Kiedyś byliśmy elitą – felieton

6 minut czytania
Komentarze
g1

Cofnijmy się do roku 2009, a dokładnie do 19 lutego, czyli blisko 6 lat temu. Wtedy właśnie miała miejsce premiera Ery G1. Nowy system operacyjny, nowa generacja smartfonów, wszystko nieznane, nieodkryte i nieco tajemnicze. Tomasz Kammel na oficjalnej premierze trochę spięty, jakby wyuczony „na blachę” tekst gdzieś umykał. Wydaje się, jakby ta przesympatyczna telewizyjna twarz nawet nie zdawała sobie sprawy, że naprawdę uczestniczy w przełomowym momencie w historii telefonii komórkowej.

Tego dnia na polski rynek wszedł HTC Dream. Pierwszy na świecie telefon z systemem operacyjnym Android. W Polsce model ten znany był jako Era G1, gdyż to właśnie ten operator wykupił wyłączność na dystrybucję pierwszego smartfonu z zielonym ludkiem.

[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=pYtm3_9p4v0#t=300[/youtube]

Jak na tamte czasy nad specyfikacją Dream’a „ochów”, „achów” i innych zachwytów nie było końca. Urządzenie posiadało ekran o przekątnej 3,2 cala, pełną pięciorzędową klawiaturę QWERTY, procesor o taktowaniu 528MHz i 192MB pamięci RAM. Ach cóż to była za maszyna…Wszystko dopięte było przystępną ceną, dzięki której bardzo szybko stałem się posiadaczem tego smartfonu.

Klienci na początku bali się G1. Wielkość, mobilność, skomplikowany system, nierozpoznawalny producent nie działały korzystnie na sprzedaż telefonu. Pierwszymi użytkownikami byli więc ludzie albo zupełnie przypadkowi (jak ja) albo wyspecjalizowani w technologii, wiedzący czego szukają. A czego szukali? Alternatywy. Alternatywy od hegemonii Apple.

Z czasem szok minął i przerodził się w zachwyt. Trwa on do dzisiaj, co widać po wynikach finansowych i wynikach sprzedaży smartfonów topowych producentów. Każdy z nich do dnia dzisiejszego stale notuje zwiększenie sprzedaży.

Dobrze. Dostaliśmy telefon, system operacyjny, mobilny internet, gry, aplikacje i wszelkie inne udziwnienia, ale jak z nich korzystać? Rozpocząłem poszukiwanie – w ten sposób trafiłem na stronę na której obecnie się znajdujecie :). Na forum.android.com.pl zarejestrowałem się dokładnie 16 grudnia 2009 roku. W tamtym czasie na forum był tylko jeden dział z prawdziwego zdarzenia – nazywał się „Era G1”. Zresztą, wystarczy zerknąć na poniższy screen prezentujący ilość postów w działach przeznaczonych dla poszczególnych telefonów (wtedy było ich na tyle mało, że segregacja po producencie wystarczała w zupełności).

dzialerag1

Społeczność była bardzo niewielka i od początku skupiona wokół naszej strony. Przez kilka lat współpracy z a.c.p jako czytelnik, a później redaktor poznałem wielu bardzo wartościowych, inteligentnych, pomocnych, cierpliwych i zaangażowanych w życie naszego forum ludzi. W tym miejscu szczególnie ciepłe pozdrowienia chciałbym skierować do Sprite’a, Rymstera, Minuella i Bartosza „Czujego Korektora” Dula. Obecnie każdy z nich działa w swojej dziedzinie życia (dwóch powiązało swoje życie zawodowe z Androidem).

Dyskusje na forum toczyły się na w przyjaznej, prawie rodzinnej atmosferze. Modowanie, usprawnianie, rootowanie wszystko tłumaczone było krok po kroku, po kolei, bez skrótów i niejasności. Każdy, kto chciał uzyskiwał pomoc w fachowych kwestiach w przystepnej, łatwej do przyswojenia formie. Dzięki temu nawet użytkownicy raczkujący mogli sami zmodyfikować swój smartfon bez strachu o trwałe uszkodzenie.

27grudzien2012
Ilość użytkowników forum z dnia 27.12.2009

A modyfikować było co. G1 działała na Androidzie w wersji 1.6. Społeczność deweloperska potrafiła sprawić, by ten niepozorny jak na dzisiejsze czasy smartfon po prostu wypluwał płuca. Domowe ROMy pozwalały na aktualizację do wersji 4.0.4, a pewnie za jakiś czas na XDA-developers będzie można znaleźć także port Lollipopa.

Szarża Androida na fotel lidera mobilnych systemów operacyjnych po G1 wyrwała z kopyta. HTC, Samsung, Motorola – Ci trzej najważniejsi producenci telefonów zauważyli zielonego ludka i drzemiący w nim potencjał. Jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się nowe modele prześcigające się pod względem specyfikacji i wzornictwa.

Mimo wszystko, społeczność nadal była stosunkowo niewielka i dobrze rozeznana w temacie. W Android Market (tak kiedyś nazywał się Google Play) królowały aplikacje stricte użytkowe. Wszelkiego rodzaju kopie zapasowe, launchery szybsze niż standardowe, aplikacje pomoce przy rootwaniu oraz konfigurowaniu urządzenia. Na szczycie gier ciężko było znaleźć słaby tytuł. Wszystkie pozycje mimo niedługiego stażu Androida prezentowały pewien zadowalający poziom. Społeczność wybierała to, co było najlepsze, dzięki temu ranking sciągnięć odpowiadał realnej użyteczności danego programu.

Potem nastąpiła era, którą osobiście określam mianem „ery Szpicy”. Dłużsi stażem czytelniczy naszej strony zapewne uśmiechnęli się pod nosem domyślając się już o co chodzi. Samsung Galaxy i5700, czyli popularna Spica. Telefon tani, masowy, kupowany w najtanśzym abonamencie za małe pieniądze – raj dla producenta, piekło dla społeczności. Nie można wyobrazić sobie gorszego „trafienia pod stechy”.

spica

Stereotypowym użytkownikiem Spicy był gimnazjalista. Gimnazjalista żądny tego, aby jego telefon działa jak prom kosmiczny i był w stanie poradzić sobie z absolutnie każdym zadaniem. Jeśli w Android Market pojawiłby się program do projektowania w 3D to według użytkowników Spicy ich telefon powinien bez zająknięcia udźwignąć działanie tego programu… i 30 innych aplikacji działających w tle.

Trafienie do masowego odbiorcy musiało spowodować takie skutki. Im coś staje się bardziej popularne, tym większe prawdopodobieństwo, że trafi w nieodpowiednie ręce. Niestety, z biegem czasu muszę przyznać, że wszyscy staliśmy się stereotypowym posiadaczem Spicy. Wystarczy spojrzeć na to, co „sprzedaje się” w Google Play. Na szczycie listy pobrań gier znajdują się tytuły, które od użytkownika nie wymagają ani krzty myślenia. Gadające koty, zręcznościówki poziomem zaawansowania ustępujące nawet grom z Pegasusa, wszelkiego rodzaju „Wifi-hackery” i inne pozycje stworzone tylko po to, aby wyświetlać reklamy. Żeby znaleźć fajny tytuł trzeba albo przewertować masę treści albo zdać się na opinie znajomych czy naszą. To samo w dziale „aplikacje”. Jeśli wejdziemy teraz w segment „najlepsze aplikacje” to w pierwszej piątce będą dwa programy do obsługi Facebooka i trzy gry.

Następuje degrengolada społeczności Androida. Nie wzywam do walki, nie potępiam, nie miałem na celu urażenia kogokolwiek. Jest to naturalna kolej rzeczy, z którą wielu z nas zdążyło się już pogodzić. Obiektywny obserwator powiedziałby, że nie widzi różnicy między użytkownikami Apple, a Androida. Jedni i drugi chwalą swoje, jedni i drudzy utrzymują, że mają rację, jedni i drudzy są w stanie bronić swoich stanowisk do ostatniej kropki w internetowej walce na posty.

Niestety moi drodzy, ale w obiegowej opinii opartej na bezlitosnej statystyce wszyscy jesteśmy gimbusami.

Motyw