaniu potencjału smartfona, który wiąże się niestety z nieodpowiednią jego konfiguracją przez producenta. Świat pędzi na ilość – nie na jakość. Niestety, ciężko nam będzie tę machinę zatrzymać.

Motyw